•99. Ninety - nine•

992 75 19
                                    

Brak rozmowy i cicha, spokojna muzyka płynąca z radia sprawiają, że co raz częściej przymykam powieki. W przeciwieństwie do mnie Marco już dawno spał, ale ja wciąż miałam sporo myśli w swojej głowie, ktore nie chciały dać mi spokoju. Pierwszą był Zayn i mój pocałunek w jego policzek, któremu nie wiele brakowało, aby był pocałunkiem w usta. I tak od czasu naszego wyjścia z imprezy przyłapywałam mulata na częstym popatrywaniu na mnie. Jednak, gdy ja na niego patrzyłam jego spojrzenie było twarde i utkwione w drodze.

- Jesteśmy. - mówi cicho chłopak, a ja powoli unosze swoją głową. Alkohol, który wypiłam dawał mi nieco znaki, ale wciąż czułam się przytomnie.

Chrząkam kiwając głową. Odpinam swój pas i pociągam za klamkę od drzwi. Jednak w momencie kiedy jestem już jedną nogą na chodniku czuje uścisk na swojej ręce.

Przygryzam wargę obracając głowę w stronę mulata.

- Może tego nie wiesz, ale robienie komuś na złość, Pemberley nigdy nie kończy się dobrze dla danej osoby. - mówi uraczając mnie swoim niezłomnym spojrzeniem.

Prycham uwalniając rękę z jego uścisku.

- To za brzmiało jak groźba, Malik. - zauważam, na co nie do oczekuje się jego reakcji. Jedynie na mnie patrzy, jakby analizując każdy fragment mojej twarzy.

Wzdycham i już swobodnie opuszczam auto. Robię zaledwie jeden krok niczym do moich uszu dobiega jego głos.

- Byłabyś ostatnią osobą, której mógłbym grozić. - mówi cicho.

Wypuszczam wstrzymywane powietrzne rozluźniając zaciśniętą rękę.

- Na razie, Zayn. - odpowiadam jedynie. Dużo kosztuje mnie to, aby się nie odwrócić, ale po mocnym zaciśnieciu zębów udaje mi się dotrzeć do drzwi, które z ulgą za sobą zamykam.

- Mam dość tego dnia. - mamrocze pod nosem przebiegając ręką po swoich włosach, gdy ruszam po schodach do swojego pokoju. W salonie wszystkie światła są zgaszone i nie dobiegają stamtąd żadne dźwięki, a więc zapewne mój brat jest już w swoim pokoju. Będąc już u siebie biorę szybki prysznic i na wpół przytomna docieram do łóżka, po drodze gasząc światło. W momencie kiedy moja głowa opada na poduszkę odzywa się mój telefon.

- Nieee. - jęcze, przewracając się na bok i zaciskając powieki.

Chwilę później dźwięk zanika i nie rozbrzmiewa ponownie, więc wypuszczam wstrzymane powietrzne i z ulgą zamykam oczy tym razem bez problemu zasypiając.

~~~

Następnego dnia sięgam po telefon dopiero po śniadaniu, w zamiarze sprawdzenia czasu jaki mi pozostał do wyjścia do kwiaciarni. Odblokowuje ekran i z zaskoczeniem odkrywam, że oprócz wczorajszego wieczornego telefonu pojawiły się nowe 3 nieodebrane połączenia. I wszystkie były od Zayn'a.
Marszcze brwi w konsternacji. Dlaczego miałaby do mnie dzwonic zaledwie 15 minut po tym jak sie rostaliśmy i to jeszcze w nie najlepszej atmosferze?
Wzdycham w stając z krzesła i przechodząc do holu, gdzie wcześniej zostawiłam swój plecak. Nakładam go na plecy i ze wzorkiem wciąż utkwionym w telefonie wychodze na zewnątrz.

- Dlaczego do cholery ignorowałaś moje telefony?!

Zaskoczona natychmiast podnosze wzrok spotykając się z rozłoszczonym spojrzeniem Zayn'a.

- Co? - mamrocze zdezorientowana.

Zaciska szczękę podchodząc bliżej, podczas, gdy ja przełykam ślinę nerwowo ściskając telefon w ręce.

- Dzwoniłem wczoraj kilkukrotnie, a ty nie raczyłaś odebrać ani razu. - tłumaczy znaczenie spokojniej.

- Może dlatego, że spałam? - unosze brew.

Prycha mrużąc na mnie oczy.

- I nie słyszałaś telefonu?

Zaciskam zęby.

- Byłam zmęczona.

Parska zawiązując dłonie na torsie.

- Doprawdy? - pyta ironicznie, a ja wzdycham.

- Nie mam czasu, Zayn. Muszę iść do pracy. - mówię i próbuje go wyminąć, ale on sprawnie łapie mnie za rękę.

- Podwioze cię.

Kręce głową odsuwając się.

- Poradze sobie. - oznajmiam twardo. - Do zobaczenia.

Rzucam mu ostatnie spojrzenie i odchodze kilka kroków. Gdy nie próbuje ponownie mnie zatrzymać, przyśpieszam unosząc przy tym kącik ust.

Dochodze do kwiaciarni w kilka minut dlatego, że podczas całej drogi utrzmywałam nadane sobie wcześniej szybkie tempo, w razie jak by mulat postanowił za mną podążać. Witam się Amy, z którą nie mam czasu zamienić ani słowa, bo w kwiaciarni pojawia się pierwszy klient. Unosze głowę i praktycznie od razu uchylam usta.

- Blake?

Chłopak spogląda na mnie z uśmiechem i podchodzi bliżej.

- Miło cię widzieć, Velia. - mówi, a ja kiwam głową nieznacznie się uśmiechając.

- Co cię tu sprowadza? - pytam.

Chłopak śmieje się i nie zręcznie drapie po karku.

- Cóż potrzebuje ładnego bukietu...dla mamy, dzisiaj są jej urodziny. - wyjaśnia, a ja przytakuje i od razu ruszam się z miejsca.

- Twoja mama ma jakiś ulubiony typ kwiatka? - pytam stojąc tyłem do niego i w zastanowieniu przyglądając się kwiatom w wazonach.

- Tak, uwielbia tulipany.

Kiwam głową zabierając się do pracy. Parę minut później podaje Blake'owi gotowy bukiet, składający się z kilkunastu tulipanów w różnych kolorach.

- Dziękuje. - chłopak posyła mi uśmiech, który odwzajemniam.

W momencie kiedy Blake chce się ponownie odezwać do naszych uszu dobiega dźwięk otwieranych drzwi. Zerkam w tamtą stronę i cicho wzdycham.

- Będę się zbierał. - mówi Blake ponownie się do mnie uśmiechając. Kiwa mi jeszcze głową i odwraca się, mijając się w drodze z Zayn'em.

Spuszczam wzrok zabierając się za sprzątanie. Cicho nucąc pod nosem przechodze obok mulata, aby odnieść resztę kwiatów na swoje miejsce.

- Velia..

Zaciskam zęby uparcie go ignorując. Po odstawieniu wazonu prostuje się i w tym samym momencie zostaje złapana w tali i odwrócona. Wpadam wzrost w ramiona Zayn'a. Unosze wzrok spotykając się z jego spojrzeniem.

- Zabieram cię na randkę, Pemberley.

############################

No Zayn taki stanowczy, ale czy coś z tego będzie?😅

PS. Rozdziały będę wstawiać nie regularnie, ale zawsze będą to czwartki, a więc wyczekujcie  następnego ;)

Stalking with Love • Z.MalikTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang