- Możesz mi powiedzieć dlaczego chodzimy jak idioci po markecie o tej porze? - narzekałam, podążając za przyjacielem, który z uwagą rozglądał się po każdej alejce.
Zbliżała się godzina 22, a Marco paręnaście minut wcześniej podczas naszego kolejnego wspólnego wieczoru oznajmił, że niezwłocznie potrzebuje jednej rzeczy. Gdy spytałam o co dokładnie chodzi, wymigał się odpowiadając, że to niespodzianka. Zirytowana do granic możliwości zebrałam się i przyjechałam tu z nim, by.. właściwie nie wiem co, bo na razie chodzę za nim jak głupia.
- Jeśli nie zdecydujesz się w ciągu 10 minut biorę lody i wracam do domu, z tobą czy bez. Dla mnie nie ma różnicy. - dodałam, gdy nie zareagował.
- Musiałabyś iść z buta. - odparł, co świadczyło, że jednak mnie słucha.
- Jestem gotowa na takie poświęcenie. - oznajmiłam, chociaż o tej porze ten spacer nie brzmiał za dobrze.
- Lody Ci się roztopią.
Uchyliłam usta, wzdychając.
- Zdecyduj się, Marco.
- Wskakuj na barana. - oznajmił nagle, na co został obdarzony powątpiewającym spojrzeniem.
- Coś Ci siadło? - spytałam, zatrzymując się w miejscu.
- Nie, wskakuj. - pochylił się do przodu, aby umożliwić mi zajęcie miejsca na swoich plecach.
Popatrzyłam na niego bez słowa, po czym wzruszyłam ramionami. I tak dziwniej tu już nie będzie.
Jakimś cudem udało mi się bezpiecznie znaleźć na plecach chłopaka, który mocno mnie przytrzymał.
- I co? - przechyliłam głowę, aby na niego spojrzeć.
Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
- Trzymaj się.
Ledwo wypowiedział te słowa, a już ruszył z miejsca. I to nie swobodnym chodem, a truchtem. Uchwyciłam się jego szyi jak ostatniej deski ratunku i przeklinałam, że jednak nie wybrałam tych lodów.
Po chwili jednak rozluźniłam się i nawet zaczęłam śmiać.
Dobrze, że o tej porze w sklepie było może dziesięć osób, bo w innej sytuacji spaliłabym się ze wstydu, a tak to mogłam wyglądać jak wariatka. Nigdy przecież nie mówiłam, że jestem normalna.
- Jej! - krzyknął Marco truchtając koło działu z owocami i warzywami. Stojąca tam akurat pani obdarzyła nas jedynie przeciągłym spojrzeniem i wróciła do wybierania jabłek.
Spojrzeliśmy po sobie, po czym zaczynając się śmiać, ruszyliśmy dalej. Prosto na dział z chrupkami, gdzie się ostatecznie zatrzymaliśmy.
- A teraz kochana wzamian za wożenie twojego tyłka zdejmij z najwyższej półki serowe cheetosy. - polecił przyjaciel. Aha, czyli o nie chodziło. Niezła niespodzianka.
Prychnęłam, ale rozglądnęłam się za wskazaną przekąską.
- Ile chcesz? - spytałam, gdy pochwyciłam w dłonie jedną paczkę.
- Poproszę dwie paczki.
Gdy druga paczka także znalazła się w mojej dłoni, miałam dać przyjacielowi znak, że może mnie już opuścić, ale wtedy usłyszeliśmy głośne westchnięcie.
- Dlaczego mnie to nie dziwi?
Zacisnęłam usta.
- Mnie tak samo. - odparłam, spuszczając wzrok i wyszukując nim sylwetkę mulata na końcu alejki. Pod pachami trzymał dwie paczki papieru, a w ręce puszkę Pepsi.
أنت تقرأ
Stalking with Love • Z.Malik
قصص الهواةWydajesz się niewinny, ale uważany jesteś za nieuchwytnego i niebezpiecznego - masz swoje interesy i własną misje. Więc dlaczego każdego dnia widzę cię stojącego i palącego papierosy pod moim balkonem? Okładka od: yourbadluck