Rozdział 56

3.5K 194 64
                                    

Ostatnie trzy kroki

RILEY

Z każdą sekundą biegu czuję, że jestem coraz bliżej całkowitego zatrzymania się. Nie mam już siły, a moje stopy wołają o pomoc. Nie wiem po ilu kamieniach i ostrych gałęziach przebiegłam, bo nie to było najważniejsze, ale teraz jedyne co czuję to silny, kłujący ból. Przeciskając się pomiędzy krzakami, zdążyłam już porwać sukienkę, zgubić torebkę i obetrzeć skórę na ramionach i rękach.

Zmęczenie daje mi się we znaki po kolejnych kilku metrach i nie mogąc złapać tchu, wreszcie się zatrzymuję. Rozglądam się uważnie, próbując dostrzec cokolwiek w panującej ciemności. Dopiero po chwili dociera do mnie, że nie słyszę żadnych kroków ani krzyków. Wszystkie odgłosy, które słyszałam w trakcie biegu, pochodziły ode mnie. To ja hałasowałam i straszyłam się jednocześnie.

Biorę głęboki oddech, czując śladową ilość ulgi.

Stoję oparta o drzewo i ze wszystkich swoich sił staram się uspokoić oddech i szalejące serce. Muszę się opanować, jeśli chcę wrócić do domu i jakoś wydostać się z tego lasu, tyle że w tym momencie pojawia się pewien problem. Nie wiem gdzie jestem i jak daleko się zapuściłam. Biegłam przed siebie, kompletnie nie zwracając uwagi czy gdzieś skręcam czy nie.

Gdy tylko nieco hamuję swoje emocje, robię kolejne kilka kroków w przód, przeklinając w duchu samą siebie za ten idiotyczny pomysł.

Przechodzę jeszcze parę, bądź paręnaście metrów pośród mchów, krzaków i drzew aż do moich uszu dociera dźwięk drogi, a raczej autostrady, pełnej rozpędzonych aut. To musi być trasa, prowadząca do jednej z większych miejscowości w okolicy, po której nocami podróżuje masa ciężarówek.

Bez chwili zawahania kieruję się w stronę, z której dochodzi dźwięk. Może wybieganie pod rozpędzone auta nie jest dobrym pomysłem. Ale stojąc na poboczu i wymachując rękami, na pewno ktoś mnie zauważy i być może się zatrzyma. Nie ma innej możliwości.

Gdy przez szpary między drzewami dostrzegam delikatny, mocno rozproszony blask latarni ulicznych, doskonale wiem, że prawie dotarłam do celu. Jeszcze kilkanaście metrów lasu, trochę pola i wrócę do domu.

Ostatnie trzy kroki, tyle dzieli mnie od wyjścia z lasu.

Robię kolejny krok w przód, gdy nagle duża, silna ręka owija się ciasno wokół mojej szyi, a dłoń zatyka usta, uniemożliwiając krzyk.

- Myślałaś, że cię nie znajdę?

********
Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα