Survivor [Derek Hale]

By Alex_Has_A_Gun

292K 13.3K 2K

Nigdy nie ufaj ocalałemu dopóki nie dowiesz się jak udało mu się przetrwać. Cześć I W członkach rodziny Ta... More

Rozdział I „Willa"
Rozdział II „Zepsuty silnik"
Rozdział III „Loft"
Rozdział IV ,,Narodziny potwora"
Rozdział VI ,,Oskarżona"
Rozdział VII ,,Persona non grata"
Rozdział VIII ,,Niańki"
Rozdział IX ,,Niespodzianka"
Rozdział X ,,Matty"
Rozdział XI ,,Ta druga"
Rozdział XII ,,Wypad za miasto"
Rozdział XIII ,,Bal"
Rozdział XIV ,,Druga szansa"
Rozdział XV ,,Tęskniłaś?"
Rozdział XVI ,,Powtórka z przeszłości"
Rozdział XVII ,,Szantaż"
Rozdział XVIII ,,Odwiedziny"
Rozdział XIX ,,Pierwszy"
Rozdział XX ,,Rodzina Argent"
Rozdział XXI ,,Wyprawa"
Rozdział XXII ,,Witamy w Mystic Falls"
Rozdział XXIII ,,Nie jestem Katherine"
Rozdział XXIV ,,Zamiana ról"
Rozdział XXV ,,Uprowadzona"
Rozdział XXVI ,,Na ratunek"
Rozdział XXVII ,,Nowa ja"
Rozdział XXVIII ,,W poszukiwaniu człowieczeństwa"
Rozdział XXIX ,,Reunion"
Rozdział XXX ,,Wyzwanie przyjęte"
Rozdział XXXI ,,Druga szansa"
Rozdział XXXII ,,Ostatnie starcie"
Rozdział XXXIII ,,Feniks"
Rozdział XXXIV ,,Hangover"
Rozdział XXXV ,,Niczego nie pamiętam"
Rozdział XXXVI ,,Spotkanie po latach"
Rozdział XXXVII ,,Pierwszy taniec"
Rozdział XXXVIII ,,Dobry rocznik"
Rozdział XXXIX ,,To nie był przypadek"
Rozdział XL
Rozdział XLI ,,Noc w Nowym Orleanie"
Rozdział XLII ,,Nie igraj ze mną"
Rozdział XLIII ,,Drugi pierwszy raz"
Rozdział XLIV ,,Byłem błaznem"
Rozdział XLV ,,Porwanie"
Rozdział XLVI ,,Bingo"
Rozdział XLVII ,,Nie jestem ci nic dłużny"
Rozdział XLVIII ,,Kiedy kochasz, pozwól odejść"
Rozdział XLIX ,,Szpital"
Rozdział L ,,Granat"
Rozdział LI
Rozdział LII ,,Elijah"
Rozdział LIII ,,Plan B"
Rozdział LIV ,,Złota karta"
Rozdział LV ,,Tatia"
Rozdział LVI ,,Połączeni"
Rozdział LVII ,, Dzień Pamieci"
Rozdział LVIII ,,Koszmary wróciły"
Rozdział LIX ,,Zasadzka"
Rozdział LX ,, Czerwony Księżyc"
Rozdział LXI ,,Bitwa Pierwotnych"
Rozdział LXII ,,Obietnica"
Rozdział LXIII ,,Nowy początek"
Rozdział LXIV ,,Poradzimy sobie"
Rozdział LXV "Samotny wieczór"
Rozdział LXVI ,,Wypuść mnie"
Rozdział LXVII ,,Nadzieja matką głupich"
Rozdział LXVIII ,,Nie wierz we wszystko co widzisz"
Rozdział LXIX ,,Do trzech razy sztuka"
Rozdział LXX ,,Odkupienie"
Rozdział LXXI ,,Niezniszczalna"
Dodatek do Rozdział LXXI
Rozdział LXXII ,,Zabiję drania!"
Rozdział LXXIII ,,Na zawsze"
Rozdział LXXIV ,,Tiramisu"
Rozdział LXXV ,,Ring"
Rozdział LXXVI ,,Gala"
Rozdział LXXVII ,,Katherine"
Rozdział LXXVIII ,,Ogień Petrovych"
Rozdział LXXIX ,,Kiss me or kill me"
Rozdział LXXX ,,Nudne, nie znaczy gorsze"
Rozdział LXXXI ,,Szkoła"
Rozdział LXXXII ,,Schowek"
Rozdział LXXXIII ,,Widzimy się wieczorem"
Rozdział ,,Maskarada"
Rozdział LXXXV ,,Księżniczka"
Rozdział LXXXVI ,,Nauczyciel w-f'u"
Rozdział LXXXVII ,,Solniczka"
Rozdział LXXXVIII ,,Gdzie on jest?"
Rozdział LXXXIX ,, Głosy''
Rozdział XC
Rozdział XCI ,,Komunikacja"
Rozdział XCII ,,Ślub"
XCIII ,,Prywatne piekło"
Rozdział XCIV ,,Bitwa w Nowym Orleanie"
Rozdział XCV ,,Noc w Nowym Orleanie"
Rozdział ,,Gra na dwa fronty"
Rozdział XCVII ,,O krok przed nią"
Rozdział XCVIII ,,Ostatnie starcie"
Epilog
Lexi&Kai
Lexi&Klaus
Omega dla Króla

Rozdział V ,,Spotkanie po latach"

6.9K 301 70
By Alex_Has_A_Gun

- Alexandra na razie jest bezpieczna za osło...

- Wolałabym Lexi, ewentualnie Alex - wtrąciłam się Scottowi w połowie zdania.

- Tak więc Lexi - poprawił się, na na skinęłam mu w podziękowaniu głową - jest bezpieczna za osłoną, dlatego my musimy zastawić pułapkę, do której zwabimy Kai'a.

Od kilku minut liczba osób w pomieszczeniu powiększyła się, a mianowicie dotarły do nas trzy dziewczyny: Malia, Lydia i Allison. Niejacy Erica i Boyd stali na warcie na zewnątrz. Stiles przedstawił dziewczynom po krótce moją historię. 
Wciąż nie wiem jak banda dzieciaków ma mi pomóc, no ale przynajmniej sprawdzę czy to prawda co mówią o sile Prawdziwego Alfy. No i dodatkowo mamy przewagę liczebną, to zawsze jakieś pocieszenie.

- Powiem ci Targaryan, że jesteś mistrzem bycia w centrum uwagi - usłyszałam roześmiany głos Petera. Gdy zwróciłam wzrok w jego stronę, ten przyglądał się z założonymi rękami Derekowi i bandzie nastolatków, którzy dyskutowali odnośnie zastawienia pułapki, co chwilę jednak schodząc na temat stojącej przed nimi hybrydy

- W dodatku przyciągam kłopoty jak magnes, więc uważaj Peter, możliwe że wpakowałeś się właśnie w znajomość bez odwrotu - mówiąc to puściłamu oczko.

- Ale z tego co widać, do tej pory udało  ci się przeżyć. Módl się żeby tym razem było tak samo - wtrącił Derek, nawet nie patrząc w moją stronę. Jego arogancja denerwowała mnie coraz bardziej, a zarazem było w tym wilkołaku coś co sprawiało, że chciałam być tą, która sprawi, że na tej gburowatej, a zarazem pięknej twarzy pojawi się choć krzta uśmiechu. 

- Módl się? Błagam cie... Jestem Alexandra Targaryan. Jedyna ocalała z rodu. Zawsze wychodzę zwycięską ręką. To moja specjalność - dodałam pewnym siebie, ale i nieco aroganckim tonem na co Derek spojrzał na mnie zdziwiony, jakby nie spodziewał się odpowiedzi.

Szczerze?

Wątpiłam w powodzenie planu, ale miło że ktoś próbuje mi pomóc. Od dłuższego czasu mogłam liczyć tylko na siebie. Nie oczekuję cudów. Bardziej czasu, w którym będę mogła zwiać z tego miejsca tam gdzie, jeszcze mnie nie było.

Tak naprawdę nie wiedzieliśmy czy Kai przyjedzie po mnie akurat dzisiaj dlatego po paru godzinach czekania atmosfera wyraźnie się rozluźniła. Mimo wszystko wciąż miałam oczy dookoła głowy, a nadprzyrodzony słuch sprawił, że wzdrygnęłam się nawet, gdy usłyszałam przelatującą w koncie loftu muchę. Jedynymi osobami, które wydawały się mieć podobne, czujne podejście byli Derek i Peter, tyle że starszy Hale podobnie jak ja był zamknięty w czarodziejskim okręgu i nawet jakby chciał, nie mógłby nic zrobić.

Zauważyłam, że jedna z dziewczyn- Lydia, co chwilę mi się przygląda. Mam nadzieję, że mnie nie rozpoznała, bo nie chciałabym teraz tłumaczyć się wszystkim dlaczego podsłuchiwałam ich pod szkołą.

Było już bardzo późno, za oknem zrobiło się ciemno, a pomieszczenie oświetlała tylko jedna żarówka zwisająca z sufitu na niezabezpieczonym kablu. Część osób stała oparta o ściany, a Peter rozłożył się na ziemi i założył dłonie za głowę. O dziwo - wydawało się jakby na twardej ziemi było mu całkiem wygodnie. Gdy chciałam pójść w jego ślady usłyszałam kroki i znacznie wcześniej niż reszta napięłam całe ciało.

- Jest tutaj... - szepnęłam.

Tylko wilkołacza część towarzystwa spojrzała w moją stronę. Stiles cały czas gadał jak najęty, lecz gdy spojrzał  w końcu w moją stronę, zauważył, że coś się dzieje.

Nagle główne drzwi otworzyły się z hukiem. 

Na początku wpadły do środka dwa poturbowane ciała. Zakładam, że to Boyd i Erica. Żyli, słyszałam bicie ich serc.

Zaraz po nich, jak gdyby nigdy nic, do środka wszedł Kai.

- Przepraszam, że przerywam tak zaciętą dyskusję ale zdaje się, że macie coś co należy do mnie - powiedział naturalnym tonem, który nie wskazywał, że mamy do czynienia z psychopatą. - Hej sis, kopę lat - uśmiechnął się do mnie, rozkładając ręce w geście powitania.

- Kai, nawet nie wiesz jak za tobą nie tęskniłam - odparłam z grymasem.

- Oh, ranisz moje serce - teatralnie złapał się za klatkę piersiową.

- Ty moje przebiłeś nogą od stołu...

- Czy wy kobiety zawsze musicie coś wypominać... -  skomentował, przywracając oczami.

- Złapaliśmy Alex. Słyszałem, że proponowałeś za nią łowcom wysoką nagrodę - zaczął Derek, przykuwając uwagę moje brata. - Oddamy ją za połowę. Jest denerwująca. W gratisie dodamy tego drugiego - skinął głową w stronę Petera.

- Ej! - oburzyliśmy się razem ze starszym Halem.

- Bardzo ciekawa propozycja ale wydaje mi się, że zrobimy to na moich warunkach - zaczął Kai. - Zabieram ze sobą tylko moją kochaną siostrzyczkę, a wy jako zapłatę dostaniecie to że, będziecie sobie dalej spokojnie żyć w tej zabitej dechami dziurze - mówiąc to wskazał rękami na pomieszczenie.

Plan był taki, że gdy Kai będzie próbował się do mnie dostać początkowo nie będzie wiedział, że nie może przekroczyć granicy okręgu. W momencie dezorientacji Scott i Derek atakują mojego brata, jednocześnie przypierając go do magicznej bariery raniącej wilkołaki. Allison strzela do Kai'a strzałą wykonaną ze srebra prosto w serce. Jedyny sposób by zabić mojego brata.

Kai zaczął zbliżać się do mnie i do bariery. Stanął pomiędzy mną, a magicznymi ziołami, popatrzył na mnie i jak gdyby nigdy nic przeszedł granicę znajdując się razem ze mną w środku magicznego kręgu.

- Czy wy macie mnie za idiotę?! - krzyknął do wszystkich, ale jego oczy wpatrzone były w moje.
Widziałam jak zaczęły czarnieć, co oznaczało, że Kai wchodzi w szaleńczy amok. - Myślicie, że nie mógłbym przejść przez jakąś nędzną, magiczną barierę mając za sobą cały sabat potężnych czarownic?!

- Plan B! - krzyknął Scott i zaczął atakować niewidzialną barierę, która jednocześnie raniła jego skórę.

Spojrzałam na wszystkich. Każdy miał zmartwioną minę. Nawet Derek wyglądał jakby przejął się zaistniałą sytuacją.

- Może tym razem ładniej przywitasz brata? - powiedział Kai, zbliżając się do mnie zdecydowanie za blisko.

Nie miałam zbyt dużego pola do popisu więc przeskoczyłam za biurko tak, że teraz oddzielało nas od siebie.

- Więc bawimy się w berka, Lexi? Zupełnie jak za dawnych czasów - dodał z szerokim uśmiechem. Miał rację, tak to wyglądało, a co najgorsze – zawsze mnie doganiał.

Złapałam pustą butelkę whisky, skoczyłam w stronę brata i z całej siły uderzyłam go skroń. Butelka rozbiła się na wiele kawałków, a twarz Kai'a wyrażała tylko i wyłącznie irytację. Ruszyłam z wystawionymi kłami i pazurami wbijając się w jego skórę i rozszarpując ją. Mimo iż Kai zręcznie unikał moich ataków był poraniony w wielu miejscach. Oczywiście tylko na chwilę, bo jego ciało regenerowało się w niesamowitym tempie. W końcu złapał mnie za szyję, podniósł do góry i z całym impetem uderzył mną o biurko, którego blat roztrzaskało się pod wpływem uderzenia. Czułam jak kawałki drewna wybijają mi się w ciało, ale nawet nie miałam szansy ich wyjąć, bo Kai znów uniósł mnie trzymając za tylną część szyi i przycisnął twarzą do niewidzialnej bariery. Czułam jak moja skóra zaczyna się spalać, dokładnie tak samo jakby przyłożył do niej werbenę lub wilcze ziele. Dodatkowo pchnął moje ciało na barierę tak, że teraz czułam niewyobrażalny ból niemal całą sobą.

Przez zamglone z wycieńczenia oczy widziałam bezradność wszystkich za niewidzialną barierą. Scott znów próbował przebić się przez okrąg, a zaraz za nim ruszył Derek, Malia i Isaac. Oczywiście, nic to nie dało. Nie chciałam krzyczeć, aby nie dać Kai'owi tej satysfakcji, ale ból był tak niewyobrażalny, że sama nie wiem kiedy z moich ust wydobyło się skamlenie przeobrażające się w jęk, a później gardłowykrzyk. Nie wiem też ile czasu minęło, ale Kai w końcu mnie puścił przez co upadłam na ziemię, z której nie miałam siły się podnieść.

- Lexi! - słyszałam czyjś przerażony krzyk.- Deaton już tu jest. Zdejmuje osłonę. Wytrzymaj jeszcze chwilę!

Po chwili czułam jak moje ciało hybrydy zaczyna się regenerować, lecz Kai nie dał mi więcej chwili wytchnienia. Posadził mnie na krześle, z którego niemal się zsunęłam na co brat przywiązał mnie do niego liną nasączoną werbeną lub innym świństwem. Skąd on ją wziął?! Każdy najmniejszy ruch sprawiał mi ból więc starałam się praktycznie nie oddychać.

- Mała, słodka Lexi - zaczął spokojnym tonem. - Zawsze taka dzielna i odważna, a i tak kończąca na przegranej pozycji. Uwierz, że serce mi pęka gdy widzę moją małą siostrzyczkę w takiej, a nie innej sytuacji, no ale co ja mogę poradzić? Ktoś w końcu musi nauczyć cię pokory i posłuszeństwa skoro nasi rodzice zawiedli.

- Może gdybyś ich nie zabił nadrobili by błędy w wychowaniu - wyszeptałam bardzo słabym głosem.

- Ja i tak na pewno zrobiłbym to lepiej niż oni. Znasz to powiedzenie ,,Umiesz liczyć, licz na siebie"?

- Nawet nie wiesz jak dobrze...

- Pamiętaj, że zacząłem to wszystko dla cieb...

- Przestań się wybielać! To nie ja kazałam ci zabić rodziców! Ani Tylera! Ani reszty naszych braci! Ty, tylko i wyłącznie ty ponosisz winę za śmierć naszej rodziny! - wykrzyczałam, a raczej wycharczałam bo mój głos wciąż był zachrypnięty przez to, że wcześniej brat ściskał mi krtań.

Już po chwili poczułam ogromny ból na policzku. Kai z całych sił uderzył mnie pięścią, a teraz sięgał po rozbitą butelkę. Wziął tak zwanego tulipana i wbił mi go w brzuch. Czułam, że zaraz zejdę ale po chwili, dzięki mocy hybrydy, zaczęłam się regenerować. Mój organizm powoli wypierał ze mnie wbite szkło, niestety ciało ocierające się o liny z werbeną znacznie opóźniało proces leczenia.

- Obiecałaś! Obiecałaś, że mnie nie zostawisz! A ty co? Uciekasz przede mną?! Przecież wiesz, że nic ci nie zrobię jeżeli będziesz posłuszna! Tyle razy już Ci to mówiłem! Jedyne co miałaś robić to być na zawsze ze mną! Miałaś mnie kochać! - mimo krzyku, jego głos załamał się udowadniając, że naprawdę mu zależy.

I znów uderzył mnie w twarz. Czułam, że czeka mnie jeszcze więcej cierpienia. Wiem, że Kai mnie teraz nie zabije co nie zmienia faktu, że będzie chciał się zemścić za te trzy lata rozłąki. Po chwili względnego spokoju podszedł do mnie, odchylił moją głowę w bok i przejechał swoim pazurem po mojej szyi. Czułam, że cieknie mi z niej strużka krwi. Kai przyłożył usta do mojej skóry i zaczął lekko ssać zranione miejsce. Słyszałam odgłosy zadowolenia jakie mu to sprawiało. Widziałam, że zaraz zrani swój nadgarstek, abym mogła skosztować jego krwi. To moja szansa! Szybkim ruchem odwróciłam się w jego stronę i próbowałam rozgryźć mu gardło. Niestety był szybszy i udało mi się jedynie zranić jego policzek. Spojrzał na mnie wściekły i już czekałam na koleją falę bólu jaką mi zada, lecz jedyne co wtedy zobaczyłam to dwa wilkołaki wpadające wprost na mojego brata.

Deaton przerwał barierę!

Zaczęła się ostra walka, a w międzyczasie Stiles podbiegł do mnie i zaczął przecinać liny, którymi byłam związana.

- Uciekaj! - syknęłam tuż przy jego uchu.

- Nie martw się o mnie, chłopaki zajęli się Kai'em.

- Twoja krew, głąbie! Mam ochotę cie rozszarpać i nie ręczę za siebie - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, czując mrowienie w dziąsłach spowodowane zapachem człowieka, którego miałam w zasięgu dłoni.

Stiles spojrzał na mnie przerażony. Moja twarz przypominała teraz twarz potwora. Byłam bardzo słaba, a moje ciało domagało ludzkiej krwi. Stiles rozciął ostatnie więzy i szybko uciekł za drzwi zabierając ze sobą dziewczyny. Mądrze.

Gdy nie byłam wystawiona na działanie werbeny moje ciało szybko się zregenerowało. Widziałam, że Kai walczy na zmianę z Derekiem, Scottem, Isaaciem i Malią ale widać było, że nie radzą sobie z siłą mojego brata, który wcale się nie męczył i wciąż zadawał silne ciosy. Właśnie powalił na ziemię Isaaca i Malię. Pobiegłam do broni którą zostawiła Allison, załadowałam srebrną strzałę i wycelowałam w brata. Musiałam uważać by nie trafić w moich sojuszników a jednocześnie wycelować w serce Kai'a.

Wystrzeliłam.

Usłyszałam krzyk bólu ale i wściekłości. Strzała wylądowała w ramieniu brata. Chłopaki już nie radzili sobie z odbijaniem ataków i tracili siłę. Kai uderzył Dereka tak mocno, że ten poleciał na drugi koniec pomieszczenia. Scott jako Prawdziwy Alfa jeszcze jakoś się trzymał.

Nie byłam jeszcze w pełni sił, ale wiedziałam, że muszę im pomóc. Szybko podbiegłam do rozbitego mebla i zabrałam stamtąd złamaną nogę od stołu. Gdy Kai podniósł ledwo przytomnego Scotta i już chciał zadać mu kolejny, i obawiam się, że ostateczny, cios wbiłam mu nogę od stołu w plecy, jednocześnie przebijając serce.

- Historia lubi się powtarzać, co braciszku? - powiedziałam z zawadiackim uśmieszkiem w stronę mojego brata, który nieruchomy upadł na kolana, a zaraz potem na ziemię.

- To już koniec? - zapytał Scott, patrząc na nieruchome ciało Kai'a.

- Chciałabym, żeby było to takie proste... 

Po chwili ciało Kai'a zaczęło schnąć, aby ostatecznie zmienić się w proch i rozwiać w każdą stronę.

- Co tu się właśnie stało? - zapytał zszokowany Isaac, wstając z podłogi.

- Nie przebiłam jego serca srebrną bronią, tylko drewnianą. Zostanie wskrzeszony przez czarownice i za kilka dni znów będzie stąpał po ziemi. Takie uroki posiadania Mocy Pierwszych. Kiedy złoży mnie w ofierze nawet srebrne pociski nie będą dla niego niebezpiecznie. Będzie nieśmiertelny... A teraz powiedzcie mi proszę czy znajdę tu gdzieś bank krwi, bo nie ręczę za siebie - powiedziałam, rozproszona zapachem świeżej krwi, nawet jeśli nie należała ona do człowieka.

Adrenalina powoli ze mnie schodziła i coraz mocniej czułam potrzebę posilenia się na ludzkiej istocie. Rozejrzałam się po lofcie, który wyglądał teraz jak pobojowisko. Wszędzie roztrzaskane meble i czerwone plamy. Peter podnosił z ziemi Ericę, a Boyd stał już na własnych nogach.

- Pójdę sprawdzić co ze Stilsem i resztą - powiedziała Malia na co Scott skinął głową, a sam dodał:

- A ja skoczę do mamy do szpitala i dowiem się co mogę zrobić w związku z krwią.

- Dzięki - uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.

- Isaac, zabierz stąd resztę stada - powiedział Derek. Myślałam, że Isaac jest w stadzie Scotta, a tu proszę, jego alfą jest Derek.

Po chwili zostałam w pomieszczeniu tylko z Haleami oraz Deatonem.

- Nałożę na ciebie kolejną osłonę lokalizacyjną - powiedział druid.

Gdy usiedliśmy wspólnie na kanapie Deaton wymachiwał dlonią różne kształty oraz używał ziół z sakiewki, którą miał zawieszoną przy pasku do spodni.

W tym samym czasie Peter poprosił Dereka o wyjście na zewnątrz. Zawzięcie o czymś dyskutowali, ale podczas nakładania zaklęcia osłony nie mogłam korzystać z wyostrzonych zmysłów. Deaton zakończył i zagaił nowy temat.

- Słyszałem, że przyjechałaś tu po to, aby mnie znaleźć. Co cie do mnie sprowadza, moje dziecko?- zapytał. Biło od niego zaufanie i ciepło. Podobnie jak od poprzedniego druida,  Joshu'y. Nasza znajomość nie skończyła się dla niego najlepiej.

- Tak się składa, że przez trzy lata nie tylko uciekałam przed bratem ale i szukałam pewnej księgi, a mianowicie Karterionu - wiedziałam, że Deaton wie, o jaką księgę  chodzi. W końcu mowa o najważniejszej księdze druidzkiej. - Będąc w Nowym Orleanie poznałam kogoś kto miał do niej dostęp. Znalazłam tam pewien ciekawy rozdział, a mianowicie ten odnoszący się Pierwszych Wilków i przejmowania Mocy. Dowiedziałam się, że aby powstrzymać mojego brata muszę znaleźć Naczynie i je zniszczyć. Wtedy Moc zniknie na zawsze, a Kai znów stanie się taki jak kiedyś. Niestety w księdze nie było wzmianki o tym, czym jest i gdzie znajduje się to Naczynie. Wiem, że informacja o nim przekazywana jest w pewnym rodzie druidów z pokolenia na pokolenie, ale nikt nie wie, o który ród dokładnie chodzi dlatego szukam wszystkich druidów z nadzieją, że może uda mi się znaleźć tego, który przekaże mi tę informację.

- Rozumiem... - odparł zamyślony. - Niestety nie jestem w stanie ci pomóc, ale wiem gdzie możesz uzyskać te informacje. Za około miesiąc odbędzie się spotkanie Wielkiej Rady Druidów gdzie zjadą się przedstawiciele największych rodów. Możliwe, że któregoś z nich szukasz. Do tej pory możesz zostać w Beacon Hills. Sama widzisz, że są tu ludzie, którzy będą cie chronić. 

- Nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł. Kai za kilka dni znów będzie mnie szukał.

- Nie możesz wiecznie uciekać, Alexandro. Wcześnie straciłaś rodziców, jesteś młoda, powinnaś odnaleźć spokój, a nie bać się co może przynieść jutro. Istoty, które dziś poznałaś są w stanie walczyć z tobą ramię w ramię. Masz dopiero dwadzieścia dwa lata, a musiałaś dorosnąć i usamodzielnić się już kilka lat temu. Znacznie wcześniej niż twoi rówieśnicy - powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu, po czym wstał i skierował się w stronę wyjścia. Mimo iż dopiero go poznałam, rozmawiałam z nim jak z ojcem, którego od tak dawna mi brakuje.

- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Poza tym nie miałabym nawet gdzie się podziać. Nie widziałam tu żadnego motelu - powiedziałam przypominając sobie mój spacer po Beacon Hills.

- Możesz zostać tutaj - usłyszałam głos Dereka, który nawet
nie wiem kiedy, stanął w drzwiach. Z niedowierzaniem spojrzałam w jego stronę. Akurat od niego nie spodziewałam się takiej propozycji. - Oczywiście dopóki nie znajdziesz czegoś innego - dodał.

Mimo wszystko miło z jego strony. Nie musiał mnie długo namawiać- przytaknęłam skinieniem głowy na jego ofertę.

Peter powiedział, że jedzie coś załatwić. Derek wspominał, że wujek często wyjeżdża więc to nic nadzwyczajnego, że nagle znika.

W końcu zostałam sama z młodszym Halem w lofcie. Nie mając ochoty na rozmowę zaczęłam sprzątać rozwalone meble.

- Oddam ci kasę za te zniszczenia - powiedziałam w końcu, rozglądając się po zdemolowanym pomieszczeniu.

- Nawet nie wyobrażałem sobie innej opcji - odparł, na co tylko przewróciłam oczami.

Dalej sprzątaliśmy w ciszy. Gdy loft wyglądał w miarę znośnie podeszłam do worka treningowego wiszącego z boku pomieszczenia i zaczęłam w niego uderzać, dając upust emocjom z całego dnia. Nie musiałam długo czekać, aby usłyszeć prześmiewczy głos Dereka:

- Źle trzymasz gardę.

- A ty źle trzymałeś klucz gdy chciałeś rozkręcić silnik - odpowiedziałam szybko. Nie lubię, gdy ktoś zwraca mi uwagę.

- Walisz jak baba - Derek wciąż nie odpuszczał.

- Bo jestem babą, a ciebie nic nie tłumaczy - mówiąc to odwróciłam się w jego stronę, a na jego twarzy ujrzałam coś jakby... nie... to niemożliwe.... a może? Czy na twarzy Dereka przez sekundę pojawił się uśmiech? No nie wierzę! Sprawiłam, że na tej posągowej twarzy zawitał przelotny uśmiech! Przybiłam sobie mentalną piątkę i sama zaczęłam się uśmiechać.

- I co ci tak wesoło, Targaryan?

- Czy każdy Hale musi zwracać się do mnie po nazwisku? - westchnęłam niezadowolona.

- Dobrze wiedzieć, Targaryan.

O nie! Rozbudziłam potwora!

- Brakuje ci techniki w walce. Może i twoje ciosy są mocne ale mogę sprawić, że będą jeszcze mocniejsze - dodał, zmieniając temat.

- Żartujesz sobie? Jestem hybrydą. Mogłabym cie pokonać jednocześnie malując paznokcie - odparłam i skoczyłam na Dereka wprowadzając niespodziewany atak.

Wilkołak usunął się z drogi w ostatniej chwili. Inaczej wylądowałby pięć metrów z tyłu. Tym razem to on spróbował mnie zaatakować, ale byłam równie szybka i załapałam jego rękę wykręcając ją do tyłu, lecz ten zwinnym ruchem odkręcił mnie twarzą do siebie i przycisnął do ściany. Staliśmy bardzo blisko siebie, aż czułam na sobie jego ciepły oddech. Nieco zmieszała mnie ta sytuacja, ale skłamałabym mówiąc, że bliskość z tak przystojnym mężczyzną mi się nie podobała. Nagle usłyszałam kroki i poczułam znajomy zapach. Razem z Derekiem odsunelismy się od siebie, a do pomieszczenia wpadł uśmiechnięty Scott.

- Hej Lexi, jak się czujesz? - zapytał, jednocześnie wyjmując z plecaka torebkę z czerwonym płynem.

W ułamku sekundy znalazłam się obok niego, zabrałam torebkę i wybiegłam przed budynek gdzie wypiłam całą jej zawartość. Nie chciałam tego robić przy chłopakach, a nie miałam czasu na wyjaśnienia. Skończyłam pić, przetarłam usta dłonią i wróciłam do loftu.

- Przepraszam za moje zachowanie.

- Nie ma problemu - odpowiedział Scott. - Włożyłem ci drugi worek do lodówki.

- Bo na pewno jest to coś, co chcę wiedzieć codziennie rano robiąc śniadanie - skomentował zniesmaczony Derek.

Scott został jeszcze chwilę i zaproponował mi wspólne spędzenie czasu z nim i jego znajomymi podczas jutrzejszego wieczoru. Powiedziałam, że dam mu jeszcze znać. Wilkołak po kilku minutach wyszedł z loftu.

- Dlaczego nie chcesz z nimi wyjść? - zapytał zaciekawiony Hale.

- Bo nie wiem czy tyle ze mną wytrzymasz i czy nie spędzę jutrzejszego wieczoru na szukaniu nowego miejsca zamieszkania - odpowiedzialam pewnym tonem, na co Derek się uśmiechnął.

To już drugi raz!

Młody Hale wskazał mi miejsce noclegu i oznajmił, że z samego rana mam być gotowa na trening.

- Żartujesz sobie? Przecież jest prawie trzecia  w nocy!

- Więc lepiej idź już spać bo zostały ci trzy godziny snu - odparł.

- Nie potrzebuję treningu - dodałam i odwrocilam się w strone materaca, na którym mam spać.

- Mieszkasz u mnie. Trenujesz. Nie będę mieszkał z mięczakiem.

- No żartujesz sobie chyba ze mnie w tym momencie - mówiąc to odwrociłam się w stronę Dereka, a widząc jego uśmiech i iskierki w oczach zrozumiałam, że nie mówi tego na poważnie tylko znowu próbuje mnie prowokować.

O nie, nie dam się w to znowu wciągnąć!

- Dobranoc. Miłych snów życzę - odpowiedzialam przesłodzonym głosem, kończąc dyskusję.

Derek, wciąż delikatnie się uśmiechając, odpowiedział dobranoc i poszedł w swoją część sypialną, która znajdowała się na drugim końcu pomieszczenia. Położyłam się spać ale długo nie mogłam zasnąć myśląc o ludziach, których dziś poznałam oraz o jutrzejszym treningu z Derekiem.

Continue Reading

You'll Also Like

1.3M 49.6K 34
" - Przecież to nie możliwe - szeptałam od dobrych kilku minut. Siedziałam na zimnych kafelkach w łazience, które nieprzyjemnie wpływały na moją rozg...
1.6M 68.6K 67
*UWAGA* Opowiadnie zawiera błędy! Całkowitej korekty dokonamy po ukończeniu go. ⚪Występują sceny +18. ⚪Wstawiamy zdjęcia bohaterów. ⚪#1 miejsce w...
466K 21.5K 16
! na poczatku chxe powiedziec ze tlumaczenie nie jest juz kontynuowane i raczej nifdy juz nie bedzie bo jest juz masa innych tłumaczeń. tak czy siak...
3M 26K 5
II część Trylogii Royal