T H I R T E E N

4.4K 220 172
                                    

Weszłam do budynku FBI i od razu udałam się na górę, do gabinetu Asha. W nocy wpadłam na pewien pomysł dotyczący jednej, nierozwiązanej sprawy i chciałam się nim szybko podzielić z Hetfieldem. Moją głowę zaprzątało wiele myśli i byłam lekko nieogarnięta, więc wparowałam do pomieszczenia bez pukania.

Ku mojemu zdziwieniu porucznik nie był w gabinecie sam. W sumie było po ósmej rano, więc mogłam się tego spodziewać. Cholera.

- Oh, przepraszam bardzo, że przeszkadzam, ale mam ważną sprawę... - rzuciłam, nie zwracając uwagi na drugiego mężczyznę.

- Nexy, czy ty nie umiesz pukać? – warknął zdenerwowany Ash, co mnie lekko zdziwiło, ale potem zrozumiałam jego emocje, ponieważ moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem interesanta i z lekko opóźnionym zapłonem ogarnęłam kto to jest.

Ja pierdolę, mam przejebane.

Chwila, czy on ma krawat w jajka sadzone?

- O kurwa – rzuciłam zdenerwowana. – Znaczy przepraszam, ja... Nikt mi nie powiedział, że będzie wizytacja. To ja już może... Ehm, przyjdę później – zaczerwieniłam się i chciałam niezauważenie opuścić pomieszczenie, ale niestety ktoś miał inne plany.

- Stój – powiedział lekko rozbawiony moim zachowaniem John Dymberly, pieprzony dyrektor całego FBI, więc zatrzymałam się i spięłam natychmiastowo. – O co chodzi? Chętnie zobaczę jak tu się normalnie pracuje, bo mam dość jeżdżenia po całym kraju, gdzie każdy na wieść o moim przyjeździe zachowuje się, jakby miał kija w dupie. – przewrócił oczami, a ja mocno zdziwiłam się, że tak poważny człowiek, potrafi być wyluzowany i nawet dość miły. – Jak ten tutaj mężczyzna przed nami. – wskazał na Asha, który poczerwieniał, co lekko mnie rozbawiło.

- Ale... To w zasadzie nie jest taka ważna sprawa i to naprawdę może poczekać... - próbowałam wybrnąć z sytuacji, no bo sprawdzanie pewnej hipotezy dotyczącej jednej z trudniejszych spraw przy samym dyrektorze FBI, to nie moja bajka.

- Weź przestań się denerwować i może się przedstaw, bo jak widzę ty wiesz kim jestem, a ja nie za bardzo.

- Nassy Ross – rzuciłam, nie wiedząc, czy mam mu podać rękę, czy co do chuja zrobić. Nikt mnie kurwa nie nauczył jak się zachowywać w stosunku do ważnych osób w państwie.

- Hej, młoda, czy ja naprawdę jestem taki straszny? – zaśmiał się, widząc moje zdenerwowanie. – Uspokój się.

- Jak mam się uspokoić, skoro chce pan właśnie zobaczyć na MOIM przykładzie jak tu się pracuje, a do tego Ash cały czas świdruje mnie wzrokiem chcąc mi przekazać, żebym lepiej stąd wyparowała, albo będę miała przejebane? – wyrzuciłam w końcu z siebie, na co Hetfield przybił sobie z otwartej ręki w czoło, a Dymberly znów się roześmiał.

- Dobra, spokojnie, jesteś praktykantką? Jaki masz stopień? – rzucił podsuwając mi krzesło, a sam usiadł na innym. Niepewnie zajęłam miejsce i popatrzyłam na niego.

- W zasadzie to ja nie jestem agentką – wyjaśniłam i posłałam Ashowi błagalne spojrzenie.

- To jest jedna z tych trzech osób, z programu, który stworzyłem dwa lata temu. Pamięta pan, dyrektorze? Trójka uczniów, którzy mieli świetne predyspozycje policyjne – odparł Hetfield, za co byłam mu wdzięczna.

- Rzeczywiście! Było coś takiego... No i jak się spisują?

- Jako przyszli federalni, wręcz znakomicie. Dużo spraw zostało zamkniętych dzięki nim. Natomiast trochę brakuje im kultury i odpowiedniego zachowania – zaakcentował ostatnie zdanie, rzucając mi zirytowane spojrzenie.

Nexy Ross [zakończone]Where stories live. Discover now