42 (102)

410 59 35
                                    

  Wrzask, jaki rozległ się po polanie był tak głośny, że przez moment nie był w stanie nic, ale to nic powiedzieć, czy też zrobić. Stał jak posąg, nie wyjmując nawet z oka chłopaka kunaia. Stał, schylony do przodu, tuż przy blondynie, gwałtownie cofającym się do tyłu.

  Krew trysnęła na boki, czuł się tak, jakby przypalała mu buzię. W tamtym momencie, mimo okropnego bólu, po zadanych sobie ciosach, chwycił się za twarz i chaotycznymi ruchami zaczął rozmazywać na niej czerwoną ciecz. Naruto w tym czasie padł na ziemię, szarpiąc się w spazmach bólu, niemal rozrywając sobie skórę przy oku.

  Wziął drżący oddech czując, jak jego nogi nie potrafią już utrzymać go w pionie. Mimo tego, że próbował za wszelką cenę stać, wkrótce opadł na kolana, jęcząc z bólu.

  I po cholerę aż tak mocno się katował? Wystarczyłoby ledwie parę draśnięć.

  Wrzaski w dalszym ciągu zagłuszały głośny deszcz, oraz dudnienie w kałuże. Czarno włosy oparł się rękami o pływającą trawę, zamykając swoje oczy i wymiotując krwią. Wszczepił palce głęboko, gdy oprócz bólu we wszystkich ranach, jego głowa zaczęła pękać, a płuca nie mogły wziąć oddechu. Zapłakał, gdy krzyk nie ustawał, a on nie mógł nic zrobić.

  Przesadził. Stanowczo.

  I właśnie dzięki temu, mógł nawet teraz umrzeć. I, o kurwa! Co jeśli Madara lub Kyūbi przejmą kontrolę nad jego przyjacielem!?

  Ale z drugiej strony, musiał sprawić, by chłopak zemdlał. Musiał to zrobić, by jego plan się spełnił, by Sasuke nie pamiętał tego zajścia, by wreszcie on, Uchiha Itachi, mógł umrzeć.

  Czy jego zachowanie nie było aby przypadkiem egoistyczne?

  Kończąc wymiotowanie, podniósł głowę na wprost, w stronę chłopaka. Nie miał siły uruchomić Mangekyō Sharingana szczególnie, że już ślepł. Dźwignął się do góry, mocno się kołysząc. Zrobił jeden krok do przodu, a po nim następne, stanowczo stawiane mimo, że jego ciało ledwo trzymało się na wietrze.

  Stojąc nad Uzumakim, miał mieszane uczucia. Może jednak zrezygnować z planu? Może jednak uspokoić nerwy, uleczyć go i przeprosić? Nie, nie miał chakry. Poza tym, gdyby tak uczynił, wszystko co przed chwilą zrobił, byłoby bezsensu.

  Odkalsznął krwią, wycierając z ust juchę. Patrzył jak ubłocone, mokre ciało trzęsło się w spazmach bólu, jak zza zamkniętych oczu wyciekała mocno krew, jak dłoń chłopaka próbuje uśmieżyć jeden ból, innym.

  W końcu, na skórze w którą wbijał swoje chude palce Naruto, pojawiły się zacięcia. Z przerażeniem i obrzydzeniem jednocześnie, patrzył jak Namikaze zrywa krótkie płaty skóry, razem z fioletowym strupem. Maź w kolorze śliwki zaczęła mieszać się z wodnistą krwią, oraz srogim deszczem, gdy wrzaski chłopaka trochę zelżały. Obrócił się na bok, przykładając do twarzy rękę, a krzyki zamieniły się na szloch.

  Itachi przegryzł swoją wargę w nadziei, że to go zmotywuje.

  Wziął oddech. To był ten moment, w którym miał mu wszystko przypomnieć, pozmieniać niekóre fakty, pobawić się umysłem dziewiętnastolatka. Tylko... On tego nie chciał.

  Ale co mógł poradzić? Musiał umrzeć do cholery, musiał.

- Nie sądziłem, że złamie cię coś tak banalnego. - Prychnął z uśmiechem na ustach. - Myślałem, że przyjmniesz to nieco lepiej, ale jak widać, przeceniłem, cię. - Ukucnął, maskując ból w swoich oczach. - W sumie, czego mogłem się po tobie spodziewać? Jesteś tylko pieprzoną maszkarą, w dodatku z Demonem.

Ten Ostatni//Naruto ffNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ