rodzina

3.6K 285 75
                                    

  Zamiast biec, postanowili spokojnie iść. Jiraiya mu powiedział, że dotrą idealnie na czas, gdy Tsunade skończy zajmować się Sasuke.

- Naruto? - Usłyszał. Rzucił Sanninowi  zirytowane spojrzenie. Właśnie obmyślał wraz z Kuramą, jakie mógłby stworzyć techniki z jego naturami chakry i talentem.

- Hn. - Dał mu znać, że słucha, choć tak naprawdę wcale nie skupiał się na słowach, wypływających z ust biało włosego.

- Kiedy odejdę, będę chciał wyeliminować choć kilku członków Akatsuki. Nie wykluczone, że przy tym polegnę. - Zatrzymał się, na co zrobił to samo. - Proszę, byś w ostatecznej walce ochronił Tsunade. Wiesz... nadal jestem do niej przywiązany. - Naruto skinął głową. W rzeczywistości miał zamiar zaatakować Konohagakure za to, co mu zrobiła w przeszłości, przynajmniej na ten moment tak myślał. 

  Ale jedną osobę może oszczędzić.

  Nie czekając na Sannina ruszył dalej, z rękoma w kieszeni. Wyczuł zbliżającą się chakre za nimi, na co szybkim ruchem rzucił kunaia. Usłyszał wrzask, a potem kroki.

- Jakie to upierdliwe... - Westchnął Nara. - Na początku nikt mnie nie chroni przed głupimi technikami, zapominają o moim treningu, a potem zostawiają i atakują.

- Przepraszam Shikamaru. - Mruknął Naruto. - Nie wiedziałem, że to ty. - Dodał, na co on tylko wzruszył ramionami.

- Umiesz, wyłączyć te oczy? - Zapytał. - Dziwnie się na nie patrzy. - Naruto poczuł się lekko zażenowany, ale szybkim ruchem nie pozwolił chakrze dostawać się w dużych ilościach do oczu. Nara lekko się uśmiechnął, więc uznał, że się udało.

- Coś się zmieniło kiedy mnie nie było? Oprócz nowej Hokage. - Zapytał.

- Raczej nie... Ale większość z nas dysponuje technikami rangi C, Ichiraku Ramen trochę się powiększył i oficjalnie jest najlepszą restauracją w Konoha, ludzie stali się poważniejsi...

- Nadal uważają mnie za demona? - Spytał bez ogródek. Shikamaru lekko spiął się na jego słowa.

- Jakby to powiedzieć... Ugh, jakie to wszystko upierdliwe. - Położył rękę na karku i nie odzywał się przez parę sekund. - W wiosce obchodzi się święto w dniu twojego odejścia. - Naruto mimo, że w środku poczuł złość i żal, na zewnątrz był niewzruszony.

- Wszyscy obchodzą?

- Ichiraku Ramen jest zamknięty, Hokage się upija, a twoja, moja i drużyna Ten Ten siedzą u mnie w domu. - Naruto podniósł brew. 

- O! A jak u Tsunade? - Spytał Jiraiya, uśmiechając się szeroko.

- Trzyma swój pokręcony rygor, ale każdy raczej ją lubi. - Uśmiechnął się krzywo. Przez chwilę trwała cisza. - Twoje techniki są imponujące.

- To nie było wszystko co mam w zanadrzu. Każdy musi mieć swoje asy w rękawie. Ty też pewnie jakieś masz, prawda?

- Tak. - Mruknął.

  Po chwili doszli do bramy. Shikamaru się z nimi pożegnał i odszedł patrząc na powoli ciemniejące niebo, a on z Jiraiyą ruszyli do budynku Administracyjnego. Widział jak ludzie na niego patrzą. Na początku w ich oczach pojawiało się niedowierzanie, strach, a potem czysta nienawiść. Szedł dalej niewzruszony, choć w rzeczywistości go to bolało. Trzyma w sobie Dziewięcioogoniastą Bestię, ratując im życie, a oni zamiast go chociaż pozdrawiać, lub nie interesować się nim, wyzywają go, biją i chcą zabić.

  Ciekawe jakby to było, gdyby dowiedzieli się prawdy o Namikaze.

  Ich wręcz bóstwo, najlepszy Hokage na świecie, poświęcił życie by ich ratować.

Ten Ostatni//Naruto ffWhere stories live. Discover now