•141. One hundred fourty - one•

494 43 12
                                    

Następnego dnia musiałam się wziąć w garść z racji, że moje wolne się już skończyło i czekało mnie kilka dni pracowania. Po przebudzeniu było ciężko, ale wystarczył widok skacowanego przyjaciela i dobra herbata z cytryną, bym odnalazła w sobie siły na dzisiejszy dzień.
I nieważne, że byłam tak nie wyspana, że do pracy dotarłam tempem żółwia.

W chwili, kiedy otworzyłam drzwi kwiaciarni poczułam wibracje swojego telefonu. Wzdychając jedną ręką sięgnęłam po urządzenie, a drugą przewiesiłam zawieszkę z 'Zamknięte' na 'Otwarte'.

Od Zayn:
Przywitał cię dzisiaj kac?

Przychnęłam, odkładając swój plecak na zaplecze i zajmując miejsce na stołku, równocześnie zabrałam się za odpisywanie mulatowi.

Do Zayn:
Jestem farciarą, więc nie😝

Od Zayn:
Po prostu nie umiecie z Marco pić

Do Zayn:
Czy ja wyczuwam w tym zdaniu wyzwanie?

Od Zayn:
Interpretuj to jak chcesz, Pemberley

Pokręciłam głową, a gdy nie otrzymałam kolejnej wiadomości, schowałam telefon do kieszeni uprzednio założonego fartucha i zabrałam się do pracy.

~~~

W trakcie przerwy zabrałam się za przygotowywanie zamówionego na popołudnie bukietu, aby później w razie ruchu nie mieć dodatkowej pracy. A niestety dziś musiałam radzić sobie bez Amy.

Całkowicie pochłonięta przez układanie kwiatów nie zwróciłam uwagi na dzwonek, który rozbrzmiał przy drzwiach. Z mojego transu wytrącił mnie dopiero ochrypły głos.

- Co oznaczają fiołki?

- Skromność, stałość w uczuciach, szczerość, tajemnicę oraz piękno i miłość. - odpowiedziałam odruchowo i dopiero po paru sekundach zorientowałam się czyj głos dobiegł do moich uszu.

Uśmiechnęłam się pod nosem i nie odwracając się, podjęłam dalszą rozmowę.

- Po co Ci to wiedzieć, Zayn?

- A margaretki? - ciągnął, nie zważając na moją pytanie.

- A co? - spytałam, odwracając się ostatecznie w jego stronę i mrużąc oczy. Dłonie podparłam na blacie, przez co wyglądałam dość stanowczo.

Ledwo zauważalnie uniósł kącik ust, gdy zbliżył się o kilka kroków i przyjął taką samą pozycję jak ja. Oboje znajdowaliśmy się na tej samej wysokości, przez co bez problemu mogliśmy patrzeć sobie w oczy.

- Byłem ciekaw. - powiedział w końcu mulat, przechylając głowę. - No i chciałem cię trochę sprawdzić.

Prychnęłam, zaciskając usta.

- I co zadowoliła cię moja wiedza? - sarknęłam, a on uśmiechnął się pod nosem.

- No nie wiem, nie powiedziałaś mi co oznaczają margaretki. - odparł z westchnięciem, spoglądając na mnie spod swoich długich rzęs.

Przez dłuższa chwilą przyglądałam mu się w ciszy, podczas której on uniósł brew.

-Margaretki są symbolem przyjaźni, życzliwości i sympatii.

Skinął głową, obrzucając mnie spojrzeniem i unosząc głowę, rozglądnął się wokoło.

- Masz jakiś konkretny cel w jakim się tu pojawiłeś? - spytałam ostatecznie, bo jego zachowanie było...zastanawiające.

- Umilam Ci czas, Pemberley. - rzucił, wzruszając ramionami.

- Dopytując mnie o znaczenie kwiatków? - uniosłam brew, nie kupując tych słów.

Stalking with Love • Z.MalikWhere stories live. Discover now