•119. One hundred nineteen•

669 62 16
                                    

- Hmm. - mruknęłam uśmiechając się. - Powiem to, że jeśli nie obrócisz się z powrotem na plecki to.. - podparłam się na jednej ręce i pochyliłam w jego stronę. - ...z twojej maseczki nic nie zostanie.

Cały czas się uśmiechając, spuścił wzrok i według moich zaleceń obrócił z powrotem na plecy. Zerknął na mnie i wykrzywił usta.

- Szczęściara. Twoja już zastygła. - mruknął, a ja uniosłam kącik ust.

- Zaraz będę ją zmywać. - odparłam, przenosząc swoją rękę na jego policzek, który delikatnie musnęłam opuszkami palców. Wciąż delikatnie się lepił. - Ty musisz jeszcze chwilę po trzymać.

Westchnął, przymykając powieki. Przyglądając się mu, w pewnym momencie przypomniałam sobie o pewnej sprawie.

- Odpocząłeś tak jak obiecałeś, czy robisz to dopiero teraz? - spytałam podejrzliwie, a on drgnął nieznacznie, po czym westchnął.

- Nie będę cię okłamywał, Pemberley. - mruknął, uchylając powieki i zerkając na mnie kątem oka. To była jego jedyna opcja, jeśli chciał na mnie patrzeć i nie przykleić do mojej pościeli. - Po tym jak załatwiłem pewną sprawę, to udało mi się na chwilę przymknąć oczy, ale było to może dziesięć minut? Nie wiem, miałem za dużo myśli w głowie. Dlatego teraz wykorzystuje ten czas. - zakończył i spojrzał na mnie z uniesioną brew. - Ale nie możesz mi zarzucić, że nie dotrzymałem obietnicy. - uśmiechnął się pod nosem, wyraznie zadowolony z tego, że wygrywa tą grę.

- W porządku. - przytaknęłam, bo miał rację. Miał odpocząć i to zrobił, nie umawialiśmy się ile czasu ma to robić. Zerknęłam na zegarek i z westchnięciem podniosłam się z łóżka.

- Idę to zmyć. - informuje mulata, który w żaden sposób nie reaguje. Robię może dwa kroki, kiedy nagle czuję uścisk na swojej prawej ręce.

Obracam głowę, spotykając się z tajemniczym spojrzeniem chłopaka. W zamian rzucam mu pytające spojrzenie.

- Co? - kręci głową, ale nie przestaje patrzeć na mnie w sposób, który nie do końca mi się podoba. Tak jakby...

W jednej chwili czuje grunt pod nogami, a w drugiej już nie zupełnie, gdyż znajduje się nad mulatem, a dokładniej mówiąc leże centralnie na nim. W wyniku gwałtownego opadnięcia mojego ciała, moja twarz zetknęła się z twarzą mulata, przez co nasze maseczki, lekko zlepiły się ze sobą. Otworzyłam oczy, które nawet nie wiem kiedy zamknęłam, a kiedy uniosłam wzrok napotkałam rozbawione spojrzenie mulata.

- Zwariowałeś? - burcze, uderzając chłopaka w ramię, z czego nic sobie nie robi, bo nadzwyczajnej w świecie się śmieje. - Zayn!

- Velia.. - łapie mnie za rękę, która przymierzała się do kolejnego nieszkodliwego ciosu. Przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej, o ile w ogóle to możliwe i dotyka miejsca na mojej twarzy, w którym się zetknęliśmy. - Wyluzuj trochę, skarbie.

Uchylam usta, spoglądając w jego ciemne tęczówki i marszcząc brwi.

- Myślisz, że nie potrafię wyluzować? - wypalam, a on wzdycha cicho, wzmacniając uścisk na moich biodrach. Mamrocze coś tam jeszcze o okresie.

- Nie o to mi chodziło, Pemberley. - tłumaczy, z uwagą patrząc w moje oczy. - Nie...

Nie daje mu dokończyć, bo bez zastanowienia pochylam się, układając dłonie na jego ramionach i...całuje go. Z racji, że była to nieprzemyślana decyzja szybko zaczynam jej żałować. Jednak, kiedy próbuje się odsunąć, mulat mi na to nie pozwala, przenosząc jedną ze swoich dłoni na mój kark i przytrzymując przy sobie. Równocześnie odwzajemnia mój pocałunek z gorliwością, przez co czuje jak z każdą kolejną sekundą, płonę w środku coraz bardziej. Całkowicie tracąc logiczne myślenie, zatracam się w tym pocałunku przenosząc swoją dłoń na głowę mulata, gdzie wsuwam ją w jego włosy. Mruczy cicho w moje usta, kiedy przypadkowo ciągne go za kilka kosmyków, co potęguje ciepło w mojej klatce piersiowej.
Mija chwila, niczym od zyskuje trzeźwe myślenie i odrywam się od mulata. Oboje patrzymy na siebie w szoku, ale co dziwne to ja otrząsam się pierwsza.

- Teraz już naprawdę muszę zmyć tą maseczkę. - mówię pierwsze co przyjdzie mi na myśl, ale nie spotykam się z żadną reakcją chłopaka, który wciąż się we mnie wpatruje, ale doszły do tego jego zmarszczone brwi.

- Pemberley.. - przykładam dłoń do jego ust i kręce głową. Robię to wszystko nie co nerwowo.

- Po prostu... - uchylam usta, patrząc w jego wciąż rozkojarzone oczy. - Zwalmy to na...

- Na okresowe hormony? - podsuwa, a kacik jego ust nieznacznie drga.

- Taaa. - kiwam głową z wahaniem, bo to ewentualnie wyjaśniałoby by to dlaczego go pocałowałam, ale co kierowało nim, że odwzajemnił ten pocałunek? Tego mogłam się na razie domyślać.

- Twoja maseczka zamieni się niedługo w kamień. - zauważył mulat, kłując mnie palcem w policzek. Uśmiechnęłam się, ciesząc się, że nieroztwaniamy wydarzeń sprzed chwili, ale wiedziałam, że od tego tematu raczej się nie ucieknie.

Wzięłam głębszy wdech i także zmacałam go po twarzy.

- Myślę, że twoja także jest już gotowa do zmycia. - odpowiedziałam, racząc go nie pewnym uśmiechem.

Podniosłam się z jego kolan i zaczekałam, aż mulat do mnie dołączy niczym ruszyliśmy do łazienki. Tam odkręciłam wodę w kranie, a gdy ona się nagrzewała, zerknęłam na mulata, który oparł się o ścianę obok umywalki i utkwił wzrok w spływającej wodzie.

- To zajmie trochę czasu, bo ona nie schodzi tak łatwo. - powiedziałam wskazując na maseczkę.

Chłopak uniósł wzrok, mając zmarszczone w skupieniu brwi.

- Dlatego mam lepszy pomysł. - mruknął, równocześnie wyciągając rękę i zakręcając kran.

Zmarszczyłam brwi, kiedy mnie wyminął i podszedł do stojącej w rogu kabiny prysznicowej. Otworzył drzwi i odwrócił się w moją stronę z uniesionym kąckiem ust.

- Brałam już dzisiaj prysznic. - poinformowałam go na wstępie, a on przechylił głowę, usmiechając się pod nosem.

- Świetnie, Pemberley. Ja też, ale...- zdjął buty, pozostając w skarpetkach. - We dwójkę to co innego.

Przęłknęłam ślinę i objęłam się ramionami. On chyba żartował, prawda?

- Nie masz dość na dzisiaj, tego czegoś...- wskazałam na nas.

Spojrzał na mnie spod wachlarza swoich rzęs równocześnie odpinając swój zegarek.

- Nie, ponieważ lubię patrzeć jak jesteś zawstydzona po każdym "tym czymś" i nie wiesz jak się zachować. - odparł, wzruszając ramionami.

No cóż, głęboki wdech Velia.

############################

Aaaa! Jestem tak strasznie zadowolona z tego rozdziału, bo w końcu mamy wyczekiwany pocałunek😘 no i jest troszkę bardziej gorąco.

Mam nadzieje, ze wy także podzieliliście mój zachwyt i miło wam się czytało.

A teraz życzę wam Wesołych Świąt, abyście w tym trudnym czasie cieszyli się przed wszystkim ze spotkania z rodziną, nawet nie wielką. I nie zatracili tej magii świąt!
Także dużo zdrówka i szczęścia. Trzymajcie się ciepło🤗⛄🌨🎄🎊

Stalking with Love • Z.MalikWhere stories live. Discover now