F O R T Y - E I G H T

3.1K 176 87
                                    

Rozdziały będą teraz pojawiać się nieregularnie, ale nie nakręcajcie się, że aż tak często, bo po prostu wczoraj miałam wenę. Pozderki mordy.

Minęły dwa tygodnie i już wróciłam do własnej rutyny. Szkoła, praca, a w międzyczasie spotkania z Ryanem, z którym układało nam się... Chyba dość dobrze.

Sama nie do końca wiem jak to określić. Seks był super, randki całkiem okay, nie czułam żadnych fajerwerków, ale ten związek był zwyczajnie dobry. Teoretycznie to chyba nazywało się szczęście, chociaż nie byłam pewna.

Był właśnie poniedziałek i stałam w korku, zmierzając po szkole do pracy. Musiałam pchać się do centrum, żeby odebrać swoją sukienkę na prom, która szczerze powiedziawszy była naprawdę ładna. Czarna, rozkloszowana, nie wymyślna, ale elegancka. Podobała mi się.

Wyciągnęłam ze schowka okulary i nałożyłam sobie na nos, bo słońce przygrzewało w szybę, oślepiając mnie. W radiu zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych piosenek, więc pogłośniłam ją, przypominając sobie od razu wspaniałą sobotę, którą spędziliśmy na festiwalu muzycznym.

To było extra uczucie. Co prawda, ilość osób w jednym miejscu była statystycznie tak wielkim prawdopodobieństwem zamachu bombowego, jak gra w rosyjską ruletkę z pięcioma nabojami na sześć możliwych, ale kto by się tam przejmował. Liczyła się dobra zabawa, muzyka i alkohol. Było genialnie, szczególnie, że poszłam tam z Ryanem i przyjaciółmi.

Zadzwonił mi telefon, więc pieprząc przepisy odebrałam go, przykładając do ucha.

Raczej nie stanowiłam zagrożenia na drodze stojąc w korku.

- Hej, Hedges - rzuciłam, widząc wcześniej jego nazwisko. - Co tam?

- Za parę godzin będę w LA, mam twoje felgi - odparł i jego głos był lekko niewyraźny, więc przypuściłam, że jedzie samochodem, mając mnie na głośniku.

- O to świetnie, wpadnę do twojego klubu jak skończę robotę. Koło dziewiątej może być?

- Wpadaj kiedy chcesz, masz mój numer.

- Dzięki, stary, do zobaczenia - mruknęłam i się rozłączyłam.

Zaparkowałam pod bazą FBI i udałam się do środka. Byliśmy w trakcie opracowywania jakiegoś wywiadu, więc chciałam się udać do mojego aktualnego stanowiska pracy, ale poczułam ścisk w żołądku, uświadamiając sobie, że nie jadłam nic od śniadania, bo w porze lunchu musiałyśmy z Camą spisać zadanie.

Zamiast więc udać się na górę, skierowałam się do stołówki z zamiarem kupienia jakiejś kanapki.

Po przekroczeniu progu, zatrzymałam się, bo zobaczyłam na końcu pomieszczenia Ryana, który szeptał coś do jednej laski i bawił się jej włosami, a ona śmiała się cicho.

Przeanalizowałam to i wysnułam jeden niepokojący wniosek.

Wszystko wyglądało tak, jakby się mieli zaraz pocałować, a ja... Nie czułam nic.

Żadnej zazdrości, czy złości, kurwa, nic...

- Żebyście się tylko nie pocałowali, bo jesteś podobno moim chłopakiem - rzuciłam obojętnie, podchodząc do nich, a Ryan zmieszał się natychmiastowo.

- Nexy, to nie tak jak wygląda, jejku, nie gniewaj się - zaczął.

- Tylko gadaliśmy - dodała agentka.

- Spoko, przecież widziałam. - wzruszyłam ramionami. - Ness jestem.

- Raven - odparła, ściskając moją dłoń.

Nexy Ross [zakończone]Where stories live. Discover now