26 (86)

511 82 31
                                    

  Hm, wiem, że do setki jeszcze brakuje czternastu rozdziałów...

  Ale możecie powoli proponować jakieś specjale. Mimo wszystko, to dla mnie wielkie wydarzenie :D

  Wiecie, jak nie zgłosicie swoich pomysłów stanie na tym, że nie zrobię nic :/ A chyba byłoby fajniej, żeby jakoś to uczcić, nie?

-------

  Z jego oczu wciąż spływały łzy, nogami zamiast normalnie iść, powłuczał, a włosy całkowicie oklapły, zasłaniając jego twarz. Na rękach trzymał prawie rozerwane ciało, z którego sączyła się wolno krew. Ale czy to miało w ogóle znaczenie? Skoro i tak ta osoba nie żyła?

  Załkał ponownie, prawie potykając się o swoje nogi, przez co musiał przystanąć.

  W jego głowie była całkowita... Pustka. Mimo, że wiedział co właśnie się stało, nic nie chciało do niego dojść. Czuł się tak, jakby nie rozumiał nic, a łzy wylatywały z niego bez szczególnego powodu. Przestał nawet odczuwać, dotkliwy jeszcze niedawno, ból przez swoje rany, choć gdzieś z tyłu umysłu się kotłowała myśl o tym, że jeśli czegoś nie zrobi, to się wykrwawi.

  Czując, że nie ma sił, oparł się ramieniem o jakieś niezniszczone drzewo. Był już w części lasu, do której powódź nie doszła. Kichnął lekko i ostrożnym ruchem położył ciało na ziemi.

  Jedyne czego był pewien w tej chwili, to to, że gdzieś niedaleko spotykały się właśnie niesamowicie silne osoby, oraz to, że musiał jakimś cudem przetransportować się do Konohagakure. Nikogo z drużyny poszukiwawczej nie mógł wyczuć, ale mogło być to spowodowane zwykłym zmęczeniem.

  A gdyby tak pójść do Naruto? Przęłknął ślinę, pokręcił głową i ponownie wziął na ręce Sakure. Nie mógł robić dłuższych przerw. I mimo, że naprawdę starał się nie spoglądać na ciało swojej byłej uczennicy, jego wzrok samoczynnie się skupiał na jej bezuczuciowej twarzy. Przecież miała przed sobą jeszcze całe życie! Była tak młoda, w dodatku poświęciła się dla niego!

  Ponownie zapłakał, ale ruszył nieco żywszym krokiem. Nadal szedł potwornie wolno, ale lepsze to było niż nic. A gdyby Naruto ich uleczył? Przecież był niemal pewny, że dobrze panował nad medycznym Jutsu, ukazał to na ich pierwszym spotkaniu po treningu z Jiraiyą! Później utwierdzał go w tym przekonaniu!

  Wątpił jednak w to, żeby się zgodził. Działali na przeciwnych frontach, w dodatku parę razy chciał go zabić. Ale cholera... Nigdy tego nie zrobił! Jego wzrok ponownie spadł na kobietę w jego rękach.

  Martwa. Była martwa, przez niego! Martwa, martwa, martwa! Znów kogoś zabił! Wzmocnił uścisk dłoni, nie chcąc stracić nad sobą panowania. Zabił!


- Kakashi, to nie była twoja wina. To... To że Obito umarł, to był czysty przypadek. A on na pewno nie chciałby, żebyś się zamartwiał. - Ciepły głos jego Senseia podniósł go na duchu tylko na moment. Gdy tylko mrugnął, przed jego oczami zamajaczył przerażony, niedowierzający wzrok.

- A... A Rin?

- Nie mogłeś tego przewidzieć. Nie byłeś w stanie, była za szybka. Jednak... Wiedz, że oboje na ciebie patrzą. Nie zmieniaj się, Kakashi. Ja będę przy tobie zawsze.


  Nie było go.

  Nie było go od tylu lat, a on nadal cierpiał.

  Jęknął cicho, gdy musiał się zatrzymać. Różowe włosy opadały na smukłą, niezwykle bladą twarz. Wyraźne przecięcie jej ciała odznaczało się dodatkowo wielką ilością krwi, spływającej mu po rękach, prosto na ziemię. Był przerażony i jednocześnie wściekły na siebie. Czemu do tego dopuścił?

Ten Ostatni//Naruto ffWhere stories live. Discover now