45.

1.8K 113 4
                                    

POV.MARTYNA

Zaparkowałam na miejscu, weszłam do placówki i kierowałam się w stronę,gabinetu dyrektorki. Zapukałam i weszłam. Kobieta w średnim wieku, o blond czuprynie,uśmiechneła się do mnie.

PANI JORDAN
-Witaj Martysiu, usiądz, cherbaty, soku?

MARTYNA
-Wody proszę, jeśli to ne kłopot.

Pani Jordan podała mi szklankę z wodą.

PANI JORDAN
-Więc o co chodzi, jaką masz sprawę?

MARTYNA
-Chcę dowiedzieć sie jakie muszę spełnić warunki, by adoptować dziecko. Jakie papiery mam wypełnić?

Kobieta popatrzała na mnie, ze zdziwieniem. Po czym się odezwała.

PANI ORDAN
-Martyno, jesteś wspaniała dziewczyną. Młodą, zdrową jak znajdziesz partnera, sama zajdziesz w ciążę.

MARTYNA
-Oj, Pani dyrektor. Chcę pomóc, pewnej  dziewczynce. A pomogę jej, adoptując ją.W piątek skącze osiemnaście lat, będe pełnoletnia. Wiec mogę podjąć się tego.

PANI JORDAN
-Ale po co, jakie kożyści będzesz z tego czerpać? Marnować młodósc, szalej dziecino puki możesz. Dziecko to , duża odpowiedzialnośc.

MARTYNA
-Jestem odpowiedzialna, nie zostawie Dakoty na pastwe obcych rąk. I proszę mi pomóc, to wspaniała dzewczynka. Ma dziewięć lat, i choruje na  zwęrzenie komory serca. Rodzice się jej zrzekli, jakich kolwiek praw. A kożyści, bedę miała wielkie. Radość, jej usmiech i czyste sumienie.

Pani Jordan słuchała po czym zaczeła ronić łzy.

PANI JORDAN
-Dobrze, pomogę tobie. Tak jak ty, pomogłaś sierotkom. I mmo, swego młodego wieku, chcesz wziąść na swoje barki, dziecko? Nie wem, w jaki sposób , mam wyrazić swój podziw.

MARTYNA
-Pomocą.

Dyrektorka zgodziła się,. Powiedziała, co mam zrobić i akie muszę warunki spełnć. By starać się oto, by zostać rodziną zastępczą. Pierwsze papiery wypełniłam, na miejscu. Od poniedziałku startuje z koksem. Muszę poszkać jakiegoś domu by zapewnić przestrzeń Dakocie. Po godzinie , wróciłam do domu, wujka jeszcze  nie było, więc rozsiadłam się przed laptopem. I szukałam adresów deweloperskich, owszem mogłam wybrać, perwszy lepszy dom, z ilością gotówki jaką dysponowałam. Stać mnie na każdy, ale nie to jest najważniejsze, chodzi o konfort i wygode dla dziecka, łatwy i bliższy dojazd wszędzie, do przychodni, szkoły , szpitala nawet w razie potrzeby. Poszukmania były męczące, więc poszłam do kuchni, zrobić sobie kanapk i picie. Gdy wróciłam, zobaczyłam że wuja wpatruje się , w monitor laptopa.

TOMI
-Czy ty,  chcesz się wyprowadzić?

MARTYNA
-Niie. Ale muszę, usiądż proszę wujaszku. Musimy porozmawiać.- zrobił o co poprosiłam.

TOMI
-Jeżeli to przez Zacharego, togo ukatrupe.

MARTYNA
-Znasz mnie nie od dziś, nie o faceta chodzi.

TOMI
-To, o co? Powiedż, bo nie mam pojęcia.

MARTYNA
-Chcę, adoptować dziecko.

TOMI
-Co!!!!???....

MY PASSION, MY LIFE.Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon