•114. One hundred fourteen•

763 53 19
                                    

- Tutaj? - dopytuje kolejny raz, co chyba zaczyna wszystkich irytować. No może przesadzam, wyłącznie Zayn'a. Za to Kevin i Jason mają z nas niezły ubaw, a Marco przestał reagować na jakieś bodźce, kiedy tylko weszliśmy na dach.

- Pemberley. - mówi ostrzegawczo mulat rzucając mi spojrzenie, na co jedynie unosze kącik ust i podchodze do krawędzi przy której zatrzymał się przyjaciel.

Na szczęście ten dach był specjalnie przystosowany, a raczej zagospodarowany. Tak, że przy krawędziach zamontowane zostały barierki, a reszta powierzchni została pokryta sztuczną trawą, na której można było urządzić przykładowo piknik, gdyż umieszczono tam stoły. I właśnie taki był plan chłopaków, o czym dowiedziałam się w drodze na górę.

- Jak tam? - spytałam przyjaciela jednocześnie wychylając się delikatnie przez barierkę co okazało się błędem, gdyż od razu wzdrygnęłam się na myśl jaka odległość dzieli mnie od ziemi. Przełknęłam ślinę i obróciłam głowę w stronę przyjaciela, który przyglądał mi się z lekkim rozbawieniem.

- To raczej ja powinienem o to zapytać. - powiedział nawiązując do mojego pytania.

- Chyba tak. - wymamrotałam wzdychając i przenosząc swój wzrok na panoramę miasta rozciągającą się zarówno pod jak i przed nami.

- Moment..- zmarszczyłam brwi i wymierzyłam palec w stronę chłopaka. - Wiedziałeś, że Zayn ma mnie tu zabrać, więc o co chodziło z tym naszym wieczorem?

Westchnął przeczesując ręką włosy.

- Tak właściwie, to o tym co planuje Zayn dowiedziałem się może jakieś trzydzieści minut temu? - wyjaśnił. - Więc to nie tak, że to miałam być jakaś zmyłka.

- No ja myślę. - założyłam ręce pod piersi.

- Nie bocz się. - szturchnął mnie ramieniem, które po chwili przełożył przez mój kark.

- To nie ja jestem fochającą się księżniczką. - zanuciłam zerkając na przyjaciela kątem oka. Ten przewrócił oczami, ale uśmiechnął się.

- Oboje jesteśmy. - stwierdził, z czym nie mogłam się nie zgodzić.

- Idziecie?! - oboje odwróciliśmy w stronę wołającego do nas Kevin'a. Spojrzeliśmy po sobie, po czym wzruszając ramionami ruszyliśmy w stronę reszty, która zajęła miejsce przy jednym ze stołów. Mieliśmy szczęście, że na razie oprócz nas nikt tu nie zawitał.

Zajęłam miejsce na dwuosobowej ławce obok Zayn'a, a Marco usiadł obok na pojedynczym krześle. Jason i Kevin także zajęli dwuosobową ławkę na przeciwko nas.

- Co możecie zaoferować nam do jedzenia? - spytałam podpierając brodę na ręce.

- Cóż.. - Kevin uśmiechnął się tajemniczo i sięgnął za siebie. Po chwili na stole wylądowały dwa kartony pizzy, z których wydobywał się nie ziemski zapach. - Voilà!

Jason przewrócił oczami i sięgnął rękami pod stół spod, którego wyciągnął trzy kartony soku oraz papierowe kubeczki.

- Jesteśmy dobrze przygotowani. - skomentował dumnie Kevin, co spowodowało u nas rozbawienie.

Mój rzut kątem oka na mulata potwierdził to stwierdzenie, gdyż na jego ustach także gościł uśmiech.

- Co? - spytał chłopak marszcząc brwi, a ja zorientowałam się, że patrzyłam na niego od dłuższej chwili, tak bez powodu.

- Umm..nic. - potrząsnęłam głową, ale Zayn dalej obserwował mnie swoim czujnym spojrzeniem.

- Teraz nie dasz mi spokoju. - wymamrotałam zrezygnowana.

Uniósł kącik ust.

- Jakbym kiedykolwiek dał. - mruknął unosząc kubeczek z sokiem i kiwnął na mnie, abym także to uczyniła.

Kręcąc głową wyciągnęłam rękę po kubeczek, w który dosłownie chwilę temu Jason wlał sok.

- I co? - potrząsnęłam ostrożnie kubeczkiem, a mulat parsknął cichym śmiechem.

- Genialna. - mruknął niczym złapał moją rękę, a następnie stuknął swoim kubkiem o mój.

- Za co ten toast? - spytałam po czym wzięłam łyk soku.

Wzruszył ramionami przyglądając się mi w zamyśleniu.

- Bez okazji. - odpowiedział, ale ja jakoś nie wierzyłam jego słowom, lecz bez sensu było rozważanie tego teraz, dlatego jedynie pokiwałam głową.

- No to jemy! - oznajmił głośno Marco, wcześniej zajęty rozmową z Kevin'em i jako pierwszy dorwał się do pudełka z pizzą.

Kręcąc głową na Marco głodmora także sięgnęłam po kawałek.

~~~

Kilka godzin później, kiedy słońce zakończyło swoją wędrówkę i schowało się za horyzontem. Postanowiliśmy zacząć się zbierać.

Od długotrwałego siedzenia w jednym miejscu rozbolały mnie plecy i zdrętwiał tyłek, dlatego pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po wstaniu z ławki było rozciągnięcie zastałych mięśni.

- Aerobik to dwa piętra niżej. - skomentował przechodzący obok mnie Zayn, na co wystawiłam mu język, czego oczywiście nie widział. Za to Marco skomentował to śmiechem.

Kręcąc głową przeciągnęłam się i ruszyłam za resztą w stronę zejścia. Ostatni rzut okiem na przestrzeń, na której spędziłam dzisiaj tyle czasu sprawił, że się uśmiechnęłam notując w głowie kolejne dobre wspomnienie.

- Pemberley? - usłyszałam głos mulata, na który nieznacznie drgnęłam. - Idziesz?

Odwróciłam głowę w jego stronę i westchnęłam kiwając głową. Ruszyłam w jego stronę, ale tuż przy drzwiach zablokował mi przejście.

Uniosłam brew widząc jego twarde spojrzenie.

- Co? - utkwiłam wzrok w jego oczach.

- Ty mi powiedz. - mruknął, a ja się skrzywiłam.

- Musisz tak łatwo odczytywać drugiego człowieka?

Drgnął nieznacznie.

- Nie zawsze idzie mi to tak łatwo. - stwierdził. - A więc?

Westchnęłam i przymykając oczy wyrzuciłam z siebie:

- Nie chce aby ten wieczór się kończył, okej?- przyznałam ostatecznie, a mulat uniósł wyżej głowę tak, że patrzył na mnie nieznacznie z góry i uśmiechnął swoim jednokącikowym uśmiechem.

- Więc go nie kończmy.

Patrzyłam na niego w chwilowym zawieszeniu, które nie trwało długo, gdyż brunet usunął się z mojej drogi i kładąc dłoń na dole moich pleców delikatnie popchnął mnie do przodu.

- Co? - wymamrotałam próbując odwrócić się w jego stronę, ale przy trzymał mnie w miejscu.

- Patrz pod nogi, Pemberley. - mruknął, a ja chcąc nie chcąc posłuchałam go zaczynając schodzić po schodach. - Skoro nie masz jeszcze dość, to możemy gdzieś jeszcze zajechać.

- Naprawdę? - spytałam zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że moje słowa mogą zostać zrealizowane.

- Tak. - wzruszył ramionami. - Może jeszcze nie będę miał cię dość.

Prychnęłam, ale zaraz po tym na moich ustach pojawił się uśmiech.

Gdy staneliśmy koło samochodu Zayn'a przy którym zebrała się także reszta, przygryzłam wargę zerkając na mulata, który to po ówczesnym westchnięciu spytał:

- Kto ma ochotę na coś słodkiego?

############################

Hejka!
Leci do was obiecany rozdział, który mam nadzieje, że się podobał.

Czekam na wasze komentarze, które zawsze miło mi się czyta, gdy widze jakie emocje wzbudził w was dany rozdział😊

Widzimy się niedługo po tym jak zdam pierwszego kolosa na studiach...

Stalking with Love • Z.MalikWhere stories live. Discover now