Rozdział 28

4.4K 202 65
                                    

Uśmiech zauroczonej nastolatki

RILEY

Sterczę przed lustrem od dobrych czterdziestu minut, co chwilę zmieniając strój z nadzieją, że wreszcie wybiorę coś odpowiedniego. Kompletnie nie wiem co powinnam na siebie nałożyć, biorąc pod uwagę, że nie mam zielonego pojęcia gdzie idziemy i jak długo tam będziemy. Miałam na sobie już wszystko, co nadaje się do wyjścia do ludzi i w miarę do mnie pasuje, ale gdy tylko zerkałam w lustro, od razu stwierdzałam, że nie wyglądam w tym korzystnie i zmieniałam zdanie. Problem jednak pojawił się właśnie teraz, gdy dotarło do mnie, że moja szafa wcale nie jest bez dna i nie pozostał mi ani jeden ciuch, którego bym nie przymierzyła.

Kiedy wkładam na siebie jeden z letnich, kwiecistych kombinezonów z przyjemnego, śliskiego materiału, słyszę ciche pukanie do drzwi.

- Proszę! – wołam.

Po chwili w moim pokoju pojawia się mama, posyłająca mi lekki uśmiech.

- Hej – mówię pospiesznie, próbując obejrzeć się od tyłu.
- Hej, wróciłam wcześniej.
- Zauważyłam. Coś się stało?
- Nie. Chciałam ci tylko coś powiedzieć, ale pewnie Ana już ci wszystko wyśpiewała.
- Żebyś wiedziała – oznajmiam, gdy na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech. – Dzięki, mamo. Super, że się zgodziłaś.
- Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. Ja muszę zostać i załatwić kilka spraw.
- Jasne, rozumiem. A Ellie?
- Ellie pojedzie z babcią i dziadkiem na działkę nad jezioro. Chcieli zabrać ją już jakiś czas temu, ale nie byłam co do tego przekonana. Więc pomyślałam, że skoro i tak będę mieć urwanie głowy to lepiej będzie, jeśli z nimi pojedzie.

Kiwam potakująco głową.

- Gdzie idziesz? – pyta nagle, uważnie mi się przyglądając. – A raczej powinnam spytać dla kogo się tak stroisz.
- Dla nikogo. Co najwyżej dla siebie.
- Mhm... tak, tak. Przypominam, że ja też miałam kiedyś siedemnaście lat, Riley. Pewnie ciężko ci w to uwierzyć, ale tak było. I doskonale znam ten uśmiech.

Marszczę pytająco brwi.

- Jaki uśmiech?
- Zauroczonej nastolatki, Riley.
- Nieprawda – oponuję, czując jak moje policzki delikatnie się czerwienią.
- Mhm... tak, z pewnością. Przystojny chociaż ten wybranek?
- Mamo!
- No już, już – odpiera z głośnym śmiechem. – Ana wszystko mi powiedziała.
- Co? Co ci powiedziała? – pytam, wybałuszając na kobietę oczy.

Jak tylko ją dorwę to ukręcę jej ten pusty łeb i wyrwę wszystkie blond kłaki.

- Że się z kimś spotykasz.
- Boże... co za... ugh! Z nikim się nie spotykam, mamo – oponuję. - Gada głupoty, bo nie wie jak jest. Jak to Ana.
- Daj spokój, Riley. Jesteś duża, a ja jestem dorosła. Wiem co się robi w tym wieku.

Przewracam oczami, mając nadzieję, że to pozwoli mi się ukryć przed tym ogromnym zażenowaniem, którego właśnie doświadczam.

- Nic nie robię, mamo – zapewniam. – Idę tylko na spacer.
- Mhm, od spacerów się zaczyna. Zdradzisz mi chociaż jak ma na imię? – pyta z nadzieją.

Siadam na brzegu łóżka i chowam twarz w dłonie, gdy czuję, że moje policzki wręcz płoną ze wstydu. Co oni sobie wszyscy wymyślili?

- Z nikim się nie spotykam – powtarzam dobitniej. – Idę na spacer z kolegą. Ma na imię Caden.
- Hm... ładnie – komentuje bez emocji. – Dobre imię dla zięcia.
- Mamo!
- No już nie będę. Skąd go znasz?
- Ze szkoły – odparowuję bez namysłu za co od razu karcę się w myślach. – Możemy już skończyć to przesłuchanie?
- Oczywiście. Chciałam ci tylko powiedzieć, że idę z Ellie na zakupy, będziemy za jakieś dwie godziny, może mniej – oznajmia, wstając z miejsca, po czym podchodzi do drzwi. – Zostaw ten kombinezon i ubierz jakieś ładne buty, podkreślisz nogi, a on oszaleje.

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now