T W E L V E

4.4K 216 264
                                    

Od mojej słynnej w całej szkole akcji z Johnsonem minął już tydzień, a co za tym idzie, już nie byłam zawieszona w prawach ucznia. Końcówka października rozpieszczała pogodą. Ciepłe promienie jesiennego słońca pieściły moje piegowate policzki, a ja cieszyłam się tą beztroską chwilą, zanim moje uszy będą zmuszone do wysłuchiwania tego bezsensownego szkolnego gówna.

Wpadłam do sali lekko spóźniona, ignorując po drodze wszystkie spojrzenia. Musiałam się przyzwyczaić, że przez najbliższy czas będę w szkole sensacją, no bo pobiłam przecież wielkiego Roy'a, króla wygrywu. Usiadłam obok Camilli i w gruncie rzeczy, pomimo wszystko, czułam się naprawdę swobodnie. Mieliśmy zastępstwo z gościem od biologii i stwierdził, że zrobimy sobie inną lekcje niż zwykle, skoro to nadprogramowa godzina. Nauczyciel zaczął jakże interesujący wykład o tym, czym w ogóle jest biologia i tego typu pierdoły. Ja natomiast myślami odbiegłam do sprawy Asha i jego żony. Zadzwoniłam do niego w weekend, bo wcześniej nie udało mi się z nim skontaktować. Wyjaśnił krótko, że szczerze porozmawiali i razem pójdą na badania, a później da mi znać. Cokolwiek to znaczyło, miałam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.

- Ross! – Moje nazwisko padło z ust nauczyciela, wyrywając mnie z zamyślenia. – Możesz nam zdefiniować to pojęcie? – spytał, wpatrując się we mnie zirytowany, gdyż widział, że obserwowałam drzewa za oknem, które zresztą naprawdę uważałam za, o wiele ciekawsze, niż ta szkoła.

- Słucham? – otrząsnęłam się po chwili i spojrzałam na niego ze zdziwieniem, iż wie, jak w ogóle się nazywam. – Pytam już trzeci raz: czy wyjaśnisz pojęcie „nauka"? – zaakcentował ostatnie słowo.

- Yyy... - Pół klasy parsknęło śmiechem na moją rozbudowaną wypowiedź, ale niestety dzisiaj chyba tylko na tyle mnie stać. Szczerze mało mnie obchodziło co się tu dzieje. Profesor westchnął bezsilnie i sam odpowiedział sobie na pytanie.

- Cóż, skoro wiemy, że nauka jest dochodzeniem, to i wy dzisiaj pobawicie się w szpiegów – rzucił po krótkim wyjaśnieniu.

Co, kurwa?

Bawimy się w detektywów?

Dajcie mi laptopa, a za dziesięć minut będę wszystko wiedzieć.

- Zdaję sobie z tego sprawę, że większość z was nie usiadła ze sobą z czystego przypadku, lecz pewnie dobrze się znacie i dogadujecie. Dlatego rzucam wam pewne wyzwanie, które, jak się spodziewacie, później ocenię – mówił, a ja zerknęłam na Camę, która przewróciła oczami. – Otóż, zadanie będzie polegać na dochodzeniu kim jest nowo poznana osoba. Musicie się dowiedzieć o niej jak najwięcej. To poważny projekt i radzę wam go nie zawalić, a cudów nie wymagam. – popatrzył na mnie groźnie.

Ej, czemu ja?

W takich sprawach jestem akurat dobra...

- No to szybciutko, dobierzcie się w pary z osobami, o których wiecie najmniej.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Szczerze znałam tylko imiona tych ludzi i to nie wszystkich. W całej klasie wiedziałam „coś więcej" na temat kilku osób z paczki Camy i to byłoby na tyle. O mnie, natomiast, mogłaby powiedzieć cokolwiek moja przyjaciółka i... Chyba tylko ona. Oczywiście wszyscy wiedzieli kim jestem. Nexy Ross, ruda z trzeciej klasy, która pobiła Johnsona. Trzy informacje. Nic więcej.

Cama sobie gdzieś poszła, a ja nie wykazywałam żadnych chęci do tego projektu, bo po co się męczyć, więc siedziałam tylko patrząc obojętnym wzrokiem na resztę ludzi. Jak ktoś chce coś o mnie wiedzieć, niech się pofatyguję, ale może dostać dość słabą ocenę, bo mojego życia nie zdradzę. Przykro mi ludziki. Nie dowiecie się nawet gdzie mieszkam.

Nexy Ross [zakończone]Where stories live. Discover now