•155. One hundred fifty - five•

311 30 5
                                    

- Pemberley?

Zacisnęłam usta widząc zaskoczony wyraz twarzy mulata i zerknęłam na przyjaciela.

- Chyba jednak Kevin ich nie poinformował.

Przyjaciel także z nie tęgą miną pokiwał głową. Widząc zbliżającego się do nas Zayn'a, pochylił głowę w moja stronę.

- Co robimy? - wyszeptał konspiracyjnie.

- Zachowujemy normalnie. - odparłam w ostatniej chwili, niczym przed nami pojawiła się sylwetka mulata.

- No to będzie jazda. - mruknął Marco, ale udając że go nie słyszę skupiłam swoją uwagę na szatynie.

- Cześć Zayn. - odezwałam się, wiedząc, że niczym on zdecyduje się na jakiś ruch, minie chwila.

- Velia...- przeskanował mnie wzrokiem. - Co tu robisz? - zerknął na mojego przyjaciela, który znacząco chrząknął. - Co wy tutaj robicie?

- To moja wina! - usłyszeliśmy z głębi salonu, a po chwili obok nas pojawił się Kevin z nie tęgą miną. - Zapomniałem Ci powiedzieć, że ich zaprosiłem. Ale to chyba nie powinno...

- Tak. - odparł krótko mulat, zerkając na niego. - Nie ma problemu.

Kevin uchylił usta, które zaraz po tym zamknął.

- Okej. - mruknął, wymieniając ze mnie szybkie spojrzenie. - Chcecie się czegoś napić?

- Możecie iść. - wtrącił Zayn, niczym choćby ja czy Marco mogliśmy się odezwać. - Zaraz do was dołączymy. - dodał, obdarzając mnie nieodgadnionym spojrzeniem. Przełknęłam ślinę, chodź wcale się nie stresowałam.

- Spoko.

Nim oboje zniknęli w kuchni, Marco obejrzał się przez ramię, aby skontrolować sytuację, ale ja jedynie pokręciłam głową, na co skinął i zniknął za zakrętem.

Westchnęłam i skupiłam swoją uwagę na Zayn'ie, który nie odrywał ode mnie spojrzenia.

- Więc? - uniosłam brew, aby zachęcić go do odezwania się.

Chyba podziało, bo westchnął zbliżając się do mnie.

- Nie spodziewałem się ciebie tu.

- Właśnie widziałam. - odparłam nie mogąc powstrzymać goryczy w moim głosie. - Nie widziałam pozytywnej rekacji.

Prychnął, łapiąc mnie za ramiona.

- To nie znaczy, że cię tu nie chcę. - zaznaczył twardo.

Wzruszyłam ramionami, na których wciąż znajdywały się jego ciepłe dłonie. Chyba nie zamierzał ich stamtąd zabrać, bo jedynie zacieśnił swój uścisk.

- Po co ciągniemy tą rozmowę? - spytałam, czując lekką irytację. Chciałam tylko dołączyć do przyjaciela i delektować się przebywaniem na imprezie.

- Ty mi powiedz, bo wyraźnie coś cię dręczy. - mruknął - I to nie tylko to, że nie zaprosiłem cię na imprezę. - dodał, uśmiechając się z satysfakcją, że tak łatwo mnie przejrzał.

Uśmiechnęłam się z przekąsem. Okej, tu mnie masz.

- Dobra, niech będzie. - odparłam ostatecznie, przymrużając oczy. - Dlaczego tak nagle zniknąłeś z rana?

Mruknął pod nosem, puszczając moje ramiona.

- Naprawdę o to chodzi? - gdy przytaknęłam, parsknął krótkim śmiechem. - Pemberley... - pokręcił powoli głową. - Mieliśmy tyle takich sytuacji, a ty nagle dzisiaj postanowiłaś bardziej to roztrząsać?

Stalking with Love • Z.MalikOnde as histórias ganham vida. Descobre agora