12 (72)

606 89 11
                                    

Siemska

---------------------

- Itachi! - Słysząc swoje imię, otworzył szerzej oczy. Nie było ono wypowiedziane zwykłym głosem. Był to... Warkot. Niczym zwierzęcia. Niezauważalnie przełknął ślinę. Szczerze mówiąc, przez moment Naruto był spokojny, ale teraz chyba jego wściekłość powróciła.

Itachi był zaniepokojony. Nie spodziewał się wybuchu gniewu u swojego przyjaciela szczególnie, że chciał go tylko ochronić. Wcześniej gdy zwracał mu uwagę na Madarę i Kyūbiego, reagował zamyśleniem. Miał wrażenie, że Duch Uchiha specjalnie go podbużał w środku, nie, on miał pewność, że tak robił. Po prostu kiedyś Naruto miał siłę z nim porozmawiać i odciąć się od jego wpływu. Logiczne więc było to, że albo Uchiha cały czas rósł w siłę, albo to u Namikaze powoli niszczyła się samoocena, przez co niemal lgnął do kogoś, kto mówił, że podaruje mu jego pragnienia.

Madara z jednej strony był czystym szaleńcem dążącym do władzy, ale mimo wszystko, był również chodzącym geniuszem. Potrafił obmyśleć dobrą taktykę, podążać ścieżką jaką dokładnie odtworzył w głowie, oraz oplatać sobie ludzi wokół palca. To ostatnie zdecydowanie najbardziej przerażało Itachiego. Co się stanie, gdy on umrze i Naruto zostanie praktycznie sam na sam z przodkiem? Miał nikłą nadzieję, że wtedy Kyūbi mu pomoże, ale w końcu był to jedynie Demon. Robił to, co mu się opłacało.

I rzeczywiście, gdy tylko spojrzał na jego twarz, zauważył obrzydliwe, czarne obwódki wokół oczu i ust, czerwone jak krew tęczówki z poszarpanymi, pionowymi źrenicami, oraz kły i wyraźniejsze kreski na policzkach. Powieki miał szeroko rozwarte, niczym szukając jakiejkolwiek ucieczki. W końcu oczy zatrzymały się, wbijając wzrok w jego.

- Itachi! - Tym razem był o wrzask, a czerwona powłoka oplotła ciało blondyna, dodając mu niesamowicie wielkiej siły. Został odepchnięty z wielką siłą, co zmusiło go do schylenia się i wszczepiania kunai w ziemię, co niewiele pomogło. Przez przynajmniej pięć metrów jechał na stopach, próbując się zatrzymać.

Jego przyjaciel padł na kolana łapiąc się prawą ręką za włosy. Oddychał ciężko, a czerwona chakra powoli oplotła jego ciało, tworząc za nim ogon. Zaraz później z jego ust wydobyła się ta sama materia, jednak czarna i mroczniejsza.

Madara.

- Naruto! - Warknął, wstając. Głowa zapulsowała mu tempym bólem, przez co lekko się zachwiał. Nienawidził swojej choroby. - Uspokój się, chcę twojego dobra!

Jednak gdy ten się nawet nie ruszył, zrozumiał. Znów rozmawiał z Duchem Uchiha, lub Lisem.

Uderzyła plecami o jej skałę, w której zrobiła dość pokaźne wgłębienie, zaraz później spadając z głuchym stukotem na błoto. Jęknęła cicho i podniosła się na rękach.

Tak, skała zdecydowanie nie była wygodna w opanowywaniu. Gaara w ciągu jakiegoś treningu powiedział jej, że jak opanuje ją całkowicie, będzie dla niej niezwykle miękka, a dla innych twarda. Cóż, ten czas jeszcze nie nadszedł, ale przynajmniej nie poleciała dalej.

A to, że bolały ją plecy, nic nie znaczyło. I tak zaraz będzie mogła się uleczyć.

- Sakura! - Cichy krzyk Kakashiego, który zaraz później podskoczył do góry, obracając się specjalnie w powietrzu tak, by ominąć dwa ciosy grubym mieczem. Wyprostowała się, a kamień za nią uległ skruszeniu. Poczuła ukłucie pod kolanem, jednak zamyślona nie zwróciła na to uwagi.

Nie pokazuj wszystkich umiejętności od razu. Lepiej mieć asa w rękawie. Tak, jak ma to on.

Słowa czerwonowłosego zabrzęczały jej w uszach, choć było to bardziej wspomnienie. Nadal nikt prócz reszty Kasai nie miał pojęcia, co uzyskał Naruto w dniu zdrady jego przyjaciół, co tylko potęgowało jej przerażenie. Z czym będzie musiała się zmierzyć?

Ten Ostatni//Naruto ffWhere stories live. Discover now