3 (63)

671 95 11
                                    

Niezbyt podoba mi się ten rozdział, szczerze mówiąc. Ale następne lepsze -> to obietnica

(Tak, są już napisane, więc to wiem.)

------------

  Uchiha Sasuke był z siebie niezwykle dumny. Porównując swoje umiejętności z teraz, a tych z przed dwóch lat, niemal wypadał poza skalę. Nie polegał jedynie na swoich niesamowitych oczach, jego umiejętności ze sztuki Genjutsu, Ninjutsu i Kenjutsu powiększyły się o taki procent, że prawdopodobnie był najsilniejszą z osób na świecie.

  Czemu prawdopodobnie?

  Otóż nie miał pojęcia, co działo się z Itachim Uchiha.

  I Uzumaki-Namikaze Naruto.

  Sasuke nie wdawał się w długie rozmowy z podróżnymi, choć naprawdę niektórzy byli całkiem... mili. To oczywiste więc, że nie miał pojęcia co się działo w Pięciu Wielkich Nacjach, gdzie jest Kasai i najważniejsze, co z jego rywalem.

  Wskoczył na drzewo, a jego czarna peleryna zafalowała. Zgarnął czarne włosy z czoła i uśmiechnął się wyzywająco.

  Uchiha Sasuke postanowił się uaktywnić.


- Jiraiya? Twój ojciec chrzestny? - Dopytał ostrożnie, a oczy blonyna ze zrozpaczonych zaczęły robić się chłodne. Był zaskoczony tą zmianą, ale zaraz później zrozumiał. Włączył się jego system samoobrony. Nie pozwalał on, by przy ludziach których cenił, pokazywał swoje potężne uczucia. Parę razy już tak miał, ale działo się to rok temu.

  Widać blondyn przyzwyczaił się do niego, jednak gdy tylko pojaiwł się ktoś nowy, stare zwyczaje wracały.

- Witaj Naruto. - Rozległ się przyjemny dla ucha głos. Szczerze mówiąc, nigdy nie wierzył w duchy, więc nie wierzył też w to, że to był prawdziwy Sannin.

- Ciebie tu nie ma. Zabiłem cię. - Stwierdził po chwili milczenia posiadacz Rinnegana. Itachi, który nadal mrużył oczy, dostrzegł ciepły uśmiech na twarzy Żabiego Mędrca.

- Tak. - Usłyszeli, a Naruto drgnął lekko. - Wiesz Naruto... - Klon chłopaka wcale nie pojawił się za starcem, a za pierwowzorem, który nieco przestraszony jednym, szybkim ruchem prawej dłoni, zabił.

  Uchiha mimo wszystko lekko się uśmiechnął w głowie. Ten ruch wyćwiczali najwięcej ze wszystkich. Namikaze nie wiedział kto stał za nim, ale bezlitośnie podcinał gardło. Ktoś mógłby powiedzieć, że to bezsensu. Przecież nie wiadomo, czy nie zabija się swojego sojusznika. Problem był taki, że na tej wojnie Naruto nie będzie miał sojuszników. Wiedział, że nie zaufa ponownie starym przyjaciołom, wiedział też, że nie będzie potrafił zaufać nowym. Itachi, nie ukrywajmy, zostanie w końcu zabity przez brata, tak jak zamierzał od samego początku. Sasuke za to też będzie chciał być może zabić Naruto więc...

  To chyba oczywiste.

- Przez ten cały czas cię obserwujemy. - Dokończył spokojnie, a jego uśmiech zatonął wśród złości. - Minato i Kushina nie mają pojęcia, co ty do cholery robisz. Czemu się tak zachowujesz!? Rozumiemy, że cierpiałeś, ale to nie jest powód...

- Jesteś pieprzoną zmarą, dobrze!? - Warknął i zacisnął pięść. - Nie muszę nic ci mówić, pewnie nawet zaraz znikniesz...! - Chciał jeszcze coś krzyknąć, ale Jiraiya wyciągnął w jego stronę rękę, a później niezwykle szybko poszybował, zaciskając dłoń w miejscu, gdzie znajdował się jakiś organ wewnętrzny. Blondyn zbladł i szybko wciągnął powietrze.

Ten Ostatni//Naruto ffWhere stories live. Discover now