T H I R T Y - T H R E E

3.3K 176 56
                                    

- Musimy jechać jeszcze na stację benzynową – powiedziałam, patrząc na ilość paliwa na wyświetlaczu.

- Nie ma sprawy, nie spieszy nam się – rzucił Tom, a Matt przytaknął tylko.

Podjechałam na stację i zatankowałam do pełna, a chłopaki poszli do środka, bo coś tam sobie chcieli kupić przed imprezą. Dzisiaj ludzie organizowali dużą bibę dla całego rocznika i znajomi powiedzieli, że mam być, więc ostatecznie razem z Camilą załatwiłyśmy sobie wolne, bo był piątek, a że jutro miałam akcję, to nie mogłam pić, więc robiłam za szofera. Zamknęłam samochód i też skierowałam się do środka, żeby zapłacić.

- Dzień dobry, trzecie stanowisko – powiedziałam do siwego mężczyzny, który musiał być już dobrze po pięćdziesiątce.

- Gotówka, czy karta? – spytał, a ja wyciągnęłam banknoty, co zauważył.

Uregulowałam rachunek i poszłam do chłopaków, którzy stali pod lodówką z piwem.

- Coś bierzecie? – zapytałam, skanując butelki wzrokiem.

- Wybieramy właśnie – odparł Tom. – Co myślisz o tym smakowym?

- Nie wiem i tak nie pije, bo prowadzę. – wzruszyłam ramionami i wtedy usłyszeliśmy jakieś krzyki, więc wszyscy popatrzyliśmy zaniepokojeni w tamtą stronę.

- Dawaj pieniądze! – krzyknął zamaskowany mężczyzna, który właśnie wbiegł do sklepu i celował z broni w kasjera.

- Zostańcie tu – szepnęłam i podeszłam stanowczo, lecz powoli, tak, żeby facet mnie usłyszał, ale nie uznał za zagrożenie.

- Odsuń się! – rzucił w moją stronę, przenosząc gnata na mnie, więc podniosłam ręce.

- Spokojnie.

- Zamknij się! Pakuj pieniądze jak już przyszłaś, bo ten dziadek zaraz tu zejdzie – warknął.

Rzeczywiście, starszy mężczyzna był cholernie przerażony i oddychał bardzo szybko.

- To muszę się dostać do kasy, przestań do mnie celować – powiedziałam, udając lekko przestraszoną. – Daj mi przejść.

- Nie mów mi co mam robić i się, kurwa, rusz.

Podeszłam w jego stronę, z teoretycznym zamiarem przejścia obok, ale gdy już znalazłam się tuż przy mężczyźnie, wyrwałam mu pistolet, zaczynając w niego mierzyć.

- Na ziemię! – rzuciłam stanowczo. – Na ziemię, kurwa, albo dostaniesz kulkę! – wrzasnęłam, więc ostatecznie uklęknął powoli. – Niech pan zadzwoni na policję – powiedziałam spokojnie do pracownika. – Wszystko w porządku? - spytałam, widząc, że słabo kontaktuje. – Ani drgnij! – warknęłam znów, bo przestępca chciał wykorzystać to, że nie jestem na nim całkowicie skupiona. – Tom, Matt! – krzyknęłam, więc chłopaki podbiegli. – Niech któryś zajmie się panem, a drugi weźmie telefon – poleciłam, więc to zrobili. – Dziewięćset jedenaście, daj głośnomówiący – powiedziałam.

- Operator numer czterdzieści trzy, w czym mogę pomóc?

- Siedemdziesiąt dwa, czterdzieści osiem, wewnętrzny pięćset trzynaście – podałam szybko kod, więc gość mnie przełączył. – Stacja benzynowa na północnej wylotówce, potrzebuję radiowóz i karetkę – poleciłam, bo zobaczyłam jak Matt łapie osuwającego się starszego mężczyznę. – Pospieszcie się – rzuciłam szybko.

- Najbliższy radiowóz jest w odległości czterech minut, karetka będzie za sześć. – usłyszałam odpowiedź.

- Dobra, dzięki – mruknęłam i pokazałam Tomowi, żeby się rozłączył. To było o wiele szybsze, bo nie musiałam odpowiadać na tysiące pytań operatora, który dopiero wtedy oceniłby czy sytuacja jest poważna i czy jest potrzeba wysłania pomocy. – Napadać na stację ci się zachciało, jak będziesz miał tego pana na sumieniu, to osobiście ci coś zrobię – powiedziałam do mężczyzny.

Nexy Ross [zakończone]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ