Pocieszyć

630 100 11
                                    

Ale śmieszny ten rozdział.

Mogę obiecać, że kiedyś napiszę one-shot'a z NaruYagu - widziałam jak ktoś straaasznie ich shipował. W sumie to całkiem dobra jest ta para.

---------

- Czcigodna. - ANBU wszedł szybko do pomieszczenia, kłaniając się. Sakura nie widziała jego twarzy, ale po gestach rozpoznała u niego lekką nerwowość. Zmarszczyła brwi i uważnie na niego spojrzała, tak jak Tsunade.

- Co się stało? Czemu tak szybko wróciliście? Dostarczenie zwojów powinno zająć...

- Nie dostarczyliśmy ich. - Szybko powiedział. Kobieta wygięła swoją twarz w niezrozumieniu i poddenerwowaniu.

- Jak to? - Warknęła.

- Po drodze... Cholera, Tsunade-sama naprawdę nam przykro. - Sakura zdziwiła się. Samo takie zachowanie ANBU było intrygujące, a z drugiej strony nieco przerażające.

  W końcu ta jednostka była uczona całkowitej obojętności do wszystkiego, w każdej możliwej sytuacji.

- Co się stało? - Podniosła głos, właściwie krzyknęła. Po plecach Sakury przebiegł dreszcz.

- Orzeł, Jasółka. - Zszedł na bok, a do pokoju weszły dwie postacie. Ale nie to było najstraszniejsze.

  Jedna z nich trzymała w rękach nieprzytomnego lub martwego Kakashiego, a druga wlekła za sobą białowłosego Sannina, ubruzganego w czerwonej cieczy, bez najmniejszego grama życia w oczach. 


  Przetarł twarz dłonią. Od trzech minut Itachi stał przed nim i uparcie na niego patrzył, z dołu dochodziły głosy ożywionej rozmowy, a on nie mógł opanować dziwnych dreszczy przechodzących po jego ciele.

  Czuł się źle, ale nie w sensie choroby. Bolało go coś w sercu, Jiraiya cały czas pojawiał mu się w głowie. Czy tak wyglądało poczucie winy?

  Tym razem skrył twarz w dłoniach i westchnął nerwowo. Zamknął mocno oczy i zaczął kiwać się w przód i w tył, tylko po to by odgonić okropne uczucie. Poczuł jak materac obok niego ugina się, oraz jak na jego ramieniu pojawia się dłoń.

- O co chodzi? - Spytał go czarnooki. Uśmiechnął się lekko, gdy doszło do niego jak Itachi musiał starać się, by jego głos wyszedł na miły i przyjazny. Zaraz jednak zagryzł wargi tak mocno, że aż pociekła krew.

- Zabiłem ich. - Szepnął nerwowo. - Zabiłem Jiraiyę i Kakashiego. Zabiłem moich dawnych Senseiów, przyjaciół. - Zamknął mocniej oczy, z których zupełnie niekontrolowanie zaczęły spływać łzy. Ucisk na ramieniu wzmocnił się, a druga ręka zabrała jego dłonie z twarzy.

- Rozumiem twój ból Naruto. Nie zapominaj, że nie tylko ty zamordowałeś bliskie ci osoby. - Gdy na niego spojrzał, widział ciepłe, czarne oczy. Nie miał pojęcia, że Uchiha mógł wymusić u siebie taki wzrok.

  A może on nie był wymuszony?

  Może czarnowłosy naprawdę chciał go pocieszyć? 

- Teoretycznie, to była też twoja rodzina, jakby nie patrzeć. - Dodał po chwili. Wyczuł u niego spięcie, świadczące o tym, że trudno było mu o tym mówić. Ale komu by nie było?

- Poprawiłeś mi humor. - Warknął cicho, choć z jego oczu nadal ściekały łzy. Itachi prychnął w odpowiedzi.

- Chyba nie jestem dobry w pocieszaniu. Może przyprowadzić Gaarę? - Spytał. Naruto przez moment nic nie mówił. Kiedyś, bardzo dawno temu, Gaara powiedział mu, że absolutnie nie umie pocieszać.

  A on nie miał zamiaru mieć depresji, przynajmniej do czasu gdy nie wypełni swojego celu.

- Przyprowadź Temari. - Powiedział w końcu. Poczuł jak Itachi spina ponownie mięśnie, więc odwrócił do niego głowę. - Coś nie tak?

- Dopiero wróciła z misji, nie uważasz, że powinna odpocząć?

- To tylko rozmowa. - Nalegał. Dziwne uczucie bólu koło serca wzmacniało się. Musiał przyznać, że poczucie winy było naprawdę niemiłym uczuciem. Itachi w końcu wstał i cicho zamknął za sobą drzwi.

  Po chwili do pokoju weszła blondynka. Uśmiechnął się do niej lekko, co odwzajemniła, lecz niepewnie.

- Co się stało? - Spytała, siadając zaraz obok niego. Naruto westchnął nerwowo i ku swojemu, oraz dziewczyny zdziwieniu, mocno przytulił się do zielonookiej. Wydała z siebie zdziwione westchnienie, ale po paru sekundach oddała uścisk. Na ten gest Namikaze wtulił się mocniej.

- Po prostu... Potrzebuję bliskości. - W końcu odpowiedział. Mimo, że bezwzględne poczucie winy nie odpuszczało, czuł się bezpieczniej.

  Nie miał pojęcia ile czasu minęło, ale w końcu dziewczyna lekko go od siebie odepchnęła, sycząc cicho. Popatrzył na nią z niezrozumieniem.

- Twoja lewa ręka... Jest lodowata. - Odsunął się od niej jeszcze dalej, ale ta go chwyciła za prawą dłoń. - Co się dzieje?

- Jestem przeziębiony, Kurama to leczy. - Westchnął, kierując wzrok na podłodze.

  Kłamstwo. Nie uleczy go nic, ani nikt. Gdy tylko o tym myślał, miał ochotę zapłakać. Ale do cholery i tak już za dużo płakał.

- Ale przeziębienie nie ma takich objawów! - Warknęła złowrogo.

- Wszystko jest dobrze Temari. - Uśmiechnął się krzywo.

  Przez następne minuty panowała cisza. Z dołu dochodziły krzyki Killera, który opowiadał o jakichś marionetkach. Postanowił, że spyta o to później.

- Wiesz co Naruto? - Usłyszał, więc spojrzał na dziewczynę. - Jest coś, co raczej powinieneś wiedzieć. - Podniósł pytająco brew i choć poczucie winy zmuszało go to oglądania przerażonego, a później martwego Jiraiyi i Kakashiego, to uważnie słuchał. - Może zacznę inaczej. Co do mnie czujesz?

  Nie spodziewał się tego pytania, więc gdy tylko je usłyszał, zmarszczył brwi w zdziwieniu.

- Co? W jakim sensie? - Dopytał.

- Co do mnie czujesz. To chyba nie jest trudne pytanie. - Schowała twarz w dłoniach, a on odwrócił wzrok na okno.

- Co czuję? - Pomyślał moment. Nigdy nikt nie zadał mu takiego pytania, a on nie miał pojęcia jaka mogła być odpowiedź.

  Ma jej powiedzieć, że są przyjaciółmi?

- Cóż, nie wiem co czuję. - Odparł zgodnie z prawdą. - Lubię cię, lubię też gdy jesteś bezpieczna i szczęśliwa. Lubię gdy jesteś przy mnie i jak razem rozmawiamy. Jest mi weselej gdy cię widzę i smutniej gdy odchodzisz. Nie mam pojęcia co to za uczucie, gdy mnie dotykasz, ale też je lubię. Często się o ciebie boję, nawet gdy jesteś przy mnie. Może włsnie szczególnie się boję, gdy jesteś przy mnie? Chyba tak. Wtedy się martwię, że nie zdołam cię obronić. Uwielbiam słuchać jak rozmawiasz o gotowaniu, lub nowych technikach. Ale... nadal nie wiem co czuję. - W końcu odpowiedział. Spojrzał w jej stronę i dojrzał lekko uśmiechniętą dziewczynę.

- Naruto. To uczucie to miłość. - Ścisnęła jego dłoń, a on ponownie się zastanowił.

  On w ogóle był zdolny by kochać? Jego rodzina też czuła do niego to samo?

- Miłość. - Szepnął. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale poczuł coś miękkiego na ustach.

  Od razu poznał to uczucie i tym razem postanowił dać coś od siebie. Niepewnie rozchylił wargi i zaczął powtarzać to, co robiła dziewczyna.

  Tak naprawdę to nie do końca wiedział co się dzieje. Było mu niezwykle dobrze, a poczucie winy zeszło na drugi plan. Gdy Temari się odsunęła, był trochę zdezorientowany, ale gdy uśmiechnęła się do niego, również wygiął usta w uśmiechu.

  Czyli to była miłość.

Ten Ostatni//Naruto ffWhere stories live. Discover now