Rozdział 49

3.8K 199 36
                                    

Miałam szesnaście lat

KATE

Chcę coś powiedzieć, jednak moje usta i mózg kompletnie ze mną nie współpracują. W mojej głowie jak na zawołanie pojawiają się wspomnienia wszystkiego, co wydarzyło się tamtej nocy, a ból, który ogarnia moje ciało jest nie do zniesienia. Nie, to niemożliwe. To jakiś nieśmieszny żart.

Czuję jak nogi się pode mną uginają, a serce omal nie wyskakuje z piersi. To on. To on przesiadywał w tym samochodzie i nas obserwował. Idealnie pasuje do rysopisu, którego udzieliła Riley. Jak... jak mnie znalazł? Skąd wiedział, że to ja? Kto go nasłał?

Opieram dłoń o pobliską ścianę, mając wrażenie, że za chwilę upadnę.

- Kate, kto to?! – woła James. – Coś się stało?!

Ja jednak nie odpowiadam, a stojący naprzeciw mnie chłopak wpatruje się we mnie ze spojrzeniem pełnym kpiny i satysfakcji. Jakby czerpał przyjemność z tego jak wielki ból sprawia mi widok jego osoby.

- Kate? – pyta ponownie James, stając tuż za mną i delikatnie obejmując mnie w talii, by pomóc mi utrzymać się na nogach. – A ty to kto? Czego chcesz?
- James... – dukam.
- Kim, kurwa jesteś?! – warczy z tą swoją charakterystyczną złością wymieszaną z irytacją.
- Jordan. Jordan Rave.
- Co kurwa? Kate, co się dzieje? Halo, Kate?

Nie potrafię skupić się na słowach Jamesa, ponieważ cała moja uwaga skupia się na chłopaku. Jordan. Nazwali go Jordan...

- Pani prawnik nie chwaliła się, że ma syna? – pyta drwiąco. – Szybko się go pozbyła i wymazała z pamięci, jakby nigdy nie istniał.

Czuję jak James zamiera, a jego złość przekracza dopuszczalną normę. To nie skończy się dobrze.

- Co ty kurwa... – przerywa, spoglądając na mnie. – Kate...

W tym samym momencie po moich policzkach spływają wąskie stróżki łez, których nie potrafię już dłużej powstrzymywać.

- Wynoś się – warczy James. – Wypieprzaj stąd i nigdy nie wracaj!
- Ojciec miał rację – rzuca. – Nie warto było cię szukać. Nigdy nie nadawałaś się na matkę i do teraz się nie nadajesz. Może lepiej, że się mnie pozbyłaś.

Nie dowierzam we wszystko, co słyszę. Nie wiem kto, choć przecież mogę się domyślić, zrobił ze mnie potwora w jego oczach. Nie zna prawdy, nie wie skąd się właściwie wziął i kto go oddał. Nie ma pojęcia o niczym...

Niespodziewanie James puszcza mnie i przechodzi przez drzwi, osłaniając mnie całym swoim ciałem.

- Czego nie rozumiesz? – warczy oschle. – Wypierdalaj. Gówno wiesz, a przychodzisz tutaj jakby to było twoje zasrane prawo. A nie jest, rozumiesz? Ani ty, ani cała ta twoja chora rodzina nie macie prawa, żeby się do niej zbliżać, rozumiesz? Taki jesteś „ą ę" to najpierw dowiedz się skąd się wziąłeś i kto cię spłodził. Bo na pewno nie był to żaden wartościowy facet jak ci się wydaje.
- Ojciec chociaż mnie nie oddał – odpowiada. – I przez cały czas darzył mnie miłością.
- Tak? I myślisz, że zajęcie się dzieckiem to takie poświęcenie? Nie. To kurwa jebany obowiązek każdego pierdolonego gwałciciela, który wykorzystuje i krzywdzi młode, niczemu winne dziewczyny! Ile ich jeszcze było, co? Ilu zniszczył życie i zdrowie psychiczne?
- C..co?
- Gówno. Spierdalaj. W podskokach.

Mężczyzna odwraca się w moją stronę i mocno mnie do siebie przytula.

- Nie płacz, ciii... Katie... – szepcze. – Na co się jeszcze, kurwa, lampisz? Nie widzisz co jej robisz?!
- Ja... nie. To nie jest prawda. Ojciec nie jest żadnym zboczeńcem. Prawda boli i trzeba było coś wymyślić na poczekaniu, no nie? – rzuca z ironią w głosie.

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz