101

465 55 1
                                    

WIDZICIE TO NA GÓRZE!!?

Izozol  narysowała to cudowne oko, należące do Naruto! Moim zdaniem, jest to piękna interpretacja i bardzo mocno dziękuję! Mnie się cholernie podoba, nie wiem jak wam! :D

Jeśli komuś też chce się poświęcić czas na tę książkę, może do mnie napisać, to podam maila by przesłać zdjęcie pracy. Wątpię jednak, by komuś się jeszcze chciało. Mimo to, zachęcam!

----------

  Ogień w palenisku buchnął do góry, gdy dziecko dodało do niego nieco więcej liści. Szaro włosy podniósł się ciężko na nogach, uprzednio ponownie spoglądając na Sakurę i kulejąc ruszył w stronę reszty jego ludzi. Stęknął siadając, z wdzięcznością biorąc do ręki jakąś miskę napełnioną przegotowaną wodą.

  Rozejrzał się na każdego, jednak wszyscy wydawali się o wiele bardziej zainteresowani królikami i ciepłem bijącym od ognia, aniżeli nim. Wolnym ruchem podwinął swoją maskę leciutko do góry, wpychając pod nią misę. Gdy tylko poczuł na wargach dobrą, zwykłą, niezanieczyszczoną wodę, przymknął oczy.

  Że też doszło do tego, że cieszył się ze zwykłej wody.

  Odkładając na zimny kamień miskę zauważył, że o palenisko jest oparty jeszcze jeden patyk z cudownie pachnącym królikiem. Poczuł tak wielkie pożądanie, że aż zrobiło u się w pewien sposób niedobrze. Wyciągnął trzęsącą się rękę po patyk, gdy nagle na nim pojawiła się inna, o wiele mniejsza rączka. Popatrzył do góry.

  Ładne, dosyć duże oczy patrzyły na niego z upartością i lekkim zastanowieniem. Dziecko chwyciło nieco mocniej patyczek, podnosząc go do góry.

  W tym właśnie momencie, Kakashiemu zaburczało w brzuchu tak głośno, że każdy na niego spojrzał. Jednak on siedział wbijając wzrok w bachora, o ładnych oczach.

  Nie były niebieskie, zielone, czy czarne. Nie były również bardzo brązowe. Wyglądały... dosyć normalnie, a jednak niecodziennie.

- Jest Pan głodny? - Szaro włosy skinął głową, gdy jego ręka znów się zatrzęsła. Przez moment trwała cisza, przerywana trzaskami drewna, oraz szalejącym wichrem na zewnątrz jaskini. - Też jestem. - Przyznał.

  Szedł spokojnie pomiędzy gruzami niegdyś pięknej wioski. Teraz było tam ciemno, śmierdziało spalenizną, padiną i krwią, budynki leżały porozwalone, w ziemi zostały wyrwy po ogromnych pazurach demona, a w powietrzu unosił się ochydny, natarczywy zapach dymu. Trzymając ręce w kieszeni, kopnął jeden z kamieni, wychodząc przez, niegdyś, stojący kawał muru.

  W jednej jego kieszeni wyczuwał dwie monety, natomiast w drugiej cukierek. Zwykły, w żółtym, szeleszczącym papierku, z napisem jakiejś dosyć znanej firmy. Odpakował go wolno wiedząc, że musiał uzupełnić choć odrobinę cukru. Jego stan z pewnością nie był niebezpieczny, jednak powinien się zregenerować, by mieć siły na pomoc w odbudowie miasta.

- Jest pan głodny? - Cichy głosik pojawił się po jego prawej stronie. Zwrócił swoją głowę w tamtą stronę, patrząc jednym okiem na jakieś małe dziecko, w potarganych, brudnych ubraniach. Widocznie cudem przetrwało, biorąc pod uwagę jego wygląd i parę ran, z których ściekała krew. Skinął wolno głową, choć tak naprawdę kłamał. Nie był głodny.

  Był pełen nienawiści, żalu i smutku.

- Też jestem. - Mruknął malec, podchodząc krok do przodu. Szaro włosy podniósł wyżej głowę, prychając pod nosem.

- Zapamiętaj, że jako dziecko podczas wojny, nie masz tak dużych szans na przetrwanie. Pożywienie powinno się dawać jedynie tym, którzy są gotowi do walki w imię kraju.

Ten Ostatni//Naruto ffWhere stories live. Discover now