T H I R T Y

3.6K 205 67
                                    

- Cześć – mruknęłam, wchodząc z kawą do gabinetu szefa FBI.

- Wyspana? – spytał z lekką kpiną, ale był raczej rozbawiony.

- Nie bardzo, nie wiem, czy nasza rozmowa nie mogła poczekać? – westchnęłam, siadając przy biurku.

- Nie, bo mam do ciebie sprawę – rzucił dość podekscytowany. – Podczas, gdy ty byłaś na akcji, ja załatwiałem pewną rzecz. Wiem, że sam cel twoich wczorajszych działań za dużo nam nie da, bo prędzej, czy później oni znajdą te nadajniki, ale twoje umiejętności pracy w terenie są naprawdę zadziwiające.

- Do czego zmierzasz? – spytałam zdziwiona jego słowami, a on odsunął szufladę.

- Ness, jesteś naprawdę zdolna i bez najmniejszych wątpliwości należy ci się taka nagroda. Pomimo tego, że przeczy to praktycznie wszystkim zasadom przyjmowania do służb specjalnych, ja tu rządzę i mogę wszystko, a więc pragnę cię poinformować, że w dniu dzisiejszym stajesz się agentem specjalnym FBI – powiedział spokojnie, a ja kompletnie osłupiałam.

- Jaja sobie ze mnie robisz... – mruknęłam.

- Przyjmujemy na to stanowisko od ukończenia dwudziestego trzeciego roku życia, czasem robimy wyjątki dla dwudziestojednolatków, a ty masz dopiero osiemnaście. Na szczęście jestem dyrektorem, więc ominąłem ten przepis. Testy zdałaś znakomicie, psychologiczne też, bo Jacob dał mi zaświadczenie, więc z tym nie było problemu. Cieszysz się? – spytał tak, jakbyśmy mówili o jebanej pogodzie.

- Nie wierzę... - rzuciłam, a mężczyzna podłożył mi pod nos legitymację i otworzył ją, a ja zobaczyłam swoje zdjęcie. – Ja... Nie wiem jak mam dziękować – wybuchłam w końcu radością, bo zrozumiałam co się dzieje. – Pracuję w FBI! – krzyknęłam uradowana, chociaż w zakamarkach umysłu krążyło małe poczucie winy spowodowane wcześniejszą imprezą.

- Jest jeszcze sprawa twojej szkoły, bo doszedłem do wniosku, że musisz ją skończyć, więc jeśli chodzi o umowę o pracę, zostajemy nadal przy tamtej, a w wakacje zmienimy ją na pełny etat – rzucił, a ja przytaknęłam, praktycznie skacząc z radości. – Widzę, że się cieszysz – dodał rozbawiony tym, co robię.

- Agent specjalny Nassy Ross – powiedziałam na głos, chcąc zobaczyć jak cudownie to brzmi. – W końcu będę mogła aresztować mojego nauczyciela od historii jak jeszcze raz spróbuje mi podrzucić narkotyki – stwierdziłam.

- Chwila, co? – zdziwił się mężczyzna.

- A taki incydent. – machnęłam ręką.

- Dobra młoda, broń którą ode mnie dostałaś jest twoim służbowym pistoletem, masz tu jeszcze kajdanki, no i co... Jesteś agentką. Bardzo dobrze mi się z tobą pracowało, ale za kilka godzin masz lot powrotny do Los Angeles. Wszystko wyślę ci mailem i na razie jesteś wolna. Jeśli jeszcze będę cię potrzebował, to mam twój numer i ty też możesz czasem zadzwonić. – uśmiechnął się.

- Tak, oczywiście, jeszcze raz dziękuje, nie mogę w to uwierzyć... Ktoś o tym wie?

- Tylko nasza dwójka, także jak wrócisz do LA to trochę się zdziwią – zaśmiał się. – Mam trochę pracy, więc muszę cię już wygonić. Wpadnij w drodze na lotnisko, żeby się pożegnać. – uśmiechnął się, więc wyszłam z pomieszczenia, ciągle wpatrując się w pieprzony dokument.

Nie wierzyłam w to co się stało, a jednocześnie byłam tak cholernie dumna. Skierowałam się do jakiejś restauracji, żeby coś zjeść i jednoczenie przeglądałam jakieś strony internetowe na laptopie. Odblokowałam telefon, bo właśnie dostałam wiadomość od siostry, więc odpisałam jej, nic na razie nie mówiąc o legitymacji. Kiedy popatrzyłam na ostatnie wiadomości zobaczyłam numer Hedgesa i lekko przygryzłam wargę, zastanawiając się, czy to dobry pomysł, ale ostatecznie zadzwoniłam pod ten numer, trochę zdziwiona, że jest sygnał.

Nexy Ross [zakończone]Where stories live. Discover now