•112. One hundred twelve•

778 61 16
                                    

Zajmujemy stolik znajdujący się równocześnie niedaleko baru jak i sceny. Kiedy wygodnie się usadawiam z wyczekiwaniem spoglądam na mulata, który z neutralnym wyrazem twarzy rozgląda się po wnętrzu. Chrząkam, a kiedy jego wzrok ląduje na mojej twarzy pytam:

- Zatem co to za niespodzianka?

Przewraca oczami, wzdychając.

- Strasznie niecierpliwa jesteś, Pemberley. - mamrocze, ale podnosi się z miejsca i rusza..gdzieś. Z uwagą obserwuje jak manewruje między ludźmi, aż dociera do podestu przy scenie, gdzie zamienia kilka słów ze stojącym tam mężczyzną. A potem? Potem odbiera od niego mikrofon i jak gdyby nic wchodzi na scenę. Ustawia się na samym środku i odwraca głowę w moją stronę. Musi widzieć ten szok i niedowierzanie malujące się na mojej twarzy, bo uśmiecha się wyraźnie zadowolony.

Nim zdąże dokładnie zrozumieć co zaraz się wydarzy, muzyka zaczyna rozbrzmiewać, a z ust mulat wydobywają się pierwsze słowa. On naprawdę zamierza śpiewać karaoke.

- You keep telling me I'm free to go. - nuci jednoczesnie skupiając całą swoją uwagę wyłącznie na mojej osobie. Jakby nic innego nie istniało. - But I'm addicted to you.

- When I'm not here, you're alone
And you walked by your own. - wyraźnie wyczuwam tu aluzję, więc przewracam oczami, ale uśmiecham się.

Szybki rzut okiem po pomieszczeniu utwierdza mnie w tym, że Zayn swoim nie ziemskim głosem potrafi skupić na sobie uwagę. Wszystkie oczy były zwrócone w jego stronę, ale on i tak patrzył tylko w te jedne. Moje.

- And I think you should know
That I won't let it go. - może mi się jedynie wydawało, ale to zdanie zostało wyśpiewane w o wiele mocniejszej barwie, jakby dla wyróżnienia. Za to tym czego byłam pewna było to, że gdy te słowa wypływały z jego ust w moich oczach stanęły łzy. I mogę to zwalać na moją humorzastość podczas okresu, ale ja wiedziałam swoje. To była moja reakcja na składaną przez mulata obietnice. - I thought that it was enough
But I don't wanna say goodbye.... - tu chłopak zacisnął powieki i wolno pokręcił głową, jakby chciał zapewnić samego siebie.

Gdy tylko dźwięk melodii ustał na sali rozglęgły się głośne brawa, ale nie miały one znaczenia dla mulata, który tylko ledwie widocznie skinął głową do publiczności. Nie zareagował nawet, kiedy zaczepiło go kilka osób. Po prostu oddał mikrofon, przyjął słowa uznania od tego samego mężczyzny, który ten mikrofon mu wręczył. I z zaciśniętą szczęka zaczął się do mnie przeciskać.

Gdy był zaledwie kilka metrów ode mnie, podniosłam się ze swojego miejsca i pociągając nosem wyszłam mu naprzeciw. Nie dając mu nawet szansy na powiedzenie czegoś, przyglnęłam do niego i splotłam swoje ręce na jego karku.

- Pemberley...- wymruczał do mojego ucha, a dźwięk jego głosu tak blisko mnie i do tego jeszcze z dodatkową chrypą sprawił ze zadrżałam. - Chcesz mnie udusić?

Parsknęłam, przymykając oczy, z których w każdej chwili mogły wypłynąć łzy.

- Nie. - mruknęłam cicho, ale nie poczyniłam żadnych kroków w celu odsunięcia się, jedynie poluzowałam swój uścisk.

Mulat jedynie westchnął i objął mnie ciaśniej w talii.

- Dobrze wiedzieć. - mruknął z przekąsem. - Ałł..Pemberley!

Spojrzałam na niego miną niewiniątka, które wcale przed chwilą nie ugryzło go w szyję. Chodź, ja bym bardziej nazwała to zasysaniem skóry.

- No co? Będziesz miał malinkę? - wzruszyłam ramionami widząc jak jego oczy przybierają ciemniejszą barwę po usłyszeniu tych słów.

Uniósł kącik ust, czym kompletnie mnie zdezorientował z tą swoją zmiennością nastrojów.

Zabrał jedną rękę z mojej talii na rzecz złapanią nią za mój podbródek. Przybliżył mnie bliżej siebie, o ile to było jeszcze możliwe i z uwagą patrząc w moje oczy, zaczął mówić:

- Uwierz mi, Pemberley jestem jak najbardziej za malinkami, zwłaszcza jeśli to ty je robisz... - z każdym jego słowem podkurczałam palce od stóp. - Ale nie sądzę, że potrzebna jest nam do tego widownia. - unosił brew i nawet nie czekając na moją reakcję poprowadził nas z powrotem do stolika.

Następnych kilka minut minęło nam na jedzeniu suchych przekąsek i słuchaniu kolejnych występów. Zayn wydawał się dziwnie zamyślony, a ja wciąż byłam w lekkim szoku po jego występie. Dlatego, kiedy jakiś czas później mulat podniósł się ze swojego miejsca i wyciągnął do mnie dłoń, zmarszczyłam brwi.

- Co?

Uniósł kącik ust kryjąc w swoim spojrzeniu tajemnice.

- To jeszcze nie koniec, Pemberley. - oznajmił zachęcająco machając do mnie palcami wciąż wyciągniętej dłoni.

Spoglądając na niego pobłażliwie podniosłam się i podałam mu swoją dłoń. Od razu splótł nasze palce i pociągnął w stronę wyjścia. Kątem oka udało mi się jeszcze zauważyć, że na stole zostały pozostawione pieniądze.

- To znaczy? - spytałam, kiedy zatrzymaliśmy się przy aucie mulata. Zawiązałam dłonie na piersi i uniosłam brew, kiedy mnie puścił i przeszedł na drugą stronę auta.

Uniósł głowę jak i kącik ust po czym puścił mi oko, niczym zasiadł na miejscu kierowcy.

- Aha. - mruknęłam do siebie zaciskając wargi. - Uwielbiam takie odpowiedzi. - dopowiedziałam otwierając drzwi i siadając na miejscu pasażera.

- A jeszcze bardziej niespodzianki. - sarknęłem.

I wszystko co stało sie później mogłam zwalić tylko na swój za długi jęzor.

############################

Hejka!
W końcu leci do was nowy rozdział, który jest dosyć uroczy? Tak mi się przynajmniej wydaje.

Przepraszam was za tą dłuższą przerwę, ale wynikała ona głównie z mojego wdrażania się w życie studenckie.

Mam nadzieje, że następny uda mi się dodać szybciej ;)

Do zobaczenia!

Stalking with Love • Z.MalikTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon