•152. One hundred fifty- two•

315 29 3
                                    

- Z pewnością wydarzy się tu coś złego.

Zacisnęłam usta, wyciągając przed siebie dłoń, kiedy zauważyłam jak zaczął się do mnie zbliżać powolnym krokiem.

- Nie było mowy o zabijaniu. - rzuciłam żartobliwe.

- Oczywiście. - przytaknął przybierając podstępny wyraz twarzy i w tym samym momencie uruchamiając swój karszer.

Zdołałam jedynie zamknąć oczy nim poczułam na sobie strumień różowej piany. Jednak dzielnie zniosłam ten atak i gdy w końcu się skończył, dumnie uniosłam głowę.

- Tylko na tyle cię stać, Malik? - prychnęłam, pewnie chwytając swoją broń i przytrzymując ją przed sobą. - Może teraz spróbujesz?

Uśmiechnął się pod nosem, po czym zerknął do tyłu gdzie stał zaparkowanym jego samochód. Również spojrzałam w tamtym kierunku i w mojej głowie narodził się plan.

- Myślisz o tym samym co ja? - spytałam nie odrywając swojego wzroku od auta, ale równocześnie przechylając głowę i marszcząc brwi.

- Zdecydowanie.

Zerknęłam na niego kątem oka i skinęłam głową na okno od strony pasażera. Odpowiedział tym samym, po czym przeszedł powoli na drugą stronę samochodu.

Przybierając neutralny wyraz twarzy, podeszłam do samochodu od strony pasażera i delikatnie zastukałam w okno. Od razu w moją stronę zwróciła się głowa Kevin'a, który był w trakcie pożerania żelków. Miałam ochotę przewrócić oczami, ale jedynie zacisnęłam usta i dałam mu znak, aby wysiadł.

- Masz dość poważną minę, Velia. - skomentował, gdy tylko stanął przede mną.

- Zapewne miałbyś podobną gdyby ktoś spryskał cię różową pianą. - odparłam, a chłopak dopiero wtedy zeskanował mnie wzrokiem.

Jego usta ułożyły się w literę "o', na co wewnętrznie parsknęłam śmiechem.

- Do twarzy Ci? - zasugerował nie pewnie.

Uśmiechnęłam się sztucznie po czym nie pozornie wycofałam do tyłu, równocześnie widząc kątem oka jak Zayn także zdołał wywabić Jason'a.

- A tobie? - uniosłam brew, zaciskając dłoń na karszerze.

Chłopak zaśmiał się nerwowo, po czym wykonał kilka kroków w tył.

- Wiesz..nie pasuje mi do oczu. - odparł, ale ja nie zamierzałam dłużej czekać. Wcisnęłam przycisk, a różowa piana poleciała wprost na zaskoczonego Kevin'a.

Dobrze, że byliśmy sami na myjni, bo jego krzyk był słyszalny za pewne w całej pobliskiej okolicy. Z resztą podobnie jak Jason'a, który od razu zaczął uciekać przed Zayn'em.

A skoro mowa o nim, wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia, po których zwróciłam swoją głowę z powrotem w stronę Kevin'a i nie mogłam zareagować inaczej niż zacisnąć usta i przygotować się na kolejne spotkanie z różową pianę. Gdyż jakimś cudem chłopak dobył kolejnego karszera i mierzył nim prosto we mnie.

- Co teraz? - uśmiechnął się triumfalnie.

- No cóż.. - westchnęłam, widząc kątem oka zbliżającą się postać. - Zapomniałeś, że nie jestem sama.

Nim Kevin zdążył choćby ponownie unieść karszer poleciała na niego piana, która oblepiła jego koszulkę i osiadła na jego włosach.

To za początkowało "mini wojnę", podczas której podzieliliśmy się na dwie drużyny: mnie i Zayn'a oraz Kevin'a i Jason'a. Ostatecznie cała nasza czwórka skończyła oblepiona różową pianą, którą później zmyliśmy zwykłą zimną wodą.

Trzesąc się z zimna stanęliśmy przed autem mulata, który spoglądał po naszej trójce mając poważny wyraz twarzy.

- Nikt nie wejdzie do auta będąc mokrym. - oznajmił, na co spojrzeliśmy na niego z niedowierzaniem.

- To co mamy się rozebrać do naga? - sarknęłam, ale widząc zamyślone spojrzenie chłopaka od razu tego pożałowałam. - Żartowałam. - dodałam zapobiegawczo.

- Wiem. - mruknął, rzucając mi przelotne spojrzenie.

- Ale wiecie nie możecie powiedzieć, że się dobrze nie bawiliśmy. - rzucił luźno Kevin, bujając się na boki, aby nieco się rozgrzać.

Westchnęłam, uśmiechając się lekko.

- Tak, przyznaje to był jeden z najlepszych wieczorów. - odparłam, a po chwili poparł mnie też Jason.

Zayn obrzucił nas spojrzeniem, ale westchnął i skinął głową.

- Później pomożecie mi to wysuszyć. - rzucił mulat machając ręką i podchodząc do samochodu od strony kierowcy. - Wsiadajcie, bo trzęsiecie się jak chihuahua.

- Odezwał się ten, którego ani razu nie przeszły dreszcze.

Zmrużył oczy przyglądając mi się przez chwilę.

- A przypomnieć Ci kto rozpoczął całą tą "bitwę". - zrobił cudzysłów palcami, patrząc na mnie wymownie.

- To był przypadek. - odparłam od razu biorąc się pod boki.

- Długo zamierzacie tam jeszcze stać i marznąć? - odezwał się Jason, który już chwilę temu zajął miejsce w samochodzie razem z Kevin'em.

- No właśnie, Pemberley. - mulat uniósł kącik ust, otwierając drzwi. - Możemy kłócić się wieczność, ale później oboje skończymy z niezłym przeziębieniem.

Zacisnęłam usta, także otwierając drzwi i zajmując miejsce pasażera.

- Tak myślałem. - odezwał się cicho chłopak po zajęciu swojego miejsca, na co westchnęłam szturchając go w ramię. - Jesteś dziś wyjątkowo brutalna. Najpierw oblewasz mnie pianą, a teraz jeszcze mnie bijesz.

Powtórzyłam swoje westchnięcie, na co uśmiech chłopaka jedynie się poszerzył.

- Zawieź mnie do domu, Malik.

___________________________________

Witajcie w kolejnym rozdziale!

Mam nadzieję, że w tych nieprzyjemnych chwilach chodź trochę umile wam czas tym rozdziałem.

Trzymajcie się ciepło i do następnego 🤗

Stalking with Love • Z.MalikWhere stories live. Discover now