•121. One hundred twenty one•

731 53 14
                                    

Następny dzień nie rozpoczął się niczym szczególnym. Wstałam, zjadłam śniadanie, a następnie zgarnęłam książkę i rozłożyłam się z nią na huśtawce w ogrodzie. Mój odpoczynek został przerwany dopiero około godziny jedenastej, kiedy to otrzymałam krótką i zwięzłą wiadomość od mulata.

Od Zayn:
Będę za 20 minut. Weź ubrania na zmianę.

Przekrzywiłam głowę i zmarszyłam brwi widząc treść tego SMS-a. Gdy wstałam z huśtawki i skierowałam się w stronę domu, wybrałam numer mulata i oczekiwałam na połączenie.

- Pemberley.. - odezwał się po odebraniu.

- Malik. - odwdzięczyłam się, zatrzymując się przy drzwiach i kładąc jedną z dłoni na swoim biodrze. - Co tym razem wymyśliłeś?

- Kto powiedział, że to ja coś wymyśliłem? - spytał, a ja przewróciłam oczami.

- Bo ty do mnie napisałeś. - odparłam, słysząc równocześnie jakieś głosy w tle. Mogłam się domyślać, że należą one do Kevin'a i Jason'a. - Gdzie nas ciągniesz?

- Spodoba Ci się. - odparł krótko. - Pamiętaj o ciuchach, będę za 15 minut. - po tych słowach się rozłączył, a ja warknęłam z frustracji.

W drodze do swojego pokoju, wybrałam numer Marco, który odebrał już po drugim sygnale.

- Gdzie jedziemy? - spytałam zaraz po przywitaniu.

- Myślisz, że wiem? - zdziwił się, na co przewróciłam oczami. Gdyby naprawdę nic nie wiedział o tej sprawie, to najpierw spytał by się o co chodzi. Z resztą przerabialiśmy to już kiedyś.

- Tak. - odparłam, wyciągając z szafy mój plecak. - Bo ty zawsze wiesz, mój drogi psiapsi. Nie wiem dlaczego.

Usłyszałam jego chichot, na co sama uniosłam kącik ust równocześnie pakując koszulki i spodenki na zmianę.

- Trzeba wiedzieć jak się ustawić, psiapsióło. - odparł.

- Jasne. - mruknęłam, równocześnie odnotowując w głowie co już spakowałam, a czego jeszcze potrzebuję.

Kontynuując rozmowę, udałam się do łazienki, aby zabrać stamtąd kilka podstawowych rzeczy typu mokre chusteczki czy zapasowe gumki do włosów. Wszystko schowałam do swojej kosmetyczki.

- Po mnie będą za 15 minut, a po ciebie? - spytałam z ciekawości. Rozejrzałam się po pokoju i po stwierdzeniu, że spakowałam wszystko, zapiełam go i zeszłam nad dół.

- Za około pięć. - odparł, a w tle dało się usłyszeć dziwny huk, gdy rozbrzmiał dźwięk klaksona. - Cholera, jednak już teraz.

Parsknęłam cicho, a Marco wymamrotał coś pod nosem i szybko się ze mną pożegnał. Z racji, że byłam już gotowa, stwierdziłam, że poczekam na resztę na podjeździe, aby nie musieli na mnie trąbić. W chwili kiedy zamknęłam za sobą frontowe drzwi, rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.

Marszcząc brwi, przysiadłam na schodku i wyciągnęłam telefon z bocznej kieszonki plecaka. Zdziwiłam się widząc na wyświetlaczu imię Blake, ale nie chcąc być nie miła, kliknęłam zieloną słuchawkę.

- Halo? - odezwałam się pierwsza.

- Cześć Velia. - przywitał się Blake, co również uczyniłam.

- Dawno się nie widzieliśmy, więc pomyślałem, że może wpadniesz na imprezę, którą jutro organizuje. - na jego słowa zagryzłam wnętrze policzka, nie wiedząc co odpowiedzieć. Lubiłam Blake, ale jednak coś mi w nim nie pasowało. Dlatego pójście tam samotnie, nie wchodziło w grę.

Z opresji nijako uratował mnie
wjeżdżący na podjazd samochód Zayn'a. Tak jak myślałam na tylnym siedzeniu oprócz Marco, siedział także Kevin, a na przednim Jason. I jeśli myślałam, że zostanie mi odpuszczony klakson, to solidnie się pomyliłam. Zmroziłam za to mulata spojrzenie, który nic sobie z tego nie zrobił i uniósł kącik ust, spoglądając na mnie wyczekująco.

- Z chęcią przyjdę. - odpowiedziałam wyginając usta w uśmiechu, kiedy do mojej głowy wpadł pewien pomysł, a raczej rozwiązanie. - O, a mogę kogoś ze sobą zabrać?

- Jasne. - zaśmiał się chłopak, po czym podał mi szczegółowy adres i po pożegnaniu, rozłączyliśmy się.

- Dłużej się nie dało? - spytał mulat, rzucając mi spojrzenie w lusterku, kiedy zajęłam miejsca obok przyjaciela. Przywitałam się z resztą, po czym spojrzałam na chłopaka.

- Jasne, że dało. - odparłam specjalnie się z nim przekomarzając.

Westchnął i przewrócił oczami, a ja się uśmiechnęłam. Mulat odpalił ponownie samochód i wyjechał z mojego podjazdu. W tym czasie zerknęłam na przyjaciela, który wystukiwał rytm piosenki lecącej w radiu, rzucając mi znaczące spojrzenia. Jakbym miała znać tą melodię i do niego dołączyć.
Zmarszczyłam brwi, wsłuchując się w tekst piosenki, którą kojarzyłam.

- Czy to jest ta piosenka od Harry'ego Stylesa? - spytałam kiwając głową w rytm, gdy się wciągnęłam.

- Tak. - przytaknął nucąc kolejne wersy z uśmiechem. Jakby był zadowolony z tego, że udało mi się rozpoznać wykonawcę.

- Ta zboczona? - rzucił mulat, marszcząc brwi. Spojrzałam na niego.

- Nie jest do końca zboczona. - zaoponowałam, a mulat uniósł brew patrząc na mnie w lusterku.

- Ale trochę jest. - mruknął wracając spojrzeniem na jezdnie, a ja przewróciłam oczami.

- To bez znaczenia. - odparłam finalnie, dołączając się do nucącego przyjaciela.

Ostatecznie przeszliśmy z nucenia na prawdziwe śpiewanie i nawet dołączyli do nas Kevin z Jason'em.

- Watermelon Sugar, high!

- Watermelon Sugar, high!

Wystawiłam język do mulata, który jako jedyny nie śpiewał, a jedynie patrzył na nas z rozbawieniem.

- Dojrzałe. - mruknął obrzucając mnie spojrzeniem, na co kolejny raz wystawiłam mu język.

- Mam to gdzieś. - zanuciłam, a on uśmiechnął się pod nosem i po kręcił głową.

Parę minut później, kiedy kończyliśmy śpiewać kolejną piosenkę, samochód się zatrzymał. Z zaciekawaniem wyjrzałam przez okno by ujrzeć...domki letniskowe.

Spojrzałam pytająco na mulata, ale to Kevin udzielił mi odpowiedzi.

- Spontaniczny wypad za miasto. - wyjaśnił wzruszając ramionami. - Akurat mieli promocje, więc dlaczego mielibyśmy nie skorzystać.

- No jasne. - mruknęłam, unosząc kącik ust. Odpięłam swój pas i sprawnym ruchem wysiadłam z auta, podobnie jak reszta.

Od razu zaciągnęłam się świeższym powietrzem i uśmiechnęłam, kiedy do moich uszu dotarł śpiew ptaków.

- Jakie pierwsze wrażenie? - spytał mulat przystając obok mnie. Spojrzałam na niego wciąż mając na twarzy szeroki uśmiech, co było dla niego wystarczającą odpowiedzią.

- Chodź, to nie koniec na dziś, Pemberley. - mruknął, obejmując mnie ramieniem i prowadząc w stronę domku.

##########################

Drodzy państwo, z okazji 28 urodzin naszego ukochanego pana Malika, leci do was kolejny rozdział. Mało w nim ognia, ale jeszcze kiedyś sie pojawi...

Iiiii to nie koniec na ten tydzień, bo czeka was niespodzianka, ale na razie ciiii.

Widzimy się xx

A dla jubilata Wszystkiego co Najlepsze, dużo inspiracji i dalszego rozwijania się❤❤❤

Stalking with Love • Z.MalikWhere stories live. Discover now