Rozdział 59

3.6K 194 72
                                    

Czekałem aż urośniesz, Riley

RILEY

Brad

Herlings

Brad Herlings

Wpatruję się w starannie wyryty napis na nagrobku, czując, że moje przerażenie sięga zenitu. Czego on ode mnie chce? I dlaczego przyprowadził mnie na grób tego człowieka?

- Umiesz czytać, Riley? – pyta gniewnie. – To czytaj. Na głos.

Nie.

- Czekam – dodaje, ściskając boleśnie moje ramię. – Nie słyszę.
- Nie... – mówię szeptem.

Nagle koło Cadena pojawia się druga postać. Wysoki, bardzo szczupły mężczyzna o ciemnych włosach z lekkimi prześwitami siwizny na czubku głowy. Jest sporo starszy od Cadena. Na oko wygląda jakby był w wieku taty, a nawet o parę lat starszy. Nie mam pojęcia kto to jest, nigdy wcześniej go nie widziałam.

- Tyle na to czekałem – oznajmia z dumą w głosie. – Wiedziałem, że kiedyś się doczekam. Brawo, Caden. Dobra robota.

Mężczyzna podchodzi do mnie, a ja odruchowo odwracam głowę w drugą stronę. Nie chcę na niego patrzeć. I nie chcę wiedzieć kto to jest.

Niestety moja reakcja nie spotyka się z uznaniem mężczyzny. Chwyta moją brodę, a zaraz potem jego dłoń boleśnie styka się z moją twarzą.

- Wiem, że ojciec kryminalista nie przekazuje najlepszych genów – zaczyna oschle. – Ale żeby nie nauczyć dzieciaka szacunku do innych to już przegięcie. Tatuś chwalił się przeszłością?

Mój żołądek zaciska się boleśnie na samą myśl o tym, że nie mam siły z tą dwójką. Caden i ten mężczyzna są co najmniej dwa razy więksi ode mnie, dużo wyżsi i ciężsi, a zapewne też silniejsi. Nie ma odwrotu, nie ma możliwości ucieczki. Muszę siedzieć w miejscu i słuchać ich obu, co przyprawia mnie o nieprzyjemne dreszcze i mdłości. Chcę stąd iść...

Mężczyzna prycha z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.

- Pewnie nie, nie ma czym. To ja ci opowiem co zrobił – dodaje, ponownie zmuszając mnie do spojrzenia na niego, a zaraz potem siada obok mnie i kładzie swoją ogromną łapę na moim nagim kolanie.

Zagryzam nerwowo wnętrze policzka, mając nadzieję, że to wszystko okaże się tylko strasznym snem.

- Twój kochany tatuś z zimną krwią zabił niewinnego człowieka. I odsiedział za to ledwo półtora roku. Nie uważasz, że to mało? Że komuś takiemu należałoby się dożywocie? Długo myślałem jak mu się za to wszystko odpłacić, w końcu zamordował mojego przyjaciela, który osierocił maleńkie dziecko. I jeszcze namieszał przy wyroku. Ale na szczęście Caden miał mnie, choć i tak nie zastąpiłem mu ojca w pełni – mówi spokojnie, przesuwając swoją dłoń na moje udo. – A potem pojawiłaś się ty.

Zamykam oczy, czując jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Nie...

- Musiałem wykazać się cierpliwością. Czekałem aż urośniesz, Riley. Każdego jednego dnia czekałem na moment, w którym jakakolwiek krzywda, która ci się przydarzy, najbardziej zaboli Jamesa. I wiesz co? To teraz. Teraz jest ten odpowiedni moment.

Słyszę obłąkanie w głosie tego mężczyzny, co wzbudza we mnie jeszcze większe przerażenie. Brzmi jakby był chory psychicznie. Mówi o rzeczach, które normalnemu, zdrowemu człowiekowi nie mieszczą się w głowie. Nawet nie chcę myśleć o tym, co faktycznie byłby w stanie mi zrobić.

Kątem oka spoglądam na Cadena z nadzieją, że może zmienił zdanie, że może mi pomoże. Szatyn stoi jednak nieruchomo po mojej lewej stronie, nadal zaciskając dłoń na moim ramieniu. Jest kompletnie niewzruszony i nawet na mnie nie patrzy.

- Bardzo długo układałem w głowie plan co powinienem ci zrobić, żeby dotknęło to twojego bezdusznego ojca. Były różne wersje, chcesz posłuchać? – pyta ironicznie, wsuwając dłoń pod moją sukienkę. – Nie, nie powiem ci. Zachowam to dla siebie, bo może jeszcze zmienię zdanie zanim się ciebie pozbędę.

Pozbędzie...

P O Z B Ę D Z I E.

Mam ochotę się rozpłakać i szlochać jak niemowlę pozostawione samo sobie. Czego on ode mnie chce? I dlaczego to ja mam odpowiadać za to, co zrobił kiedyś mój ojciec? Dlaczego to wszystko nadal się za nim ciągnie? Chcę do domu, do mamy, do taty... Chcę stąd zniknąć.

- Caden nieźle wywiązał się z roli. Od początku wiedział co robi. A ten cały przygłupi profesorek tylko mu w tym wszystkim pomógł. Zastanawiałem się czy nie powinienem mu podziękować, ale może innym razem. Wiesz, Riley, szkoda mi ciebie. Jesteś taką ładną, mądrą dziewczyną. A musisz cierpieć przez błędy ojca. W szczególności przez jeden. Nie wyprowadził się po tym wszystkim, nie zmienił otoczenia. Przeprowadził się z twoją matką do innej dzielnicy i myślał, że wszystko będzie okej. Jednak nie jest taki mądry za jakiego go miałem – szydzi. – Zamiast opuścić kraj naraził całą swoją rodzinę. Ale nie martw się, Riley. Nie będę więcej was nachodzić. Zostawię w spokoju twoją mamę, brata i siostrę. Ty mi wystarczysz. Chodź, przysuń się do mnie. Zrobimy sobie ładne zdjęcie i wyślemy twojemu tatusiowi na pamiątkę – oznajmia, wyciągając z kieszeni komórkę, którą podaje Cadenowi, a zaraz potem z całej siły przyciąga mnie do siebie i obejmuje ramieniem.

Czuję jak zamieram, gdy mężczyzna wyjmuje z kieszeni jeszcze jeden przedmiot, a zaraz potem zimny metal dotyka mojej skroni. Nie, proszę nie...

********
Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now