Nucąc cicho pod nosem usłyszaną jeszcze w kawiarni piosenkę, przemierzam drogę z powrotem do domu jednocześnie próbując dodzwonić się do przyjaciela, który odbiera dopiero po moim trzecim telefonie.
- Co jest z wami dziś? - wita mnie, a ja ledwie rozumiem co do mnie mówi przez to, że bardziej wymamrotał te słowa.
- Żałuj, że nie odbierałeś wcześniej, bo właśnie przegapiłeś darmowe śniadanie. - mówię i już po chwili słyszę jego zbolały jęk.
Uśmiecham się pod nosem, powoli dochodząc pod swój dom. Brak samochodu na podjeździe uświadamia w tym, że rodzice musieli już pojechać do pracy.
- Nie gadaj. Jak do tego doszło? - dopytuje, a ja w skrócie opisuję mu całą sytuację.- Poszczęściło się wam. - wdycha, trzaskając szafkami, więc zapewne przygotowuję sobie śniadanie. - A co z tym wyjazdem?
- Chłopaki planują wybrać się nad morze na jakieś 2/3 dni i są na tyle łaskawi, że chcą na zabrać. - tłumacze, wchodząc do swojego pokoju i z ulgą kładąc się na łóżku. Czuję jakbym po tym śniadaniu przytyła co najmniej pięć kilo. - Mamy się jeszcze dogadać co do terminu.
- Ja mogę nawet w nocy o północy. - mówi, a ja parskam słysząc ten zapał w jego głosie.
- Przykro mi, ale nikt nie zagłosuje na ten pomysł. - odpowiadam, chodź nie mam stuprocentowej pewności co do Zayn'a, po nim można się spodziewać czegoś równie szalonego.
- Wiem wiem. Sam nawet nie ruszyłbym się z łóżka.
Uśmiechnęłam się, omawiając z przyjacielem jeszcze kilka tematów do czasu, kiedy musiał się rozłączyć, aby pozałatwiać swoje sprawy. Z westchnieniem rozciągnęłam się na swoim łóżku i nawet nie byłam świadoma momentu, kiedy zasnęłam. Spałabym pewnie dłużej, gdyby nie fakt że ktoś uporczywie uderzał czymś w mój balkon. Westchnęłam zirytowana licząc do dziesięciu jakby to miało sprawić, że przybysz odejdzie. W końcu podniosłam się i podejrzliwie spojrzałam w stronę balkonu.
- Przysięgam, że jeśli to ty Zayn to to się nie skończy dobrze. - wymamrotałam, podchodząc bliżej i delikatnie odchylając zasłonę. Zacisnęłam usta łapiąc kontakt wzrokowy z szatynem.
- Już nie żyjesz. - powiedziałam, a on zmarszczył brwi, co było zrozumiałe, gdyż nie mógł mnie usłyszeć przez szybę. Otworzyłam drzwi balkonowe od razu przechodząc przez próg i podchodząc do barierki.
- Budzisz mnie dzisiaj już drugi raz, za trzecim dosłownie coś Ci zrobię. - takimi słowami się do niego zwróciłam. Uchyla usta, po czym je zaciska, aby powstrzymać uśmiech. Kiepsko mu idzie. - Widzę jak się uśmiechasz, dupku, a ja mówiłam poważnie. - oznajmiam, widząc jak przykłada dłoń do ust i spuszcza wzrok.
- Wierzę. Gwarantuje Ci, że nie obudzę cię już kolejny raz.- mówi rozbawiony. Patrzę na niego powątpiewająco, ale w końcu kiwam głową.
- Więc co cię tu sprowadza? - pytam, przebierając nogami.
Rozglądam się pobieżnie po osiedlu, ale jest pierwsza po południu, więc większość osób jest jeszcze w pracy. Jednak nie mogę zapomnieć o kilku starszych paniach, które zastępują osiedlowy monitoring.
- Wiesz co? Najpierw tu wejdź. - mówię, machając ręką.
- Nie, nie ma potrzeby. Chciałem Ci tylko coś podrzucić. - mówi, podchodząc bliżej i wyciągając rękę z niewielkim pakunkiem i wrzuca ją delikatnie na balkon.
- To nie bomba? - pytam, niczym sięgam po pakunek. Patrzy na mnie z politowaniem, po czym powoli kręci głową.
- Nie, Pemberley.
Przyglądam się niewielkiemu pudełku, po czym przenoszę wzrok na chłopaka.
- To prezent na twoje imieniny. Wczoraj nie zdążyłem i w sumie nie miałem dobrej okazji, aby Ci go wręczyć.
- Oh. - to jedno krótkie słowo wychodzi w odpowiedzi z moich ust. - Nie musiałeś, Zayn. Ta impreza to było wystarczające, mówiłam Ci...
- Wiem. - wchodzi mi w zdanie, patrząc z uwagą w moje oczy. - Ale chciałem abyś miała też coś materialnego, oprócz wspomnień które zostaną na zawsze.
Uśmiecham się szeroko, czując jak moje oczy zaczynają się szklić. Mrugam, aby widzieć go wyraźniej.
- Dziękuję, Zayn. - mówię, a on unosi kącik ust.
Spogląda na zegarek na swoim nadgarstku i marszczy brwi.
- Muszę już lecieć, ale ty otwórz go i daj znać jak Ci się podoba.
Potakuje, a on obdarza mnie ostatni spojrzeniem, po czym wsiada do samochodu i odjeżdża. Przełykając ślinę spoglądam na pakunek w swoich dłoniach i zagryzam wargę. Okej, otwórzmy to.
Wracam do swojego pokoju i przysiadając na łóżko ostrożnie rozrywam opakowanie. Marszczę brwi, gdy w ręce wpada mi eleganckie opakowanie na biżuterię. Budując napięcie dla samej siebie, podnoszę wieczko.
- Bez jaj. - szepcze, czując ucisk w klatce piersiowej. W środku znajduje się złoty łańcuszek przeplatany czerwonymi kamyczkami, całość wygląda dość delikatnie co jak najbardziej mi odpowiada. Zrywam się z łóżka, wchodząc do łazienki i podchodząc do lustra. Przykładam naszyjnik do szyi, przyglądając się swojemu odbiciu. Uśmiecham się szeroko i kręcę głową, widząc jak biżuteria wpasowuje się do mojego wyglądu. Wzdychając wracam do pokoju, gdzie odkładam błyskotkę z powrotem do pudełka i sięgam po swój telefon od razu wchodząc w konwersacje z Zayn'em.
Do Zayn: Pasuje idealnie, dziękuje!
Nie mija chwila, gdy otrzymuje odpowiedź.
Od Zayn: Wiedziałem, że będzie pasować.
Prycham, blokując telefon i usadawiając się wygodnie, przyglądam się swojemu prezentowi.
***
Kolejne dni mijały w miarę żwawo. Prawie codziennie widywałam się z Marco i spędzaliśmy czas w różnych miejscach w mieście. Z Zayn'em utrzymałam jedynie kontakt telefoniczny z racji, że chłopak był zajęty swoją pracą. Ja sama także starałam się jak najczęściej stawiać się w kwiaciarni, aby na spokojnie dostać wolne na wyjazd, którego szczegóły mieliśmy ustalić jeszcze tego popołudnia.
- Nie mogę się już doczekać. - mówi Marco, gdy powolnym krokiem zmierzamy do kawiarni, w której ostatnio widziałam się z chłopakami. Byliśmy umówieni na godzinę siedemnastą, więc mieliśmy jeszcze kilka minut w zapasie.
- Ja też. Dawno nie widzieliśmy się wszyscy razem, więc taki wspólny wyjazd to strzał w dziesiątkę. - odpowiadam z uśmiechem.
Dalsza droga mija nam w ciszy, a kiedy docieramy na miejsce zastajemy tam jedynie Zayn'a, który krąży niedaleko wejścia rozmawiając przez telefon. Marszczę brwi, widząc jego niespokojny wyraz twarzy, gdy przystajemy tuż obok niego. Kończy rozmowę i wzdychając spogląda na naszą dwójką.
- Mamy problem.
__________________________________________________________
Hejka!
Nieco opóźniony, ale jest obiecany comiesięczny rozdział. Nie ukrywam trochę specjalnie go przetrzymałam, aby pojawił się w trakcie świąt, aby je dodatkowo umilić.
Także nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam wesołych świąt i mokrego dyngusa!🐣🥰
Do zobaczenia!
KAMU SEDANG MEMBACA
Stalking with Love • Z.Malik
Fiksi PenggemarWydajesz się niewinny, ale uważany jesteś za nieuchwytnego i niebezpiecznego - masz swoje interesy i własną misje. Więc dlaczego każdego dnia widzę cię stojącego i palącego papierosy pod moim balkonem? Okładka od: yourbadluck