•154. One hundred fifty - four•

321 34 2
                                    

Obudziłam się z policzkiem przyklejonym do czegoś twardego, czując jak cała reszta mojego ciała na maksa zdrętwiała. Poprawiłam się powoli czując nieznany ciężar na swoim ciele. Po powolnym otwarciu oczu okazał się on być dwoma kocami.

Zamrugałam, w końcu przenosząc swój wzrok na obiekt, który służył mi za poduszkę.

- Wieczór pełen wrażeń, co? - zadrwił mulat wyciągając dłoń i przejeżdżając nią po moim policzku.

Nieco zaspana nie zareagowałam w żaden sposób. Wzmian tego rozejrzałam się po swoim otoczeniu, czując jak rozbudzam się całkowicie widząc, że wciąż znajdujemy się na balkonie.

- Co jest? - mruknęłam rzucając spojrzenie chłopakowi.

Westchnął, wygodnie rozsiadając się na swoim krześle. Musiało mu być w cholerę niewygodnie, zwłaszcza jeśli używałam go jako poduszki przez większość nocy.

- Zasnęłaś, Pemberley. - powiedział oskarżycielsko, pocierając oba ramiona. - A obiecana zabawa miała się dopiero rozkręcić.

- Już widzę tą zabawę którą oboje inaczej zdefiniowaliśmy. - burknęłam pod nosem i westchnęłam. -  W którym momencie zasnęłam?

Opierając głowę o ścianę, przymknął oczy i dopiero wtedy udzielił odpowiedzi.

- Mnie więcej po wypiciu czekolady, a w połowie telefonu od Kevin'a. - odparł, a ja zmarszczyłam brwi próbując to odtworzyć w swojej głowie.

Wzięłam głęboki wdech, szturchając go w ramię.

- Nie skomentowałeś mu tego, prawda?

Otworzył jedno oko, spoglądając na mnie.

- Czego? Tego, że dokładnie w tamtym momencie zasypiałaś mi na ramieniu?

Przytaknęłam ruchem głowy. Przez chwilę przyglądał mi się w ciszy.

- Skąd. - odparł ostatecznie, ponownie zamykając oko.

Pokręciłam głową, nie wierząc w to w ani jednym procencie.

Podniosłam się ze swojego miejsca razem ze stertą koców i zerknęłam na chłopaka.

- Przez całą noc spałeś bez koca?

- Nie martw się, nie było mi zimno. No i czasami pozwoliłaś mi się do siebie przytulić. - dodał żartobliwie.

W odwecie rzuciłam na niego trzymane przeze mnie koce i wycofałam się z balkonu, ale niczym zniknęłam w pokoju, zerknęłam na niego.

- Dziękuję.

Znikomy uśmiech pojawił się na jego ustach, ale była to jego jedyna reakcja. Zagryzając dolną wargę przeszłam przez pokój i wyciągnęłam z szafy rzeczy na dzisiejszy dzień.
Po ostatnim spojrzeniu w stronę balkonu, skierowałam się do łazienki, aby przygotować się na kolejny dzień.

Jakim zaskoczeniem było po moim powrocie zastanie pustego balkonu. Z dwoma złożonymi krzesłami i kocami.

                            ***

- I co tak po prostu zniknął? - dopytywał już któryś raz z rzędu Marco.

Westchnęłam przytrzymując jedną rękę cytrynę, która chciała uciec z mojego uchwytu. Złym pomysłem było pójście do sklepu i nie wzięcie reklamówki, a tym bardziej koszyka.

- Mówiłam Ci, że tak. - mruknęłam, próbując sięgnąć jedną ręką po ostatni produkt z listy, czyli banany.

W jednej ręce trzymałam resztę produktów, a przy uchu znajdował się telefon przytrzymywany przez ramię. W dużym skrócie moje ruchy były naprawde ograniczone.

Stalking with Love • Z.MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz