•77. Sevenety - seven

1.2K 75 10
                                    

Dwadzieścia minut później siedzimy już w aucie. Totalnie brudni, pomimo ubrań ochrony i zmęczeni na maksa. Lecz zadowoleni i szczęśliwi. Tak samo jak Marco, który gdy tylko nas zobaczył po wyjściu z budynku zaniósł się takim śmiechem, że można go było słyszeć, aż w mieście.
Jednak śmiało mogłam stwierdzić, że to Zayn był w o wiele gorszym stanie, gdyż farba jakimś cudem dostała się także na jego włosy.
I cóż nie powiedziałam mu o tym, a on sam dowiedział się o tym dopiero przed chwilą, gdy przejrzał się w samochodowym lusterku.

- To było wredne, Pemberley. - stwierdza mulat przejeżdżając jedną ręką po swoich gęstych i miękkich włosach. Nie żebym sprawdzała.

- Może trochę. - przyznaje uśmiechając się pod nosem, kiedy z ust Marco wydobywa się głośny chichot.

Mulat jedynie prycha i kompletnie nas ignorując skupia się na prowadzeniu auta. Rzucam szybkie spojrzenie przyjacielowi, który wzrusza jedynie ramionami i wraca wzrokiem do swojego telefonu. Fajnie. Wzdycham odwracajac wzrok w stronę okna i tak dalszą część drogi przebywamy w ciszy, a parkując na moim podjeździe Zayn nawet na nas nie spogląda jedynie stuka niecierpliwie palcami o deskę rozdzielczą.

Marco wysiada rzucając ciche cześć do mulata, który prawie nie widocznie kiwa głową i dalej stuka palcami. Wzdycham i obracam się tak, aby siedzieć do niego przodem. Po dłuższej chwili w końcu obraca głowę w moją stronę i unosi brew.

- Przepraszam. - wypalam spoglądając w te ciemne tęczówki. - To było głupie - dodaje z westchnieniem.

Przez chwilę przygląda mi się w ciszy podczas, gdy ja przygryzam wargę w oczekiwaniu.

- Szczerze? - pyta spoglądając na mnie wyczekującą. Kiwam powoli głową. -Nie ruszyło mnie to ani trochę, ale chciałem zobaczyć jak będzie się starała mnie przeprosić. Chwila co?

Otwieram usta spoglądając na niego z zmrużonymi oczami.

- Co?

Czy on robi sobie ze mnie jaja?

Oblizuje usta i spogląda na mnie z ukosa. Jego spojrzenie jest puste, więc nie mogę z niego nic wyczytać.

- Niespodziewałem się, że mnie przeprosisz. - stwierdza, a w jego głosie pobrzmiewa nuta zaskoczenia. - To spore zaskoczenie.

Kręce głową, powoli przetwarzając te informacje. To wszystko było udawane, a ja głupia nawet postarałam się o przeprosiny. Świetnie.

- Dupek. - burcze odpinając swój pas w towarzystwie jego ponurego śmiechu.

Wzrusza ramionami.

- Mogę nim być.

Otwieram drzwi i sprawnie wysiadam jedynie jeszcze na chwile się pochylając.

- I jesteś. - mówię odsuwając się z zamiarem zamknięcia drzwi, ale po chwili wahania dodaje: - Ale dzięki za dzisiaj, Malik.

Unosi kącik ust i leniwie je oblizuje.

- Nie ma sprawy, Pemberley.

Kręce głową i z głośnym trzaskiem (trochę celowym) zamykam drzwi. Nie dałabym sobie odciąć ręki, ale wydawało mi się, że zdołałam jeszcze usłysześ wredna kobieta.
Śmieje się i wzruszam ramionami. Czasami tak.

***
Po odbyciu telefonicznej rozmowy z Marco, w której wyjaśniłam mu jak Malik nas wrobił. Wzięłam ciepły prysznic, który pozwolił mi na przemyślenie wydarzeń z dzisiejszego dnia i prawie od razu po wyjściu z łazienki schowałam się pod kołdrę.

Od razu zgarnęłam laptopa z szafki obok i zalogowałam się na swoje konta. Tak spędze najbliższe godziny.
Byłam w trakcie czytania kolejnego rozdziału naprawdę dobrego opowiadania, kiedy odezwał się mój telefon leżący spokojnie na szafce obok.
Westchnęłam w myślach mordując dzwoniącą osobę za przerwania mi.

- Halo? - mruknęłam nawet nie patrząc kto dzwoni równocześnie przewijając rozdział.

Usłyszałam cichy chichot, a po chwili niewyraźny głos.

- Pemberley..

Automatycznie zmarszczyłam brwi i skupiłam się na dzwoniącej osobie. A jako, że po nazwisku mówiła do mnie tylko jedna osoba to łatwo zgadłam kto jest.

- Zayn..o co chodzi? - spytałam przymykając klapę laptopa. Dzwoniący o tej porze Malik nie mógł oznaczać niczego dobrego.

- Kochanie..- czknięcie. - Pemberley d-dawno cię nie widzi-iałem.

Westchnęłam podnosząc się z miejsca. Pijany Zayn wersja 2.

- Tylko parę godzin, ale to nic. - mruknęłam cicho przewracając oczami.

- Gd-dzie j-esteś?

- W domu. - odparłam w myślach zastanawiając się po jakie licho się upijał, ale doszłam do wniosku, że przecież to Malik, a on jest nieprzewidywalny. - A ty gdzie jesteś?

Kolejny chichot i jakieś obce głosy w tle.

- Zayn, gdzie jesteś? - spytałam stanowczo równocześnie wciągając na siebie bluzę.  Dobrze, że przynajmniej nie muszę przebierać spodni.

- The luthern club. - wymruczał od razu chrząkając. - Wi-iesz co?

Mruknęłam na znak, że go słucham starając się w międzyczasie wyciągnąć pieniądze na bilet dla gburowatego kierowcy autobusu.

- N-nie mam ochot-ty tu by-yć.

Westchnęłam siadając na pierwszym lepszym miejscu.

- Dlatego po ciebie jadę, Malik.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Na dobry początek pijany Zayn😏

PS. Zapraszam was także na Versetion, gdzie już wkrótce pojawi się Zayn...jako Zayn😌

Stalking with Love • Z.MalikWhere stories live. Discover now