Zwątpienie

583 85 26
                                    

Jak myślicie? Madara jest dobry, czy Itachi?
------------

- Jak się czujesz? - Zaskakująco nie był to Kurama, a Madara. Głos, przepełniony czymś podobnym do troski, lecz okraszony sarkazmem, przez co przeszedł go dreszcz. Zamknął otwarte dotychczas oko i za pomocą zmysłu sensorycznego wyliczył, że na polanie powinni być za dosłownie parę minut. Itachi w dalszym ciągu nie dawał po sobie wiele poznać, co go irytowało i jednocześnie napełniało bólem. On... rozumiał, naprawdę go rozumiał. Ale nie potrafił myśleć o jego śmierci normalnie.

- A jak miałbym się czuć? - Odpowiedział pytaniem, które w jego głowie było typowo rozgoryczone. - Zaraz stracę najważniejszą dla mnie osobę, w dodatku nic nie mogę zrobić.

- Teoretycznie możesz. Po prostu się powstrzymujesz. - Mruknął drugi, zaspany głos. Cicho odetchnął i ponownie spojrzał niebieską tęczówką na las przed nim. Musiał przyznać, że mimo, iż się już przyzwyczaił do patrzenia jednym okiem, było uciążliwe oglądanie świata jedynie prawą stroną. - Skup się, Młody. Zawsze możesz nie dopuścić do walki między nimi, ocalić Uchihe w ostatnim momencie dzięki swojemu Dōjutsu, lub zapieczętować go w sobie, tak jak nasza trójka już jest. Oczywiście możesz też po prostu pozwolić mu wypełnić swój cel. Nie chcę nic narzucać, ale ze śmiercią się nie igra. Ocal go przed najgorszym, lub daj mu umrzeć.

Zacisnął oko i niemal wyczuł, jak Itachi zerka w jego stronę. Czyżby przeczuwał, że o nim myśli? Przełknął ślinę i podniósł lekko głowę, machinalnie poprawiając czarną maskę i tego samego koloru kaptur.

- Muszę zgodzić się z Lisem. - Westchnął. - Mimo wszystko, ja zostałem odratowany od śmierci, ale za cenę przebywania w jakimś dzieciaku. Nie twierdzę, że jesteś złym pojemnikiem, nawet się do ciebie przywiązałem... - Zmarszczył brwi, gdy wyczuł z jakim trudem to wymawiał. Czyżby wreszcie zasłużył sobie na dobre słowo od Ducha Uchiha? Czy może Itachi miał rację i Madara tak naprawdę coś szykował? Przygryzł mocno wargę, powstrzyując następną salwę łez. Był... Nie wiedział na czym stał. Wierzył i Madarze i Itachiemu, problem był w tym, że jeden z nich mógł go podpuszczać. Duch Uchiha na pewno miałby w tym jakiś interes, ale jaki? Wiele razy już utwierdził go w przekonaniu, że jest dobry i zmienił się. Jednocześnie nie wierzył również, że jego drugi przyjaciel go okłamywał. Itachi nie mógłby tego zrobić. Nigdy czegoś takiego nie zrobił, oczywistym więc było, że przed swoją śmiercią... Poczł ból, a metaliczny smak krwi pojawił mu się w ustach, gdy warga pękła. Zamknął drugie oko uruchamiając Dōjutsu, a zaledwie moment później wyczuł językiem jak w niesamowitym czasie powstaje strup, a później zanika on, nie pozostawiając śladu po niczym. Jego tęczówka zmieniła kolor na matowy niebieski i ukazała się światu. - ...ale tkwienie w klatce przez parę lat, nie mogąc wyściubać nosa spomiędzy krat, jest okropne. Tobi mógł sobie to darować. - Zrobił małą przerwę, podczas której westchnął i prawdopodobnie się podrapał. - Nie lubię Itachiego. Moim zdaniem nie pozwala ci do końca mi zaufać, co jest okropne. Cały czas daje ci niepewność w stosunku do mnie, podczas gdy chciałbym ci pomóc. Nie pieczętuj go w sobie. Pozwól mu umrzeć, lub odratuj, choć myślę, że byłoby to głupie.

- Nie. - Odrzekł poważnym głosem, patrząc kątem oka swojego przyjaciela. - Zrobiłbym wszystko, żeby przeżył. Mógłbym oddać życie, poświęcić swój cel, dać zabić się Sasuke. Naprawdę nie chcę, by ten...

- A ja uważam, że nie masz w ogóle racji. - Przez dosłownie sekundę przystanął, jednak zaraz wznowił krok, dostrzegając spięcie mięśni czarnowłosego przyjaciela. Nie spodziewał się, że Matatabi weźmie udział w jakiejkolwiek rozmowie z Kuramą i Madarą, szczególnie dotyczącej tak ważnej kwestii.

Ten Ostatni//Naruto ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz