•103. One hundred and three•

913 70 5
                                    

- To już dziś! To już dziś! - nuci z ekscytacją Marco, na co patrzę na niego z politowaniem, a kiedy podchodzi bliżej i bierze mnie za rękę, aby następnie obrócić mnie o 360 stopni, czuje jakbym miała mu wzmian coś zrobić.

- Opanuj się, księżniczko. - mamrocze odsuwając się od niego na bezpieczną odległość, bo jeszcze przyjdzie mu na myśl, aby zacząć ćwiczyć ze mną tańce. Tego już bym nie przetrwała.

- Więcej entuzjazmu! - mówi do mnie z uśmiechem, na co w odpowiedzi otrzymuje kciuk w górę, kiedy zmierzam w stronę łazienki. Zamykam się w niej czując, że wreszcie mogę odetchnąć. Ostatnie kilka dni było na maksa przesączone przygotowaniami do balu letniego, przez co moja głowa iście pękała. Nierozumiałam tego całego szału i ekscytacji, które towarzyszyły ludziom. Nawet zwykłej sukienki nie można było kupić, bo babeczka wciskała mi iście bajkową. Cóż i tak postawiłam na swoje, dlatego w mojej szafie wisiała prosta długa sukienka w kolorze bordowym z nielicznymi wstawkami z koronki. Byłam z niej zadowoloma i to się liczyło.

Wzdychając zabieram się za swój makijaż wiedząc, że jesli się nie pośpiesze to wpadnie tu Marco i namaluje mi całkowicie inną twarz, a tego wolałabym uniknąć. Dobrych parenaście minut później kończe szpachlować swoją twarz i pozostaje mi jedynie założenie sukienki i butów razem z dodatkami oraz fryzura, którą zajmie się Marco i w tym przypadku mam do niego pełne zaufanie.

Gdy wychodze z łazienki z zadowoleniem stwierdzam, że przyjaciel opanował swoje hormony szczęścia i także zajął się przygotowywaniem.

- I jak...wow - zerkam na niego by zauważyć jego uchylone usta i spojrzenie wbite w moją osobę.

- To tylko makijaż. - zbywam go machnięciem ręki. Wyciągam sukienkę z szafy, aby nie znacznie sie wyprasowała i spoglądam na przyjaciela. - Nadal chętny do zrobienia czegoś z moimi włosami? - unosze brew.

- Ssie wie. - podnosi się równocześnie mi salutując co nieznacznie mnie rozbawia.

- To do dzieła. - mamrocze z uśmiechem siadając na krześle przy biurku, a Marco od razu łapie za prostownice.

W międzyczasie, kiedy przyjaciel zajmuje się moimi włosami ja łapie za swoj telefon i zaskoczeniem odkrywam czekającą na mnie wiadomość od Zayn'a.

Od Zayn:
Jakie plany na dziś?

Do Zayn:
Bal☺

Od Zayn:
Ah, to już dziś. Udanej zabawy

Do Zayn:
Ha, potrafię wyczuć w tym zdaniu ironie, Zayn

Od Zayn:
Nie wiem o co Ci chodzi. Do zobaczenia, Pemberley

Nie znacznie marszcze brwi, ale w tym samym czasie Marco szepcze gotowe, więc nie analizuje słów mulata, a unosze głowę równocześnie chwytając w dłoń lusterko, w którym się przeglądam. Moje włosy zostały pokręcone, a następnie spięte w wysokiego warkocza, a moją twarz okalały pojedyńcze pokręcone kosmyki.

- Nieźle. - chwale przyjaciela i całuje go w policzek, gdy zrównuje się z nim poziomem.

- Zmykaj się ubierać, bo nie zostało dużo czasu. - pogania mnie, a ja przewracam oczami.

- Jakbym miała do czego się spieszyć. - mamrocze zgarniając sukienkę i ponownie zamykając się w łazience.

Parę minut później razem z Marco jesteśmy gotowi, więc schodzimy na dół, gdzie informuje rodziców o tym, że na miejsce dotre z przyjacielem, z czym nie mają problemu. Dlatego zgarniam jeszcze niewielką torebkę z telefonem oraz chusteczkami i razem z Marco wychodzimy z domu. Pakujemy się do samochodu i uruchamiając radio ruszamy w stronę naszego celu. Oczywiście w towarzystwie wyrazistych bitów The Neighbourhood.

Teraz tylko przetrwać te kilka godzin

~~~

Bal trwał już od dobrej godziny i w tym czasie zdążyłam jedynie dokładnie zapoznać się z daniami na szweckim stole, a zwłaszcza z mini tortillami.

- Zjesz wszystkie i dla mnie nic nie zostanie. - marudzi za moimi plecami przyjaciel co komentuje westchnięciem i wyciągnięciem w jego stroni dłoni z przekąską.

- Nie ma za co.- mówię ironicznie przewracając oczami, kiedy od razu zabiera tortille z mojej ręki. W odpowiedzi dostaje jedynie jakiś pomruk, więc wzdycham rozglądając się po przybyłych osobach.

Moi rodzice zdążyli przyjechać jakiś czas temu i wplątać się w tłum, z resztą tak samo jak mój brat, który przelotnie mignął mi przed oczami.

- Chyba trzeba się w końcu stąd ruszyć. - mamrocze sama do siebie, ale Marco podłapuje moje słowa.

- No właśnie! Już dawno mogłem wywijać na parkiecie.

- Nikt nie kazał Ci tu ze mną być. - odpowiadam uśmiechając się, gdyż wiem, że go zagięłam.

Uchyla usta i rozgląda się jakby szukając ryposty, a gdy jej nie znajduje zaciska usta i mija mnie bez słowa. Na jego zachowanie kręcę jedynie głową i z postanowieniem znalezenia go później, ruszam w stronę środka sali. Po drodze mijam mniej lub bardziej znajome twarze, które gdy tylko spotkają się nasze spojrzenia racze delikatnym uśmiechem.

Z westchnieniem opuszczającym moje usta zatrzymuje się nie daleko parkietu, na którym tańczy kilkanaście par. Kiedy wciąż rozglądam się po sali niespodziewanie pod drugiej stronie parkietu miga mi obraz znajomej osoby. Marszcze brwi wysilając swój wzrok, ale postać zdołała już zniknąć.

- To mnie tak szukasz? - słyszę za sobą basowy głos, a gdy się odwracam i lekko unosze wzrok spotykam wpatrzone we mnie tęczówki chłopaka.

############################

Hejka, witam was ponownie!

Dzisiaj leci do was pierwszy rozdział z balem, a w następnym ciekawy wątek😎

PS.Postaram się w miarę regularnie dodawać następne rozdziały jak będę miała coś na zapas. A ostatnio jakoś kiepsko idzie mi z tym pisaniem.

A teraz serdecznie zapraszam was na moje nowe opowiadanie It's just my trial, które także będzie z Zayn'em. Start już w przyszłym tygodniu, więc wyczekujcie, bo tam nasz Zayn będzie jeszcze bardziej tajemniczy i intrygujący jako "anioł stróż" głównej bohaterki.

Do zobaczenia!

Stalking with Love • Z.MalikWhere stories live. Discover now