•151. One hundred fifty - one•

353 29 1
                                    

- Bo robiło się kiedyś podobne rzeczy.

Przechylam głowę, skanując go wzrokiem od stóp do głowy.

- Dlaczego mnie to nie dziwi? - pytam podpierając się na ręce, której łokieć znajdował się na barierce.

Uśmiech powoli formuje się na jego ustach.

- Bo chyba zdążyłaś mnie na tyle już poznać. - mówi spoglądając w za myśleniu przed siebie. - Z każdym naszym kolejnym spotkaniem możemy odkrywać w sobie nową rzecz.

- Myślisz, że jeszcze czymś się zaskoczymy? - pytam poważnie, będąc ciekawa jego odpowiedzi.

- A ty? - unosi brew, zerkając na mnie kątem oka. - Jak myślisz?

Uśmiecham się szeroko i wzruszam ramionami.

- Nie zadawala mnie ta odpowiedź, panno Pemberley. - mówi od razu, obracając się w moją stronę.

- Innej nie dostaniesz. - ponownie wzruszam ramionami, po czym rzucając mu przeciągłe spojrzenie wycofuje się z balkonu.
Dziwny nastolatek i tak już dawno zniknął za zakrętem.

- Więc o to moja.. - ciągnie dalej wchodząc do pokoju zaraz za mną. Wzdychając, odwracam się i unoszę brew. - My nigdy nie przestaniemy się zaskakiwać.

Ledwo powstrzymuje uśmiech cisnący się na usta.

- Okej. - kiwam głową widząc jak wykrzywia usta w grymasie.

- Nabijasz się, Pemberley. - stwierdza ponuro.

Poszerzam swój uśmiech, kręcąc powoli głową.

- Wcale nie. - odpowiadam, a on unosi brew. - Twoje słowa są intrygujące.

Przygląda mi się przez dłuższą chwilę czym oczywiście się odwdzięczam.
Naszą walkę na spojrzenia przerywa dopiero cichy dźwięk wydobywający się z telefonu mulata.
Z westchnieniem sięga do przedniej kieszeni i wyjmuje stamtąd urządzenie. Widzę jak przybiera skupiony wyraz twarzy, kiedy z uwagą śledzi tekst.

Nie chcąc wyjść na nachalną, przechodze na drugą stronę pokoju i wyciągam z biurka swój kalendarz, aby prześledzić swoje zapiski na kilka następnych dni.

Po dłuższej chwili słyszy cichy szelest, a zaraz po tym głos chłopaka.

- Pemberley..

- Hmm? - mrucze, odnotowując jedną sprawę.

- Masz ochotę zrobić coś złego?

Unosze wzrok patrząc przed siebie, równocześnie z trzaskiem zamykajac kalendarz. Obracam głowę, rzucając mu spojrzenie przez ramię.

- Co proponujesz?

Uśmiecha się pod nosem, jednak szybko to maskuje, chrząkając.

- Zbieraj się. - rzuca, przechodząc na balkon i czegoś z niego wypatrując.

Przewracam oczami, sięgając po bluzę i wkładając wygodne trampki.

Gdy przechodzę na balkon od razu zauważam czego tak wypatrywał Zayn. Na ulicy z włączonym silnikiem stoi samochód chłopaka, a w nim miejsca zajmują Jason i Kevin.

- I co? - spoglądam na mulata, który podchodzi do barierki i przekłada przez nią nogę.

- Teraz wychodzimy, Pemberley. - informuje mnie, jakbym nie była świadkiem naocznym obecnych wydarzeń.

- Mam drzwi, Zayn. - przypomninam mu nerwowo przełykając ślinę.

Spogląda na mnie za drugiej strony barierki i uśmiechając się, unosi brew.

Stalking with Love • Z.MalikWhere stories live. Discover now