N I N E

4.1K 233 43
                                    

Po dwóch godzinach siedzenia bezczynnie zaczęłam się niecierpliwić, bo o co, do cholery, tu chodzi, że cały czas mnie trzymają? Wstałam w końcu zdenerwowana i podeszłam do krat.

- Gary! – zawołałam, lecz nikt mi nie odpowiedział, więc powtórzyłam trochę głośniej. Po chwili podszedł do mnie więzienny strażnik, ale to nie był już ten sam mężczyzna.

- Co się drzesz? Poszedł na przerwę – rzucił do mnie chłopak. Widać było, że ma bliżej do dwudziestki niż trzydziestki, więc jest prawdopodobnie dopiero po szkole, albo na praktykach.

- Nowy tu jesteś? – spytałam obojętnym tonem.

- Tak, zacząłem pracę tydzień temu.

- Dobra, jestem Nassy Ross. – podałam mu rękę przez kraty, a on tylko się roześmiał cynicznie.

- Gówno mnie to obchodzi. Nie nawiązuję kontaktów z aresztowanymi – rzucił.

- Myślałam, że się przedstawisz, skoro jesteś nowy, ale widzę, że miły to ty nie jesteś – westchnęłam. – Otwórz celę, bo muszę z kimś porozmawiać – dodałam bardzo poważnie, ale znów zostałam wyśmiana.

- Siedzisz tu jak każdy inny. Nie wypuszczę cię, dopóki nie dostanę rozkazu. Jesteś głupia, czy zbyt arogancka?

- Jestem niewinna – syknęłam, a potem prawie przybiłam sobie ręką w czoło, bo to zabrzmiało tak idiotycznie.

- Jasne, wszyscy siedzą za niewinność. – przewrócił oczami.

- Wkurzasz mnie i mam ochotę ci przywalić, więc bądź tak łaskawy i daj mi chociaż pieprzony telefon – zdenerwowałam się.

- Lepiej zamknij ryj, zanim ja się wkurzę – warknął i chciał odejść, ale złapałam go za rękaw od munduru.

- Błagam – jęknęłam, bo nie miałam ochoty się z nim kłócić.

- Nie wiem, czy jeszcze masz do niego prawo, bo mogłaś wcześniej go wykorzystać. I nie dotykaj mnie, bo to ja tu mam władzę i możesz zaraz dostać paralizatorem. – uśmiechnął się chamsko.

- Kurwa! – krzyknęłam w końcu bezsilnie. – Jakieś cztery godziny temu wróciłam z pieprzonej akcji, a teraz siedzę tu jak głupia, zamiast odsypiać!

- Jaka akcja? Za co siedzisz? Jesteś z gangu? – zainteresował się strażnik, rozbawiony moją furią, co prowadziło mnie do jeszcze większej.

- W zasadzie to siedzę za nic, bo gość wycofał oskarżenie o pobicie, a takie papierki załatwia się w dziesięć minut. Więc co ja tu dalej robię!? – byłam coraz mocniej wkurzona.

- Uważaj, bo ci uwierzę – zaśmiał się. – Nie mam ochoty na dyskusję z tobą.

- Cholera! Mówię prawdę i zaraz coś komuś zrobię! – krzyknęłam. – Błagam cię, jeden telefon – jęknęłam po chwili, kiedy się uspokoiłam.

- Nie ma szans, nie chcę stracić pracy – odparł pewnie. – A po drugie, wolę popatrzyć jak się wściekasz i jak niedługo zaczniesz się rzucać, a ja wsadzę cię do izolatki – parsknął złośliwie.

- To ty zadzwoń, proszę i daj na głośnomówiący – błagałam dalej, olewając jego uwagi.

- Jesteś głucha? Uspokój się wreszcie.

- Nic nie rozumiesz... Nie wyrzucą cię, zaufaj mi, najwyżej porozmawiam z nimi – jęczałam dalej.

- Niech ci będzie, ale jak będę miał przerąbane przez ciebie, to nie wiem co ci zrobię – pogroził. Widać, że nowy, bo daje się złamać po zwykłym marudzeniu. Chłopak musi się jeszcze dużo nauczyć... Powinien traktować aresztowanych jak ostatnie ścierwo, z którym nie można wdać się w kłótnie. Jak tylko znajdę się po drugiej stronie tych krat, to przejrzyście mu to wyjaśnię.

Nexy Ross [zakończone]Where stories live. Discover now