F I F T Y - F O U R

2.8K 149 128
                                    

Loooooooool, wiecie, że żartowałam z tym końcem, nie?
4/3 XDDDD

Siedziałam tak kilka sekund, nie rozumiejąc o co chodzi. Czy zabójczy postrzał jest aż tak bezbolesny? Niepewnie otwarłam oczy zdziwiona tym, że w ogóle mogę to zrobić i dopiero po chwili wszystko ogarnęłam.

Alex właśnie zabił Arthura, nie mnie.

Zostałam przygnieciona przez ciało chłopaka z rozwaloną głową.

- Nie bój się słońce, to jeszcze nie twoja godzina, ale spokojnie, na nią też przyjdzie pora - rzucił z parszywym uśmiechem, zwalając ze mnie zwłoki, na co popatrzyłam z odrazą, bo miałam na sobie chyba cząstki jego mózgu. - W końcu się doczekałem tej cudownej chwili. Będę mógł cię zajebać...

- Słaby scenariusz. - prychnęłam, nie wiedząc dlaczego się w ogóle, kurwa, odzywam, najpewniej pogarszając swoją sytuację, która i tak była tragiczna. Czułam coraz większy niepokój i bezradność, przez co serce biło mi o wiele szybciej.

- Mam więcej atrakcji. - wzruszył ramionami i zaczął chodzić w kółko, a ja przyglądałam się mu, z lewą ręką przypiętą do rury.

Prawą niepostrzeżenie starałam się znaleźć coś, co by mi pomogło i o dziwo namacałam nóż na moim udzie, który był chyba moją ostatnią nadzieją i cholernie się ucieszyłam, że mi go nie zabrali.

- Listopadowa noc... - zaczął, a ja na niego popatrzyłam. - Wszedłem do klubu i zobaczyłem cię przy barze. Uroczą, rudą szesnastkę.

- Piętnastkę - mruknęłam, na co zgromił mnie wzrokiem.

- Podszedłem i pocałowałem cię w szyję, a ty się uśmiechnęłaś i to odwzajemniłaś. Tańczyliśmy, piliśmy, całowaliśmy się. Potem poszliśmy do mnie, chciałem dać ci dragi, ale stwierdziłaś, że alkohol wystarczy, więc cię nie namawiałem, ale sam wciągnąłem trochę. Byłem lekko przyćpany, chciałem się z tobą pieprzyć, ty jednak nie chciałaś, więc uderzyłem cię kilka razy, próbując wziąć siłą, prawda. Jednak odpuściłem i uciekłaś. W końcu doprowadziłem się do jakiegoś stanu, chciałem cię znaleźć, przeprosić, ale nie odbierałaś, nie mogłem cię znaleźć. Dałem sobie spokój, chociaż żal mi było tej znajomości, ale dwa tygodnie później siedziałem sobie spokojnie, a tu na chatę wbiło mi FBI na pełnej kurwie, a przesłuchanie prowadziłaś ty. Nigdy, po prostu nigdy nikt nie wkurwił mnie bardziej. Znienawidziłem cię, Ness. I to bardzo. I dziś nadszedł czas, żebyś za to zapłaciła.

- Przykro mi - mruknęłam z ironią.

- A mi nie - odparł. - Nic straconego, wypieprzę cię teraz i przynajmniej nie będę musiał zważać na twoje uczucia.

- Nie zrobisz tego - syknęłam, przylegając plecami do ściany.

- Oj, taka pewna? - zaśmiał się, odkładając broń w drugim końcu pokoju.

Zdjął koszulę i przewiesił ją przez zepsute krzesło, a potem przeciągnął przez głowę podkoszulek.

Zastanawiałam się, co ja, kurwa, miałam w głowie, że kiedyś lubiłam jego tatuaże. Lubiłam dotykać go, jeździć dłońmi po jego rozgrzanej klacie. I było nam dobrze, ale to było cholerne szaleńcze życie na krawędzi i gdyby nie Ash, pewnie skończyłabym kiepsko.

I nagle się rozpłakałam, bo w mojej głowie zrodził się pewien plan. Był moją jedyną nadzieją, żeby jeszcze z tego wyjść, więc po prostu zaczęłam szlochać, a potem udało mi się uronić łzy.

- Ness, co ty? - prychnął. - Jesteś aż tak słabym psychicznie pieskiem? - rzucił rozbawiony i podszedł, ściskając moje policzki tak, że musiałam na niego popatrzeć. - Uspokój się, tu już nie ma nad czym płakać, wszystko ustalone. - pogładził kciukiem moją skórę, a potem dał mi mocnego liścia, na co rozpłakałam się bardziej. - Zaraz się chętnie zajmę twoim zajebiście seksownym ciałem, dziwko. - pociągnął mnie za włosy.

Nexy Ross [zakończone]Where stories live. Discover now