Spóźnienie

568 71 14
                                    

Pięć dni odstępu :(

Ale musiałam mocno przemyśleć to, co stanie się dalej w tej książce. Napiszę tak: Miałam trzy opcje. Mam nadzieję, że wybrałam dobrze, ponieważ starałam się wczuć w sytuacje bohaterów.

---------

  Ponownie stali na tym samym budynku, o wieczorowej porze, tylko w nieco innym składzie. Asuma jak zwykle zapalił papierosa głęboko się zaciągając, Ino przewróciła oczami i Shikamaru burknął coś pod nosem.

- Nadal nie ma od nich żadnych wieści? - Spytała niby lekko jedyna kobieta w tym miejscu, uważnie patrząc na Narę.

  Każda z osób miała na sobie ciepłe płaszcze i długie spodnie, z czego blondynka miała założony na głowie jakiś prowizoryczny kaptur. W Konohagakure panowała zimna pogoda, wszędzie było biało, a śnieg sypał jak na święta. Ale co się dziwić, była końcówka listopada, a o tej porze ludzie już dawno rzucali w siebie śnieżkami. W całym mieście roztaczała się miła atmosfera życzliwości, nie tak jak na tym budynku. Tu dało się wyczuć lekki niepokój i zupełną powagę, przyprawiającą o gęsią skórkę. Z buzi Shikamaru wyleciała wolno para, gdy brał oddech, zaraz później opierając się rękoma o barierki i patrząc na przechodniów.

- Z tego co udało mi się wyciągnąć od Hokage, Kakashi nie wysłał żadnej informacji od początku misji. Wygląda na to, jakby tuż po wyjściu z Konohy rozmyli się w powietrzu. Moim zdaniem jednak po prostu byli zaaferowani całą tą misją i zapomnieli. - Wiedziała, że w głębi był mocno spięty, jednak na zewnątrz jego umysłu panował spokój. Shikamaru zachowywał się tak, jakby zakładał na swój mózg hełm, nie pozwalający przedrzeć się złym uczuciom na wierzch. I właśnie dlatego teraz roztaczał wokół siebie melanchonie, tak nienaturalną do tematu, na który rozmawiali.

- Albo nie żyją. - Dopowiedział smętnie Asuma, którego twarz stała się pociągła od cieni rzucanych przez budynki. Księżyc mimo, że świecił mocno, nie rozświetlał tego miejsca dobrze. Z tego co Ino zdąrzyła zauważyć, Sarutobi był niezwykle mocno spięty i zaniepokojony. Dłoń trzymająca papierosa trzęsła się miarowo, choć może było to spowodowane zimnem.

- To jest mało prawdopodobne. - Głos Nary lekko go uspokoił, ale nie na tyle, by dawał takiego wrażenie. Yamanaka mocniej opatuliła się płaszczem i przylgnęła plecami do barierki budynku. Mimo, że była lodowata, czuła się jakoś bezpieczniej wiedząc, że coś nie pozwala jej spaść. A nie lubiła obserwować wioski. Zwykle dostrzegała różne nic nie znaczące zdarzenia, na przykład dzieci biegające po dziedzińcu. Wtedy jej głowa wyobrażała sobie, jakby uciekały one przed jakimś Ninja. Zacisnęła zęby. - Na tę misję została wysłana naprawdę dobra grupa ludzi. Nie daliby się bez walki.

- Ich przeciwnikiem ma być Uzumaki, pamiętasz? - Sarknął tak dzikim tonem, że mimowolnie się poruszyła. Mimika Shikamaru przez moment się zmieniła na zdziwioną, ale zaraz później wróciła do normy. - Znam cząstkę jego umiejętności. Pokonał mnie, gdy walczyłem z nim jak wrócił z treningu, a naprawdę się starałem. Minęły trzy lata, w których raczej nie próżnował. - Zmarszczyła brwi i odwróciła głowę w jego stronę.

- Nie mówiłeś, że z nim walczyłeś. - Zauważyła.

- Oczywiście. - Na jego twarz wszedł lekki uśmiech. - Chcielibyście żyć w świadomości, że waszego Senseia pokonał jakiś siedemnastolatek? - Westchnęła ciężko i powróciła do swojej poprzedniej pozycji. Zerkając na niego zauważyła jednak tajemnicze ogniki w jego oczach. Jakby czegoś im nie mówił.

- W każdym razie jestem niemal pewien, że nic im nie jest. Na pewno poniosą jakieś szkody w walce z Namikaze, ale nie sądzę, by ten był w stanie kogoś zabić. Gaara również to zauważył.

Ten Ostatni//Naruto ffWhere stories live. Discover now