Rozdział 55

3.5K 181 36
                                    

Jak mam nie panikować, wiedząc, że mój nieobliczalny były mąż pojechał gdzieś ze swoim przyjacielem?

KATE

- Boże, Kate... – mówi z niedowierzaniem Kelsey. – Ile temu wyszedł?
- Nie wiem... pięć może sześć minut temu.
- Przepraszam, muszę na sekundkę odejść, nie rozłączaj się.

Przez chwilę po drugiej stronie słuchawki zapada głucha cisza, a zaraz potem słyszę zaskoczony głos Kelsey w tle.

- A ty dokąd idziesz? – pyta.
- Nigdzie, niedługo wrócę.

Czuję jak moje serce ponownie przyspiesza. Co tu się dzieje? Dokąd poszedł James i gdzie wybiera się Luke? I co, do cholery, chcą zrobić?

- Luke wyszedł – oznajmia spokojnie przyjaciółka. – Nie wiem dokąd...

Po raz kolejny tej nocy moje oczy zachodzą łzami. Nie wyobrażam sobie, że Riley mogłoby stać się coś złego. Nie przeżyłabym tego. Ani tego, że James po raz drugi mógłby zrobić coś bardzo głupiego. A widząc go w stanie, w którym opuszczał dom, jestem skłonna do rozważenia najgorszych, najczarniejszych scenariuszy.

- Zjeżył się tak na wzmiankę o tym chłopaku? – dopytuje Kelsey. – Bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam.
- Tak... – odpieram cicho. – Chyba tak. Sama nie wiem co go tak rozwścieczyło.
- Może zna tego chłopaka?
- Na to by wyglądało... Ale przecież na świecie żyje masa mężczyzn o takim imieniu.
- Nie u nas – napomina Kelsey. – To nie jest aż tak popularne imię, przynajmniej w naszej okolicy.

Kiwam potakująco głową, choć przecież przyjaciółka i tak tego nie zobaczy.

- Jeśli on zrobi coś głupiego... – zaczynam spanikowana. – Boże, Kelsey... dopiero co wszystko się ułożyło.
- Hej, nie panikuj. Nie zrobi niczego głupiego. Na pewno nie – zapewnia.
- Wtedy też tak mówił...
- Kate, skup się. Nie myśl teraz o tym. Skup się na tym gdzie mogła pójść Riley.

Przez moment zastanawiam się nad pytaniem Kelsey. Gdzie mogła pójść Riley? O ile w ogóle gdziekolwiek poszła, może nadal przebywa na imprezie? To scenariusz, który najbardziej by mi odpowiadał, a jednocześnie najbardziej nieprawdopodobny. Przecież nie zostałaby tam sama, to byłoby do niej niepodobne.

- Nie wiem – mówię w końcu po chwili ciszy. – Oddałam Jamesowi telefon z jej lokalizatorem... Kilka dni temu temu kupiłam jej taki breloczek. Ostatnio ciągle gubiła gdzieś klucze, w przeciągu pół roku zmieniałam zamki dobre pięć razy. Przypisałam go do mojego i jej telefonu, żebyśmy obie mogły widzieć lokalizację...
- A Riley wzięła ze sobą klucze od domu – dopowiada przyjaciółka.

Ponownie potakuję.

- Miała wrócić późno, ostatecznie uzgodniliśmy, że jednak wróci z Ashtonem. Nie chciała mnie budzić...
- Boże, Kate, całe szczęście.
- To nic nie znaczy, Kels... To tylko technologia, stale zawodzi i łatwo ją oszukać – mówię słabo.
- Przestań. Nawet tak nie mów. Nic jej nie będzie. Wróci cała i zdrowa do domu.
- A jeśli nie?

Przez chwilę ponownie zapada grobowa cisza. Słyszę jedynie nerwowy, urywany oddech Kelsey.

- Kate... nie mów tak – mówi w końcu. – Wróci. I ona i James. Dzwoniłaś do Maxa?
- Tak, zaraz po wyjściu Jamesa. Oburzył się, bo go obudziłam, ale jest u kolegi. Ale nic mu nie powiedziałam. Nie chcę, żeby się martwił.
- Może to i lepiej – komentuje.

Biorę głęboki oddech, próbując opanować swoją panikę. Muszę się uspokoić.

- Jak Ana? – zmieniam temat, co nieco zaskakuje przyjaciółkę, ale nie komentuje tego faktu.
- Śpi. Na szczęście. A z samego rana dostanie porządnego kopa w tyłek. Żeby tak się schlać... Kate, nawet Luke nigdy nie doprowadził się do takiego stanu. A nawet jeśli, to nie pokazał się w domu.
- Każdemu się zdarza. Muszę kończyć...
- Okej. Tylko nie panikuj. Jeśli będziesz potrzebowała to dzwoń, nie zamierzam zmrużyć oka, dopóki nie dowiem się, że wszystko się dobrze skończyło.

Kończę połączenie i odkładam telefon na pobliską szafkę nocną. Jak mam nie panikować, kiedy moje dziecko nie wróciło do domu, a w dodatku nie odbiera telefonu? I jak mam nie panikować, wiedząc, że mój nieobliczalny były mąż pojechał gdzieś ze swoim przyjacielem, nie zdradzając nikomu żadnego szczegółu. Jak?

Opieram się o zagłówek łóżka i wycieram policzki mokre od łez.

Wszystko będzie dobrze – mówię do siebie w myślach. – Musi być.

********
Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now