16 (76)

559 76 9
                                    

Może maraton?

--------

  Przygarbiony, ciężko oddychający mężczyzna stał, z przygotowaną gardą oraz dwoma kunaiami w prawej dłoni. Patrzyła na niego z pół przymkniętych powiek, a jednak nawet w tej odsłonie wyglądał na niezwykle zdeterminowanego. Kisame odwrócił się w jego stronę z podniesioną brwią.

- Jeszcze nie masz dość? Doskonale wiesz, że nie masz chakry, w dodatku dwóch na jednego jest dość niesprawiedliwe. Nie będę również ukrywał, że chciałbym znaleźć się gdzieś bliżej Uzushiogakure. - Odwrócił się całkowicie w jego stronę.

- Tobiemu znudziło się stanie tu! - Wykrzyknął głośno zamaskowany facet. - Hoshigaki-san...

- Przydaj się na coś i zajmij się tym Ninja, który tu biegnie z jakimś psem. - Odpowiedział szorstko. Czarnowłosy zaczął kiwać energicznie głową i skaczącym krokiem pognał w krzaki. - Hatake, nie chce mi się z tobą walczyć. Przecież wiesz, że jeszcze jedno uderzenie Samehadą i nie wstaniesz już nigdy.

  Kakashi na moment przestał oddychać, lecz zaraz później mocniej ścisnął kunaie. Niebiesko-skóry wzruszył smętnie ramionami i podniósł miecz poziomo przed niego, celując prosto w pierś Kopiującego Ninja. W jego oczach pojawił się tłumiony żal, ale również zdeterminowanie i spokój. Cała postawa sprawiała wrażenie, że niezbyt chce walczyć.

  Hatake pozostało jedynie Taijutsu, taka była prawda. A i w obecnym stanie nie mógł z siebie wykrzesić wielu sił, ale po prostu... Po prostu poczuł, że musiał zawalczyć. Nie mógł się poddać.

  Nie teraz, gdy był tak blisko.

- Suiton: Suidan no Jutsu! - Warknął krótko Kisame, a z jego ust wytrysnął silny strumień wody pod ciśnieniem. Szarowłosy wykonał unik w bok, wyrzucając jednego kunaia prosto w krtań przeciwnika, jednak ten z lekkim śmiechem wykonał pięczęci, po czym przyłożył dłonie do ziemi. Wielka ściana wody stanęła w jego obronie, zaraz później opadając na posiadacza Sharingana.

  Sakura cicho westchnęła, gdy próbując się ruszyć, w jej rany dostało się jeszcze więcej błota.

- By...Byakugō no In. - Szepnęła cicho, jednak nie poczuła żadnej zmiany. Zacisnęła pięść zła na siebie, za taką słabość. W końcu widziała, jak jej były sensei z ledwością stał na nogach, a jednak walczył i próbował atakować. -Byakugō no In! - Powtórzyła i uderzyła pięścią w błoto, rozchlapując je na wszystkie strony. Ponownie nie wyczuła zmiany w swoim organiźmie, a za to poszczególne kamyczki schowane pod rozpuszczonym śniegiem, zadrgały. Zacisnęła powieki oraz usta, uderzając w ziemię ponownie, z podobnym skutkiem. Osoby walczące przed nią, nawet nie zauważyły, że się ruszała.

- Widzę, że nawet jak nie masz chakry, to umiesz dobrze walczyć. - Zauważył członek Akatsuki. - Ale pamiętasz co mówiłem wcześniej? Stajesz się nierozważny, gdy atakuje się ważną dla ciebie osobę. - Mówiąc to, uśmiechnął się przerażająco i wyrzucił Samehadę wysoko w powietrze. Szybko podskoczył na wysokość miecza i robiąc półobrót kopnął go, idealnie w Haruno.

- Kurwa. - Szepnęła, patrząc na zbliżającą się broń. Kakashi z ledwością chodził i nie było mowy, by zdążył jej pomóc, więc... Patrzyła na prawdopodobnie ostatni widok w swoim życiu.

- Sakura! - Wrzasnął szarowłosy, lecz poślizgnął się na błocie i upadł na ziemię. Przełknęła ślinę, gdy do jej oczów napłynęły łzy. Cholera, przecież ktoś inny miał ją zabić! Więc czemu w tym momencie nie miał sił nawet się odsunąć?

  Ponownie zacisnęła pięści. Samehada była prawdopodobnie dwa metry od niej. Musiała zdobyć siłę. Musiała przetrwać ten atak, by dalej walczyć. Musiała dotrwać do wojny, zobaczyć na własne oczy starych przyjaciół, sprawić, by Tsunade była z niej dumna. Musiała zrobić... Cokolwiek. Po prostu musiała przeżyć.

Ten Ostatni//Naruto ffWhere stories live. Discover now