30 (90)

494 80 8
                                    

Już blisko :D

Co 30 gwiazdek będą rozdziały.

A im więcej komentarzy, tym więcej motywacji :D

----

  Gołe, obolałe stopy musnęły lodowatą podłogę palcami, powoli na nią opadając. Z ledwością mogły utrzymać ciężkość ciała, nawet przez moment zdawałoby się, że zbialały od bólu. Zaraz później zostały przysłonięte brązową, długą szatą, dającą odrobinę ciepła.

- Musimy się pospieszyć. - Zdecydowanie niespokojny głos dotarł do uszu mężczyzny, który z ledwością podtrzymywał się czarnej maszyny. Skinął wolno głową, a gdy kobieta podeszła, spojrzał na nią poważnie.

- Co się dzieje? - Spytał zachrypniętym głosem. - Nie powiedziałaś mi.

- Klon przeklętego Jinchūrikiego Rokubiego znalazł tę kryjówkę. Nie wszedł głęboko, ale na pewno wie, że coś tu jest. Teraz pewnie wszystkie informacje są przekazywane Hokage. - Ponownie skinął głową i oparł ciężar ciała na niebieskowłosej. Szczerze, czuł się niezwykle głupio, gdy był bez żadnych sił. To znaczy, trochę chakry do niego wróciło, ale nie na tyle, by czuł się dobrze. Miał problemy nawet z oddychaniem.

- Rozumiem. - Wyszeptał patrząc, jak tysiące papierków formuje się wokół nich, przyczepiając się gładko do ciał. Był całkiem chłodny, ale mimo to, przyjemny. Lekko się uśmiechnął. - Za trzy dni powinien wrócić do nas Deidara. - Konan zagryzła wargę.

- Straciłeś nadzieję, że przyjdzie. Prawda? - Pokręcił przeczącą głową, lekko się śmiejąc.

- Jak będzie chciał, to wróci. Nie mnie go oceniać. - Stęknął, gdy zawirowało mu w głowie, przy czym zamknął mocno oczy. Gdy tylko je otworzył, znajdowali się w kryjówce Akatsuki, teraz zupełnie opustoszałej. Coś nim szarpnęło i zaraz później poczuł, jak ktoś sadzi go na krześle.

- Aktualnie nie znamy żadnego bezpiecznego miejsca, oprócz tego. Nie wiem jednak gdzie przenieść twoją maszynę, by nie zwracała na siebie wielkiej uwagi...

- Konan, a czy ktoś oprócz nas tu jest? Tobiego nie będzie to obchodziło, Kisame za to pewnie jeden raz o to zapyta, po czym odpuści. Deidara, cóż, nie wiemy czy tu przyjdzie.

- Myślę, że Tobi będzie szczegółowo zadawać pytania, a Kisame będzie siedział przy tobie z Samehadą u boku. - Westchnęła, kręcąc głową. - To jest wielka, potężna maszyna. W dodatku będziesz na niej wisiał, a twoja chakra będzie szczegółowo wysysana. Uwierz, że...

- Po prostu przenieś to do największego pokoju, Konan. Proszę. - Przez moment stała tam i nie ruszyła się nawet o centymetr. Wpatrywała się w niego złotymi, iskrzącymi się oczami, kwiat w jej włosach poruszał się miarowo, raz się rozwijając, raz zwijając. Usłyszał trzaski kości, co oznaczało, że pstryka palcami, po czym bez żadnego słowa znika w tysiącach papierów.

  Z ledwością podniósł swoje ręce przed oczy i z trudem się zaśmiał.

  Czemu on dalej próbował, zamiast się poddać?

  I tak nie miał już szans.

  Mimo niedowierzającej ciszy, jaka wśród nich powstała, ptaki nadal śpiewały, a drzewa szumiały. Natura widocznie nie miała zamiaru zmieniać swojego biegu tylko dlatego, że coś się zmieniło właśnie u nich. Ale czy to miało znaczenie? Nie zwracali na to najmniejszej uwagi, wszystkie spojrzenia były wbite w jedną, zlękniąną osobę.

- Jest z nią coraz gorzej, to przez upływ krwi z jej organizmu. Ale wyraźnie widzę, że żyje. To coś jak śpiączka. - Szepnęła, cofając się o krok do tyłu. Kakashi jak opażony dobiegł do różowo włosej i, zdejmując wszystkie swoje prowizoryczne bandaże, zaczął robić jej opatrunki.

Ten Ostatni//Naruto ffحيث تعيش القصص. اكتشف الآن