- Nie ruszaj się - zamruczałam cicho, przytulając się do nagiej klatki piersiowej Derek'a.
- Muszę pójść do łazienki - powiedział zaraz po tym jak zaśmiał się z faktu, że gdy próbował wstać, docisnęłam go do siebie jeszcze mocniej.
- Boję się, że nie wrócisz... Że to tylko sen - powiedziałam smutno, jeszcze mocniej przytulając się do jego torsu.
- Wrócę. Obiecuję - odparł. Pocałował mnie czule i wstał z łóżka, po czym ruszył w stronę łazienki. Leżałam w swoim pokoju, przykryta tylko cienkiem prześcieradłem. Miałam zupełnie gdzieś to, że zerwałam się z reszty zajęć. Napisałam Stilesowi wiadomość, w której wspomniałam o tym, że wracam do domu i wyłączyłam telefon, aby nikt nam nie przeszkadzał. Owinęłam swoje nagie ciało prześcieradłem i podeszłam do krzesła, gdzie Derek rzucił swoje ubrania. Wzięłam je do ręki i powąchałam, wciąż nie mogąc uwierzyć, że jest tu ze mną. Mimo że Derek jako półwampir nie wydzielał żadnego zapachu, czułam las, w którym najwidoczniej spędzał ostatnio mnóstwo czasu. Odłożyłam bluzkę na bok i podeszłam w stronę komody, z której zostały zrzucone zdjęcia i ozdoby. Kolejny dowód na to, że Derek naprawdę tu jest, bo niecałą godzinę temu zgarnął wszystko ramieniem, po czym posadził mnie na komodzie, stanął między moimi nogami i czule całował po szyi, schodząc coraz niżej...
- Tęskniłem - mruknął gdy wrócił z łazienki. Stanął za mną i przytulił mnie do siebie, a ja przymknęłam powieki rozkoszując się każdym jego dotykiem.
- Najdłuższe sześć tygodni w moim życiu - odparłam i odwróciłam się w jego stronę tak, że teraz wtulałam się w jego tors. Naga, bo prześcieradło bezwładnie odpadło na podłogę. Derek przesuwał delikatnie palcem po moim kręgosłupie od góry do dołu.
- A więc co teraz? - zapytałam, opierając czoło o jego ramię.
- Na razie będę udawał, że wciąż jestem wierny Klausowi. Nie może dowiedzieć się, że więź została zerwana - odparł, głaszcząc tył mojej głowy.
- Klaus wyczuje kiedy kłamiesz. - Spojrzałam zaniepokojona w jego oczy, ale nie wyrażały one choć krzty strachu.
- Nauczyłem się kontrolować mój organizm w stu procentach. Nie ma takiej możliwości, aby Klaus wiedział, że to przed nim ukrywam.
- Mam nadzieję, że wiesz co mówisz. Jeżeli Klaus się dowie, że więź została zerwana... - Nie dokończyłam zdania, bo Derek ujął moją twarz w dłonie i złożył na ustach czuły pocałunek.
- Nie dowie się - dodał z uśmiechem, który odwzajemniłam.
Odsunęłam się od niego i zaczęłam zbierać ubrania z podłogi.
- No co? - zapytałam widząc jego zdziwioną minę. - Chyba nie myślisz, że jako mój narzeczony znikasz na sześć tygodni, po czym wracasz do domu bez słowa - dodałam zalotnie i rzuciłam czarny t-shirt w jego stronę. - Ubieraj się. Czeka nas dłuuuga rozmowa.
- Więc? - zapytałam, podając Derekowi szklankę ze szkocą, po czym usiadłam obok niego na kanapie w salonie. Hale pociągnął łyk alkoholu i spojrzał w punkt przed sobą. Jego mina wyrażała, że to co przeżył, nie należy do najmilszych wspomnień.
- Zaczęło się od tego, że miałem ruszyć z Klausem i resztą hybryd na wyprawę do Bostonu, gdzie zlokalizowano siedzibę niejakiego Victora de Russo, który od lat prowadzi z Klausem nieformalną wojnę. Z jednej strony uważają się za przyjaciół, ale oboje czekają, aby tylko temu drugiemu podwinęła się noga.
- Słyszałam o de Russo. Podobno jest alfą największej watahy w całych Stanach - powiedziałam i zmarszczyłam brwi przypominając sobie o tym, co pare lat temu przekazywał mi ojciec. Dwa razy w tygodniu uczył mnie i moich braci o wszystkim co związane było z likantropią.
- Poprawka. Był alfą największej watahy - poprawił mnie Derek. - Klaus zrównał go z ziemią. Większość jego sojuszników została zabieta, część uciekła, a jeszcze inni przyłączyli się do Mikaelsona. Część hybryd, które brały udział w batalii również poległy. Mogłem być jednym z nich, ale gdy ruszyłem na spotkanie z Klausem zostałem zatrzymany przez stado wilków, w tym przez Petera, który użył magicznych ziół, po których straciłem przytomność. Obudziłem się przykuty łańcuchami do rur pokrytych tojadem. Jak się później dowiedziałem, łańcuchy zostały wykonane przez czarownice, przez co były niemal nie do zniszczenia. Najgorsze było to, że czułem jak Klaus przywołuje mnie do siebie. Nie mogłem się temu oprzeć, ale przez łańcuchy nie byłem w stanie nigdzie się ruszyć. Najbardziej cierpiało na tym moje ciało. Kości zaczęły wyginać się pod różnym kątem, a krew w żyłach paliła, jakby wypełniona została werbeną - mówiąc to zacisnął mocniej dłonie na szklance. Położyłam rękę na jego ramieniu, aby w jakikolwiek sposób okazać mu wsparcie.
- Pierwsze dwa tygodnie były najgorsze. Wolałem umrzeć niż znieść kolejną minutę tych tortur, ale mimo wszystko nie mogłem tego zakończyć. Nie mogłem jeść, nie mogłem spać, jedyne co czułem to ogromny ból. Nie myślałem o Klausie, tylko o tym jak bardzo to wszystko boli. Ból był priorytetem. Był tak silny, że stał się ważniejszy od Mikaelsona. Nawet nie wiem kiedy zacząłem się do tego przyzwyczajać - Derek zaśmiał się smutno pod nosem. - Gdy byłem skupiony na nadchodzącej dawce bólu, nie pojawił się. Dopiero wtedy uswiadomiono mnie, że właśnie zerwałem więź, która łączy mnie z Klausem - powiedział, a ja przyłapałam się na tym, że mimowolnie wstałam i zaczęłam przechadzać się po pokoju, zaciskając mocno pięści. Derek musiał przeżyć piekło, aby wyjść z tego w co wpakował go Klaus. - Przez kolejne dni uczono mnie jak kontrolować swoje ciało i organizm, jak sprawić, aby moje serce nie przyspieszyło nawet w najbardziej stresującej sytuacji. Gdy upewniliśmy, że jestem już gotowy, wróciłem się w Beacon Hills. Od razu ruszyłem do twojego domu, ale cie nie zastałem. Spotkałem szeryfa, który powiedział, że zapisałaś się do szkoły. Cieszę się, że ruszyłaś dalej. To będzie dobry rok - uśmiechnął się patrząc wprost w moje zmartwione oczy.
- Jak wytłumaczysz Klausowi to, że zniknąłeś na prawie dwa miesiące?
- Powiem, że zostałem porwany przez wrogą watahę. Dodatkowo mam zamiar pomóc w uwolnieniu się innym hybrydom. Będąc na odwyku - mówiąc to ułożył palce obu rąk w cudzysłów - poznałem wilkołaki, które chcą nam pomóc. To dobrzy ludzie. Dbali o mnie i w chwilach niesamowitego bólu, potrafili utrzymać przy życiu. Zawdzięczam im naprawdę wiele - powiedział i uśmiechnął się szczerze. W jego oczach widziałam, że jest naprawdę szczęśliwy. - Jeden z wilkołaków przyjechał ze mną do miasta. Przedstawię was jutro - dodał, a ja ucieszyłam się, że poznam osobę, która pomogła Derekowi zerwać więź i była przy nim, gdy ja nie potrafiłam mu pomóc.
- Więc teraz nie zostało nam nic innego niż udawanie, że między nami nic się nie zmieniło - oznajmiłam cicho, mając co do tego mieszane uczucia.
- Nikt nie może wiedzieć - powiedział, a ja przytaknęłam mu skinieniem głowy. Ruszyłam w stronę barku, aby przynieść kolejną butelkę alkoholu, gdy Derek mówił dalej.
- Nie możemy trzymać się za ręce w miejscu publicznym, nie możemy się całować, nie możemy mówić sobie tego co czujemy. - Gdy wypowiadał te słowa, było mi naprawdę przykro. - Ale teraz nikogo nie ma, więc...
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam jak uśmiecha się do mnie, a w jego oczach iskrzyło się prawdziwe szczęście.
- Jak ja tęskniłam za tym uśmiechem - powiedziałam i rzuciłam się w jego ramiona, a nasze usta złączyły się w czułym pocałunku. Ręce Dereka od razu zabrały się za zdejmowanie mojej bluzki, którą jeszcze całkiem niedawno leżała na podłodze z tego samego powodu, z którego będzie tam za chwilę. Derek uniósł mnie tak, że oplotłam go nogami w pasie. W tej pozycji zaniósł mnie na górę do sypialni i położył na łóżku.
- Kocham Cię - szepnął, po czym pocałował mnie czule, łącząc nasze dłonie.
Mimo, że Derek musiał w środku nocy zniknąć z mojego domu, obudziłam się w znakomitym humorze. Wzięłam prysznic i podśpiewując kawałek Coldplay ruszyłam autem w stronę szkoły. Zaparkowałam Toyotę na stałym miejscu i ruszyłam pędem, ale wciąż w człowiekiem tempie, do klasy bo właśnie zabrzmiał pierwszy dzwonek.
- Hej - rzuciłam radośnie do Lydii, z którą miałam pierwsze zajęcia.
- Cóż to za humor? - zapytała i również się uśmiechnęła. - Wyglądasz jakbyś zaliczyła naprawdę dobry seks - zażartowała, a ja udając że wcale tak nie było spojrzałam na nią pobłażliwie.
- Tak, tak. Wiem - odparła i podniosła ręce w obronnym geście, po czym usiadła na swoim miejscu, bo nauczyciel wszedł właśnie do klasy. - Święta Lexi kocha się tylko z miłości. Nawet nie wiesz, ile tracisz - szepnęła świadoma tego, że i tak wszystko usłyszę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Lydia jest bardzo specyficzną osobą, przez wielu uważana za arogancką, a nawet wredną, ale ja lubię jej poczucie humoru połączone z ciętym językiem.
Mam wrażenie, że czas mnie nienawidzi. Kolejne lekcje niesamowicie się dłużyły, a ja nie mogłam doczekać się kolejnego spotkania z Derekiem. Stałam właśnie przy swojej szafce i przegryzłam wargę myśląc o nim, ale z zamysłeń wyrwał mnie podekscytowany głos Stilesa.
- Lexi! - krzyczał już z końca korytarza.
- Wiesz, że usłyszałabym cie nawet, gdybyś był w drugiej części budynku? - zapytałam, udając że jego krzyk podrażnił mi bębenki.
- Wiem! - krzyknął, dobiegając do mnie. - To znaczy wiem - dodał ciszej, zrozumiawszy, że znowu to zrobił. - Derek wrócił do miasta - powiedział, a moje całe ciało zesztywniało. - Dlatego nie ma dziś Isaaca. Podobno Derek wznowił treningi z betą - dodał.
- Derek wrócił? - zapytał Scott, który właśnie do nas doszedł.
- Tak. Allison nic ci nie mówiła? To ona mi powiedziała, że Isaac i Derek wznawiają treningi - dodał podekscytowany Stiliński.
- W zasadzie to nie rozmawialiśmy ze sobą od dłuższego czasu... - odparł nieco zmieszany, a ja zrozumiałem, że to co obserwowałam przez ostatnie kilka dni jest prawdą. Widziałam jak Scott i Allison oddalają się od siebie, nie siadali już tak blisko na stołówce, a gdy szli na lekcje chemii, którą mieli razem, wydawali się być tym faktem bardzo skrępowani.
- Co? O rany! Serio? Nie wierzę! Kiedy? Jak? - zaczął zdezorientowany Stiles. Co za wyczucie sytuacji...
- Po prostu potrzebujemy krótkiej przerwy. - Scott wzruszył ramionami.
- Luz blues, Scotty. Dziewczyny mają czasem te swoje humorki - odparł Stiles. - Bez obrazy - dodał spoglądając na mnie, na co tylko przekręciłam oczami. Gdy zabrzmiał dzwonek ruszyliśmy w stronę klasy, gdzie akurat nasza trójka miała wspólne zajęcia.
- Nie będę pytać czy wszystko w porządku, bo wątpię, aby tak było, ale mogę obiecać ci jedno - powiedziałam cicho, gdy Stiles był kilka kroków przed nami. - Jeżeli to jest prawdziwe, to zawsze znajdzie się jakiś sposób, aby znów was połączyć.
Scott nie odpowiedział tylko uśmiechnął się smutno. Widziałam w jego brązowych oczach, że naprawdę cierpi.
- Nienawidzę geometrii - jęknęłam, gdy po raz kolejny przez zbyt mocne dociskanie przyrządów kreślarskich, złamałam kolejny z nich. Na szczęście miałam zapas w szafce, więc za zgodą nauczyciela wyszłam na pusty korytarz, aby wymienić przyrządy. Gdy zamknęłam szafkę i ruszyłam z powrotem do klasy poczułam jak nagle coś ciągnie mnie w stronę ściany. Już miałam wymierzyć mojemu oprawcy solidny prawy sierpowy, gdy okazało się, że był nim nie kto inny, a Derek Hale.
- Zwariowałeś?! Co ty tutaj robisz? - wyszeptałam zdenerwowana, gdy dociskał mnie swoim ciałem do zimnej ściany.
- Oficjalnie, przyszedłem porozmawiać z Isaackiem, nieoficjalnie, nie mogłem się powstrzymać, aby cię nie zobaczyć. Naprawę tęskniłem, Lex - powiedział, i pogłaskał mnie po policzku, a w jego oczach naprawdę widziałem tęsknotę. Zrobiło mi się żal Hale i choć wiem, że musimy uważać, pociągnęłam go w stronę schowka woźnego. Było tam naprawdę mało miejsca, ale kompletnie nam to nie przeszkadzało. Od razu złączyliśmy nasze usta w gorącym pocałunku.
- Kocham... Cię... Kocham.... Cię... - powtarzał pomiędzy pocałunkami, a ja w tym czasie rozpinałam guziki jego koszuli.
Mimo, że dostałam porządny wykład od nauczyciela na tamet tego, że ponowne wychodzenie z zajęć i znikanie na prawie pół godziny może wiązać się z niezaliczeniem przedmiotu, byłam w jak najlepszym humorze, aż trudno było mi powstrzymać uśmiech. Gdy doczytałam smsa o treści ,,Będę czekał u ciebie w domu" już nawet nie próbowałam zagryzać policzków, bo i tak nic to nie dało.
Po zajęciach od razu ruszyłam w stronę domu, gdzie miał czekać na mnie Derek wraz ze swoim przyjacielem, który pomagał mu w trudnych, a przede wszystkim bolesnych chwilach. Weszłam po cichu do mieszkania i usłyszałam głos Hale'a.
- Tak, to ona.
Weszłam do salonu i zobaczyłam uśmiechniętego Dereka i jego gościa, z zupełnie innym wyrazem twarzy, gdy oglądał nasze wspólne zdjęcie postawione w ramce na jednej z półek.
- Lexi! - powiedział Derek i podszedł w moim kietunku, aby pocałować mnie czule w czoło. W tym momencie wilkołak odwrócił się w moją stronę i zlustrował wzrokiem od góry do dołu. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że stała przede mną wysoka, zgrabna brunetka, której najwidoczniej nasz wspólny widok wcale nie przypadł do gustu.