F O R T Y - S I X

3.2K 176 176
                                    

- I moja mama przywiozła z Hiszpanii taki zajebisty szampon do włosów. Jakaś bardzo znana w Europie firma, ale mówię wam, włosy są po nim takie gładkie - rzuciła Sandy rozmarzona do swoich przyjaciółeczek, kiedy siedziałyśmy w damskiej szatni, korzystając z przerwy.

- To czemu masz siano na głowie? - nie mogłam się powstrzymać od tego komentarza, na co Cama parsknęła śmiechem, a ona prychnęła, patrząc na mnie z pogardą.

- Odezwała się ta z rudym gniazdem - rzuciła, na co wywróciłam oczami. - A tak w ogóle to nie z tobą rozmawiam.

- Tak? A drzesz ryja tak głośno, jakbyś wygłaszała mowę dla całej szkoły - odparłam.

- Pieprz się.

Dziewczyna znów zaczęła nawijać coś, ale ja naprawdę nie wytrzymywałam jej skrzeku.

- Jak dzisiaj znowu będzie bieganie to idę się zabić. Nienawidzę głupiego sportu. - wzniosła oczy ku niebu.

- Szkoda, może w końcu byś trochę schudła - zaśmiałam się.

- Zamknij się, pierdolona szmato. - popatrzyła na mnie wściekle.

- Weź odstaw hormony, blondi - rzuciłam od niechcenia. - Idziemy? - popatrzyłam na Camilę, która przytaknęła.

Do zajęć zostały dwie minuty, dlatego wyszłyśmy z szatni i udałyśmy się na salę gimnastyczną. Zobaczyłam trenera, dlatego podeszłam do niego od razu.

- Panie Tureo, ja dziś nie ćwiczę - odezwałam się, a on się obrócił ze standardową miną zmęczenia życiem.

- Bo? - uniósł brew, a ja wskazałam na moją nogę.

- Moja kostka nie jest w dyspozycji do ćwiczeń - odparłam.

- Serio? - prychnął.

- Nie. - wywróciłam oczami. - Specjalnie zawinęłam sobie bandaż, żeby tylko nie biegać na sporcie.

- Bez takich tekstów, Ross. Na trybuny i nie przeszkadzać w zajęciach. - wygonił mnie, co przyjęłam entuzjastycznie.

Usiadłam sobie na jednej z ławek i wyjęłam telefon, chcąc popisać z Ryanem.

Do: Ryanek
Co tam?

Od: Ryanek
Jestem w pracy, piję kawę

Do: Ryanek
To przestań się opierdalać, bo zadzwonię do Asha!

Od: Ryanek
Weź uspokój swój okres, słońce :)

Do: Ryanek
Pieprz się, typie.

Od: Ryanek
Z tobą chętnie. To kiedy?

Pokręciłam rozbawiona głową i schowałam telefon do kieszeni, jednak znów poczułam wibracje.

Od: Hedges
Cześć, ruda, nie chcesz może nowych felg do swojego autka?

Do: Hedges
Skąd wziąłeś i ile chcesz?

Od: Hedges
Znajomy kupił, ale skasował sobie wózek i do nowego nie pasują. Jak dla ciebie to sprzedam za tysiaka.

Do: Hedges
To psie pieniądze...

Od: Hedges
No właśnie, a ty jesteś psem.

Do: Hedges
Owszem, psem który wyczuwa, że znajomy wcale ich nie „kupił"

Od: Hedges
Weź nie pierdol, jak się zdecydujesz to zadzwoń.

Westchnęłam, zastanawiając się chwilę, ale stwierdziłam, że muszę to dobrze przemyśleć. Nie potrzebowałam problemów, a z drugiej strony taka okazja... No i Hedges nie leciałby ze mną w chuja jeśli chodzi o jakość.

Nexy Ross [zakończone]Where stories live. Discover now