Rozdział 14

4.5K 209 81
                                    

Lepiej martw się o swoje ramię, a nie koszulkę

RILEY

Do dziś nie wierzę w to, co zobaczyłam pod domem ojca. Nie spodziewałam się, że już pierwszego dnia obserwacji razem z Aną odkryjemy coś takiego. Chciałam się dowiedzieć czy to, co powiedział mi Max ma jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości, a tymczasem odkryłam coś tak szokującego. Nie wiem dlaczego ten fakt aż tak mnie zabolał, ale całe wczorajsze popołudnie spędziłam w łóżku, nakryta po uszy kocem. Mam świadomość, że z mamą nic już go nie łączy, ale widok młodej, wysokiej kobiety w jego towarzystwie trafił prosto w moje serce i uświadomił mi, że między rodzicami nic już się nie zmieni. To koniec.

Zwlekam się z łóżka z nadzieją, że chociaż dziś uda mi się uniknąć szkoły. Nawet jeśli mama się nie zgodzi, nie zamierzam tam dzisiaj iść. Potrzebuję chwili spokoju, sam na sam z własnymi myślami.

Schodzę na dół, gdzie zastaję mamę w wyjątkowo dobrym humorze, co ostatnio w ogóle się u niej nie zdarza.

- Hej, Riley – mówi radośnie, posyłając mi lekki uśmiech.
- Hej. Już nie śpisz?
- Muszę być trochę wcześniej. Mam dziś ważną rozprawę i muszę się do niej przygotować.

Kiwam potakująco głową.

- Mamo... - zaczynam niepewnie.
- Słucham.
- Mogę nie iść dziś do szkoły?

Kobieta unosi wzrok i uważnie mi się przygląda.

- Riley, co się dzieje w tej cholernej szkole, skoro znów nie chcesz tam iść? - pyta zatroskana.
- Nic, nie chodzi o szkołę, mamo. Po prostu gorzej się dziś czuję – tłumaczę, z nadzieją, że nie wyłapie mojego kłamstwa.
- Co się dzieje? Jesteś chora?
- Chyba tylko zmęczona.
- Okej – mówi z westchnieniem. – Napiszę ci usprawiedliwienie. Ale weź zeszyty od Any i nadrób wszystko, co będą dziś przerabiać na lekcjach, dobrze?
- Jasne. A skoro zostaję to Ivy nie musi dziś przychodzić – dodaję.
- Nie mogę zrzucać na ciebie opieki nad siostrą, kochanie. Doceniam, że sama to proponujesz, ale wydaje mi się, że to zbyt wiele dla siedemnastolatki.
- Okej – odpuszczam. – Jak chcesz.

Odwracam się na pięcie i ruszam w kierunku kuchni.

- Riley – zaczyna mama, zatrzymując mnie w połowie drogi.

Odwracam się i posyłam kobiecie pytające spojrzenie.

- Wrócę dziś trochę później, okej? – pyta niepewnie, jakby obawiała się mojej reakcji.
- Dlaczego? Coś w pracy?
- Tak. Muszę zrobić porządki w swoich dokumentach.
- Okej – rzucam krótko.

*

Gdy ekran mojego telefonu informuje, że właśnie wybiła godzina dwunasta, schodzę na dół i idę prosto do przedpokoju. Nagle w przejściu, prowadzącym do salonu, pojawia się Ivy z Ellie na rękach.

- Wychodzisz? – pyta uprzejmie.
- Tak. Idę na spacer, muszę się przewietrzyć.
- Rozumiem. Mogę mieć do ciebie prośbę?

Marszczę brwi, nie mając pojęcia o co jej chodzi.

- Weszłabyś po drodze do sklepu po pampersy dla Ellie? Nie chce zasnąć, a za dwie czy trzy godziny nie będę miała czego jej założyć.
- Jasne, wejdę.

Wychodzę z domu, skręcam w lewo i kieruję się w stronę pobliskiego parku. Nie wiem dokąd i po co idę, ale spacer i świeże powietrze dobrze mi teraz zrobią. Od rana zastanawiam się nad wszystkim, co się ostatnio wokół mnie dzieje. W głowie wciąż słyszę słowa Maxa, a zaraz potem pojawia się obraz tej przeklętej baby.

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now