Rozdział 53

3.9K 201 89
                                    

Dzwoń do Riley. Natychmiast

RILEY

- No nie wiem – mówię smętnie, stojąc przed lustrem. – Chyba jednak powinnam zostać w domu.
- Nie żartuj – protestuje mama. – Nie ma mowy. Ana zaraz tu będzie, a potem tata odwiezie was do tej koleżanki.
- Jak ją zmusiłaś, żeby przyszła?
- Nie zmusiłam. Po prostu z nią porozmawiałam i powiedziała, że przyjdzie.

Mimowolnie lekko się uśmiecham.

- Dzięki, mamo... – dodaję. – Chociaż to nie ty powinnaś naprawiać moje błędy.
- Musiałam, bo sama pewnie byś się nie odważyła i nadal leżałabyś w łóżku jak gołąbek w sosie pomidorowym.

Ponownie uśmiecham się lekko, choć w mojej głowie nadal odbywa się jedna wielka gonitwa myśli.

- Mamo... – zaczynam niepewnie.
- Słucham cię, kochanie.
- Tata już z nami zostanie?

Na twarzy kobiety pojawia się taka mina, której nigdy wcześniej nie widziałam i nie jestem w stanie wywnioskować co oznacza.

Z jednej strony obawiam się, co by było, gdyby faktycznie się tak stało, a z drugiej chciałabym, żeby nasza rodzina wyglądała jak kiedyś, żebyśmy wszyscy żyli wspólnie. Poza tym, już od jakiegoś czasu zaczęłam domyślać się, że tak właśnie będzie, ale potrzebuję ostatecznego potwierdzenia.

- Co masz na myśli, Riley? – dopytuje.
- No... Czy wróci, tak na stałe do ciebie.
- Ja... – zaczyna nerwowo. – Chciałam porozmawiać o tym z Maxem i z tobą, ale ostatnio w ogóle nie miałam na to czasu. Potem pomyślałam, że zrobię to dziś, ale Max świętuje u Willa, ty wychodzisz i... tak wyszło...
- Czyli tak?

Kobieta zerka na mnie pytająco z obawą, wymalowaną w błękitnych oczach.

- A chciałabyś tego?
- Najpierw chciałabym się dowiedzieć co takiego ci powiedział, że mu wybaczyłaś. Ale ogólnie to nie wiem... chyba tak. Boje się tylko, że znowu coś się zepsuje i zostaniemy sami – wyznaję.
- Tego nie jestem w stanie ci zagwarantować. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy między ludźmi. Ale mogę ci obiecać, że zrobimy wszystko, żeby tak się nie stało.

Kiwam potakująco głową. Czyli decyzja podjęta. Patrząc na mamę i na to jaka ostatnio jest szczęśliwa, nie potrafię się złościć czy obrażać. Tata od zawsze był i nadal jest dla niej ważny i choćby narobił kolejnych problemów to i tak znów by mu wybaczyła. Taka już jest, wybaczy wszystko i wszystkim.

- A ten chłopak – zagaduje. – Odezwał się w końcu?
- Nie. I raczej już się nie odezwie. Sąsiadka powiedziała, że widziała jak pakował walizki do samochodu.

Szatynka wzdycha nerwowo.

- Zresztą – kontynuuję – ja już nie chcę go znać. Okłamał mnie, ściemniał, że opiekuje się dziadkiem, że to, że tamto, a ostatecznie okazało się, że nie wiadomo kim był ten starszy mężczyzna, bo był u nich zaledwie dwa czy trzy dni, a potem się go pozbyli.
- Oni? Myślałam, że mieszkał tam sam z dziadkiem.
- Ja też... Ale sąsiadka powiedziała, że tak na stałe mieszkał tam taki facet czterdziestoparoletni.

Mama zerka na mnie kontrolnie.

- Może jego ojciec? – proponuje.
- Mówił, że jego ojciec odszedł.
- A myślisz, że wtedy kłamał czy mówił prawdę?

Wzdycham ciężko. No właśnie, to jest ten problem. Sama zaczęłam się zastanawiać, kiedy Caden mówił prawdę, a kiedy kłamał.

- Nie wiem... wierzyłam mu we wszystko, nie miał przecież powodów, żeby kłamać. A przynajmniej tak myślałam. Ale może to i lepiej, że zniknął przed początkiem roku szkolnego – wypalam, dopiero po chwili gryząc się w niewyparzony język.
- Dlaczego? – dopytuje mama.

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now