•160. One hundred sixty•

192 21 2
                                    

Kolejny dzień nie miał przynieść niczego nowego. Z rana udałam się do pracy, gdzie podczas przerwy wymieniłam się z Amy kilkoma informacjami. A kilka minut po szesnastej, żegnając się z szefową, opuściłam kwiaciarnię kierując się w stronę domu.
Nie miałam żadnych konkretnych planów, a z racji że Marco był dzisiaj na jakimś zjezdzie rodzinnym, nie miałam co liczyć na jego spontaniczne pomysły. Pozostawało mi zagospodarowanie swojego czasu we własnym zakresie i to właśnie planowałam zrobić.
W trakcie drogi do głowy wpadło mi paręnaście pomysłów, ale żaden nie zagościł w moich myślach na tyle długo, abym chciała go zrealizować.
W ostateczności stwierdziłam, że po przebraniu się wyruszę na miasto i dalej już zobaczę, gdzie poniosą mnie nogi.

Po odhaczeniu pierwszego punktu jakim był spóźniony obiad, skierowałam się na główny plac, na którym każdego letniego wieczoru odbywało się jakieś wydarzenie. Tym razem były to występy lokalnych zespołów, ale i pojedynczych osób.

Przystanąłem przy jednym z drzew za całkiem sporym tłumem i wsłuchałam się w obecnie wygrywaną melodię, bujając się delikatnie na boki.

- Velia? - zmarszczyłam czoło, zaczynając się rozglądać za osobą, która wypowiedziała moje imię.

- Blake. - powiedziałam widząc postać chłopaka, która akurat przepchała się przez tłum ludzi i stanęła przede mną.

- Dawno się nie widzieliśmy. - stwierdził blondyn, na co przytaknęłam, uśmiechając się delikatnie. - Dobrze cię widzieć.

Zaśmiałam się cicho, odwzajemniając te słowa.

- Wpadłeś posłuchać lokalsów? - spytałam, aby nie zapadła między nami krępująca cisza.

- Tak. W jednym gra mój dobry znajomy. - przyznał, a ja postanowiłam ciągnąć temat. Rozmawialismy do momentu, kiedy to jeden zespół zszedł ze sceny, a pojawił się na nim kolejny. Wtedy też Blake uśmiechnął, oznajmiając że to właśnie w tym zespole gra jego znajomy. Spytał także czy chciałabym podejść z nim pod scenę, aby później poznać wspomnianego znajomego, ale grzecznie odmówiłam. Tu było mi dobrze i wolałam nie pchać się między ludzi.

- W porządku, więc do zobaczenia? - spytał, na co przytaknęłam, machając mu.

Gdy zniknął w tłumie, zorientowałam się, że już prawie cały plac został zajęty przez zainteresowanych tym wydarzeniem ludzi. Aby później uniknąć problemów z wydostaniem się, przeszłam kawałek, aby przystanąć przy wyjściu z placu. Było tu o wiele spokojniej mimo, że z pobliskich restauracji i pubów dało się słyszeć dobrze bawiących się ludzi.

Zaciągnęłam się ciepłym wieczornym powietrzem i uniosłam kącik ust, gdy poczułam znane perfumy. Idealne połączenie. Zerknęłam w bok, widząc tam postać Zayn'a, który trzymając ręce w kieszeni czarnej bluzy, przysłuchiwał się występowi.

- Widzę, że i ciebie tu przywiało, Pemberley. - odezwał się, przenosząc na mnie swoje spojrzenie. Widocznie musiał wyczuć mój wzrok.

- Czy my kiedykolwiek spotkamy się w normalny sposób? - spytałam, nie odpowiadając na jego zaczepkę.

Uniósł brew, patrząc na mnie z ledwo widocznym uśmiechem.

- Teraz nie jest normalny? - spytał, podchodząc bliżej.

- Gdyby taki był to najzwyczajniej podszedł byś do mnie bez żadnego zaskoczenia i zwyczajnie się przywitał. - powiedziałam. - A tak to, na co czekałeś?

Uśmiechnął się jakby znał jakąś słodką tajemnicę i nie chciał się nią podzielić.

- Obserwowałem cię.

Stalking with Love • Z.MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz