Rozdział 47

4.2K 193 21
                                    

Riley, Max, Kate, poznajcie...

KATE

Jedziemy w kompletnej ciszy już od dobrych kilku minut. Oboje strasznie się stresujemy, ale podjęliśmy taką, a nie inną decyzję i teraz musimy się z tym zmierzyć.

- Będą w domu? – pyta niepewnie James.
- Riley na pewno. Max nie wiem, powinien.
- Co jeśli nie zrozumieją?
- Zrozumieją.
- Boję się, Kate... – wyznaje cicho. – Max na nowo całkiem mnie znienawidzi, a Riley przestanie się do mnie odzywać.

Na dzisiejszy wieczór James zaplanował spotkanie z Sophie, na które zamierza zabrać ze sobą zarówno mnie jak i dzieci i przy okazji wyjaśnić im kim jest kobieta, którą widziała Riley. No może poza Ellie, która zostanie z babcią i dziadkiem. Ja szczerze mówiąc jestem bardzo ciekawa jak aktualnie wygląda córka Jamesa. Ostatnim razem widziałam ją na zdjęciu, gdy była małą dziewczynką. Od tamtego czasu z pewnością mocno się zmieniła i istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie ma już nic wspólnego z poprzednią wersją siebie.

- Uspokój się – polecam. – Będzie okej. Mógłbyś się martwić, gdyby Sophie miała piętnaście lat, a oni czuliby się zagrożeni, że w naszym domu pojawi się nagle nowe dziecko. Ale ona jest dorosła, ma własne życie, dzieci to zrozumieją. Riley może nawet się ucieszy, że bądź co bądź jest ciocią, kocha małe dzieci.
- Kate...
- Hm? – zerkam kątem oka na skupionego na widokach za szybą Jamesa.
- Dziękuję, że jesteś.

Uśmiecham się do siebie.

- A w sobotę porozmawiam z dziećmi o nas, o tobie... Nie chcę zrzucać na nich wszystkiego jednego dnia.
- Tak, jasne. Masz rację, wszystko stopniowo.
- Będzie dobrze – zapewniam, podjeżdżając pod dom. – Gotowy? Nie? No to chodź.

Wchodzimy do domu i już od progu dobiega nas śmiech Ellie, a zaraz potem jakieś niezrozumiałe słowa Riley.

- Patrz, Ellie. Mama wróciła – oznajmia wyraźniej. – Pójdziesz do mamy? Pokaż jej jak ładnie chodzisz.

Dopiero po chwili dostrzegam, że dziewczynka przechodzi kilka kroczków o własnych nogach, bez żadnej pomocy, zanim upada na ziemię i resztę drogi pokonuje na czworakach. To pierwszy raz, gdy Ellie samodzielnie postawiła kilka kroków, bez trzymania jej za rękę, co od razu wywołuje we mnie falę wzruszenia, a oczy zachodzą mi łzami. Przerabiałam to już dwa razy, ale i za trzecim mam ochotę się rozpłakać. Moja mała dziewczynka... Nie spodziewałam się, że stanie się to już teraz, ponieważ Ellie dość długo nie kwapiła się do samodzielnego poruszania i stałe potrzebowała czyjejś pomocy. Byłam z nią nawet u odpowiedniego lekarza, ale ten zapewnił mnie, że dopóki Ellie nie skończy półtora roku to nie ma się czym martwić i wreszcie sama zechce postawić swoje pierwsze samodzielne kroczki.

- Ellie! – wołam uradowana, biorąc dziecko na ręce i mocno całując w główkę. – Brawo!

Na mój zachwyt dziewczynka uśmiecha się szeroko i bije rączkami brawo.

- Li awo! – woła.
- Tak, brawo.

Riley podchodzi do nas, spoglądając sugestywnie na Jamesa.

- Um... cześć, tato. Nie spodziewałam się, że przyjdziesz.
- Mi też miło cię widzieć, Riley.
- Zrobiłam obiad – oznajmia.

Posyłam dziewczynie szeroki uśmiech.

- Wspaniale – komentuję. – Tylko, że... właśnie chcieliśmy ci coś powiedzieć. Jest Max?
- Na górze – odpiera bez emocji, zerkając to na mnie, to na Jamesa. – Chcesz mi oficjalnie powiedzieć, że zamierzasz wrócić do ojca?
- Nie, tak, ale... – odpowiadam nerwowo, kiedy walczę z plączącym się językiem. – Nie to...

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu