•148. One hundred fourty - eight•

353 36 1
                                    

Racze się moim drinkiem, jednocześnie z wyczekiwaniem obserwując przyjaciela, który postanowił zabawić się w wykwalifikowanego barmana i tworzy coś kolorowego. Kiedy w końcu przystaje obok, pociąga porządnego łyka ze swojego drinka i spogląda na mnie.

- Iii? - ponaglam go spojrzeniem, na co wzrusza ramionami.

- Nie wiem o co może tym razem chodzić, Velia. Ja wykorzystałem moment, aby z tobą zatańczyć, bo później mogło być ciężko. - odpowiada i brzmi to naprawdę wiarygodnie. - Ale to wcale nie jest nowe.

Unosze brew, na co on kontynuuje.

- No takie zachowanie Zayn'a. Bardziej zdziwiona powinnaś być jakby nie robił takich...- zamyśla się zapewne szukając słowa. - Odpałów?

- Bardzo pomocny jesteś mój drogi przyjacielu. - odpowiadam krzywiąc się, kiedy biorę łyka wódki zmieszanej ze spritem.

Chłopak wzdycha opierając się o blat kuchenny.

- Nie wiem co innego miałbym powiedzieć.

- W porządku. - kiwam głową i posyłam w jego stronę uśmiech. Znikający Zayn to żadna nowość. Przecież wydarzyło się to już..z dobre kilkanaście razy.

Kończe swojego drinka i pocieram dłonie o uda w dziwnym odruchu.

- Pójdę się przewietrzyć. - informuje chłopaka, na co ten kiwa głową, skanując wzrokiem tłum tańczących ludzi.

Wzdycham przepychając się obok ludzi i jakimś cudem w końcu docierając na taras. Rozglądam się dookoła, zauważając, że w ogrodzie znajduje się może z dziesięć osób. Większość wiwija na parkiecie lub się migdali.

Wytężam swój wzrok, zauważając wysoką postać stojącą nie daleko huśtawki i palącą papierosą.
Obejmując się ramionami ruszam w jej kierunku. A będąc od niego na wyciągnięcie ręki
przechylam głowę zachodząc go od tyłu i obejmując wokół szyi. Słyszę jak parska śmiechem i łapie za moje dłonie, przytrzymując je w miejscu.

- Bawisz się w podchody, Pemberley? - pyta gasząc papierosa i zerkając na mnie przez ramię.

Obejmuje go mocniej przysuwając swoją głowę blizej jego twarzy i opierając swój policzek o jego.

- Nie sądzę. - mamrocze, czując wyraźne ciepło bijące z jego ciała.

- Hmm, ja uważam inaczej. - słyszę, ale nawet nie mam czasu zareagować kiedy czuję jak zostaje oderwana od ziemi, po czym znajduje się przewieszona prze ramie mulata, z głową zwisającą w dół.

- Jak Ci tam na dole? - słysze rozbawiony głos mulata, gdy staram się zrozumieć w jakiej sytuacji się znalazłam.

- Prze-wspaniale. - odpowiadam jednocześnie kłując go paznokciem w udo, by podkreślić ironię swoich słów.

- Tak myślałem. - odpowiada z nutą tajemniczości w swoim głosie.

Marszcze brwi, kładąc dłoń na jego plecach i nie znacznie unosząc głowę.

- Co to..- nie udaje mi się skończyć zdania, kiedy świat wokoło zaczyna wirować.

I nie, wcale nie zrobiło mi się słabo. To tylko Zayn Malik zaczął się kręcić wokół własnej osi z moją osobą przewieszoną przez jego ramię.

- Zayn! - krzycze odruchowo mocniej łapiąc za materiał jego koszulki, ale plusem jest to, że nie zamykam oczu i mimowolnie odczuwam przyjemność.

Słyszę jego śmiech, a po chwili także inne głosy. Marszcząc brwi unosze głowę na tyle na ile to możliwe i rozglądam się po ogrodzie, który wiruje mi przed oczami. Udaje mi się uchwycić trzy postacie stojące niedaleko wyjścia na taras. Rozponaje w nich Marco, Jason'a i Kevin'a.

Stalking with Love • Z.MalikWhere stories live. Discover now