Rozdział 16

4.4K 222 30
                                    

Ułożyliśmy sobie życie bez ciebie

KATE

Stoję w garderobie, uważnie przyglądając się swojemu odbiciu.

Dlaczego ja się na to zgodziłam? Gdzie ja u licha mam mózg?! Po co tam idę? Nie powinnam w ogóle z nim rozmawiać, a co dopiero umawiać się na spotkanie w jego domu.

Mam wrażenie, że ostatnio całkowicie oszalałam. Najpierw spotkanie z współpracownikiem, które swoją drogą okazało się kompletną klapą i żenadą, a teraz jakieś prywatne spotkania z byłym mężem. Zdecydowanie bardziej podobał mi się przygodny styl życia i przelotne, jednorazowe spotkania z obcymi, równie zdesperowanymi mężczyznami.

- Mamo? – słyszę cichy głos Riley, gdy staje w progu garderoby.
- Hm?
- Idziesz gdzieś? – pyta lekko zaskoczona, lustrując mnie wzrokiem. – Ładnie wyglądasz. Tak... poważnie i niedostępnie.
- Tak, wychodzę. I dziękuję, kochanie. Coś się stało?
- Nie. Chciałam tylko zapytać czy nie widziałaś gdzieś mojej bluzy. Tej błękitnej.
- Powinna być w pralni na suszarce. Dopiero co ją uprałam.
- Super, dzięki. Zabiorę Ellie do parku, okej?
- Dziękuję. Ivy właśnie poszła do domu, a ja miałam dzwonić do babci – posyłam córce lekki uśmiech, gdy nagle dostrzegam kawałek plastra wystający spod rękawa jej koszulki. – Riley, co się stało?
- Co? – zerka na mnie pytająco, a zaraz potem na ramię. – A to. To nic. Wczoraj miałam małe zderzenie z rowerzystą. Ale nic mi nie jest. Tylko obtarłam ramię.
- Na pewno? Nie boli cię? Nic więcej sobie nie zrobiłaś? – dopytuję. – A od tego rowerzysty to trzeba było wziąć jakieś dane, nie może sobie tak o potrącać ludzi. Trzeba go doprowadzić do kultury.
- To była moja wina, mamo. Zamyśliłam się i weszłam mu prosto pod koła.
- Uważaj na siebie, okej? I na Ellie. I trzymaj się chodnika.
- Jasne, będę uważać.
- Riley.
- Co?
- Która godzina?
- Szesnasta czterdzieści pięć.
- Dzięki – rzucam, sięgając po torebkę, stojącą na jednej z półek.

Gdy córka znika w korytarzu, ogarnia mnie coś w rodzaju paniki wymieszanej ze zdenerwowaniem, co dość mocno mnie zaskakuje i niepokoi. Skąd u mnie takie zachowanie?

Potrząsam lekko głową z nadzieją, że to odgoni ode mnie nieprzyjemne uczucie. Raz jeszcze zerkam kontrolnie w lustro, wygładzam dół krótkiej, ołówkowej sukienki i wychodzę z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Biorę głęboki wdech, po czym wypuszczam powietrze ustami i nieco spokojniejsza schodzę schodami na dół.

*

Nigdy wcześniej nie odwiedzałam nikogo w tej części miasteczka, a tym bardziej nie bywałam tutaj dla rozrywki. Bądź co bądź, muszę przyznać, że okolica jest niesamowicie przytulna i bardzo naturalna. Ogromne, zadbane trawniki przed domami i idealnie przystrzyżone krzewy wzdłuż ulicy sprawiają, że cała okolica staje się dużo przyjemniejsza dla oka.

Odnajduję mały, skromny dom oznaczony numerem czternaście i zatrzymuję auto tuż przy wąskim chodniku. Dla pewności sprawdzam jeszcze zegarek na desce rozdzielczej. Siedemnasta jeden.

Teraz nie ma już odwrotu – mówię do siebie w myślach.

Wysiadam z samochodu i pewnym krokiem pokonuję odległość dzieląca mnie od drzwi wejściowych. Nie dostrzegam dzwonka, więc delikatnie, lecz stanowczo, uderzam dłonią w ciemne, drewniane drzwi.

Po zaledwie kilku sekundach pojawia się w nich wyraźnie zaskoczony James.

- Hej – mówi, przelatując po mnie wzrokiem. – Nie sądziłem, że naprawdę przyjdziesz.
- Nie gap się tak na mnie – rzucam nerwowo.
- Oczywiście, przepraszam. Proszę, wejdź.

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now