ROZDZIAŁ.52

556 32 5
                                    

Pov. Matt

  Siedzę u siebie, w apartamencie i zastanawiam się, nad propozycją Martyny. I nic, nie przychodzi mi do głowy. Więc wziołem kartkę i długopis, i zaczołem wypisywać rubrykę " za" i "przeciw".

Za.      |      Przeciw.

* to ja, ją uw- | * naraże się John-
- olnię.             | -owi, Marcusowi i
                         | temy staruchowi.

* uciekniemy | * oni pognają za
Niezauważeni| nami po czasie.

* ukryjemy się|* oni nas nie zna-
gdzieś.              |-jdą, chyba.

* Martyna.       |* oni po pewnym
będzie ze mną|czasie odpuszczą.

* dozgonnie.   |* oni, nie uzyska-
wdzięczna.      |- ją toru.

* będę miął.    |...
przy sobie.      |
kobietę, krórą |
kocham i.         |
porządam.       |

...
  I, wychodzi mi więcej " za", więc nie mam co, dłużej się zastanawiać. Tylko muszę, niepostrzeżenie ją uwolnić. Już wiem co zrobię, zaczne wszystko w nocy. Będzie łatwiej, pod osłoną nocy. Teraz się prześpię z moim planem, i pojade tam. Mam nadzieję, że nic jej do tej pory, nie zrobią. Bo zabiję ich, jak tkną ją palcem.

Pov.Marc

  Teraz jest odpowiedni moment, bym porozmawiał z Martyną. Ta trójka idiotów, robi jakąś naradę. Okej idę. Boże, ale tu śmierdzi, trzeba ją...jak najszybciej stąd wyprowadzić. Znam tylne wyjście stąd. Samochód, w razie czego czeka. Wszedłem do pomieszczenia, i oprócz dziewczyny, nikogo tu nie ma.

Marc
- Martyna...-dziewczyna pokiwała głową, bym był cicho. Więc podszedłem bliżej, a Ona...wyzeptała na ucho.

Martyna
- Podłożyli podsłuch, wiedzą że mają kreta, i ktoś ich wydał. A teraz, uderz mnie z całej siły w twarzi brzuch, i wypowiedz te słowa. Podpisz w reście, te cholerne papiery. Każdy ma dość, twojego uporu. Teraz.

   Zdziwiłem się, ale usłyszałem kroki za drzwiami. Więc z ciężkim bólem, zrobiłem co powiedziała. Zacisnołem pięści...i walnołem w brzuch, po czym z otwartej dłoni w twarz. A dziewczyna, pluneła krwią. Co ja zrobiłem. Popatrzała się na mnie, z nienawieścią i czymś jeszcze...z dumą. Ona jest, ze mbie dumna. Kiwnołem lekko głową, a ona na potwierdzenie, mrugneła oczami. Jeszcze raz, się zamachnołem i uderzyłem ją w twarz.

Marc
- Podpisz kurwa, wreście te cholerne papiery. Każdy ma dość, twojego uporu. Co, ty sobie myślisz? Gdybyś była pod moimi łapami, zrobiłbym tobie, to co ty mi. Poczuła byś, jak to jest...ale wiesz co, w dupie ich mam. Zostawie tobie, piękną pamiątkę, taki malutki dodatek ode mnie.

  Wyciągnołem sprężynowca i przejechałem, jej ostrzem po policzku. Oczywiście nie głęboko, by nie zostało blizny...ale by był jakiś efekt. Usłyszałem syknięcie, i zobaczyłem w jej oczach ulgę.

John
-Marc! Odejdz od niej. Już!!! Zostaw ją. Co, ty zrobiłeś?! Wyjdz stąd, wypier...

Martyna
- A, to niby czemu. Dlatego że, ma większe jaja niż wy. On chociaż, próbował siłą, ale to i tak nic wam nie da. A, ty sługusie, jeszcze mnie popamiętasz. To, co ci zrobiłam wtedy...to tylko przed smak tego...co teraz Ciebie czeka. Nie chciałeś przyjąć wtedy, mojej propozycji. Teraz będziesz cierpiał, razem z nimi. Muszę przyznać John, masz wiernych pachołków. Przekaż dziadkowi, że niczego nie podpisze.

  Po tym, jak usłyszałem słowa, tej dziewczyny i mord w oczach, skierowany w stronę Johna, wyszedłem. A, teraz mam wyrzuty sumienia, trochę przecholowałem, ale dzięki jej pomysłowi, mnie nie podejrzewają. Ale, jak ją teraz uwolnić. Skoro jest na podsłuchu. Ona, też dobrze gra, i te słowa które powiedziała. Normalnie Oskar, za gre aktorską, jej się należy.

  Minąłem się, właśnie z Marcusem i tym sercem. Który przyglądał mi się uważnie. Gdy byłem już, za zakrętem, usłyszałem noszącym się echem, głosy.

Marcus
- John, coś ty zrobił? Jak ona wygląda teraz, teraz wogóle nie podpisze tego guwna.

John
- To, nie ja. Wszedłem, a tu był Marc. On, ją tak załatwił.

Martyna
- Chciał wam pomóc, dekle. Jako jeden miał jaja, by podnieść na mnie rękę. I macie rację, nie podpiszę tego guwna. Pocałujcie mnie w dupe.

  I usłyszałem uderzenie, znowu oberwała. I jej śmiech, ona ma jaja, większe od faceta.

Ojciec
- Znowu...czy wy jej, naprawde nic nie dajecie? Czy jak, ten cały Marc tu był, też miała taki wzrok?

John
- Chyba nie.

Ojciec
- To dla czego, jak ode mnie obrywa to...sam, kurwa widzisz.

Martyna
- Ten poprzedni palant, nie jest odpowiedzialny za śmierć, " Białej", Alexa, a wy tak. Sprzedałeś własną córkę, a twój zjebany synek, zabił ją i własną żonę. Co?! No nie mów, że nie wiedziałeś...Marcus zabił, moją matkę i osierocił Maxa. Zabijając jego matke, a swoją żonę. Ty " dziadku", też chyba zabiłeś, swoją żonę, co?

Ojciec
- Nie masz prawa, mówić o Eleonorze. I, nie jestem takim potworem, za jakiego mnie masz. Moja żona, odeszła ode mnie. Jak dowiedziała się...czym się zajmuję.

Martyna
- Aha, okej. Wybacz więc, w takim razie...Marcus i John, są z nieprawego łoża. Prawda? Zaś Eric i Renate urodziła, Eleonora dobrze powiedziałam.

Marcus
- Ojcze, o czym ona mówi?...

John
- To, prawda?...

Marcus
- Mów starcze! Gadaj.

Martyna
- Ależ wy jesteście tępi, wystarczy że nic, nie powie. To wystarczająca odpowiedź. Piwiedz mi, tylko jedno? Jak Eleonora, moja babcia, zareagowała na wieść...o śmierci, mojej matki? O tym, że to Marcus ją zabił, a ty zprzedałeś waszą córkę...nie wie o niczym, mam rację.

  Teraz gdy dowiedziałem się, pewnych nowych i szokujących rzeczy. Oraz nagrałem, tą rozmowe, wysłałem nagranie do Zaharego. Oraz sms'a by znalazł, tą kobietę.

Pov. Zahary

  Siedzieliśmy w salonie, obserwując urządzenie namierzające. Gdy poczułem wibrację, wyciągnołem telefon i zobaczyłem, że mam jedną wiadomość multimedialną. Ale najpierw, odczytałem wiadomość.

  Marc " Odszukaj nie jaką Eleonore. Zapytaj o nią, tego jak mu tam...Erica, tak on powinien wiedzieć".

" Wiadomość puść, na głośnik to ważne.

Zahary
- Wyłącz telewizor, i skupcie się. Marc przysłał ważną informacje.

  Każdy przysunął się, do mojego IPhona i nasłuchiwał. Jak usłyszałem, głos mojej małej " Billy". Zacisnołem pięści. Może i było to bagranie, słabej jakości, ale jakoś usłyszeliśmy, wszystko wyraźnie. A, to co usłyszeliśmy wprowadziłi nas...w szok i nie dowierzanie. Spojrzałem na Maxa, który siedział w napięciu, ze ściśniętymi pięściami i zaciśniętą szczęką. A oczy, mu się zaszkliły. Eric również, nie wyglądał lepiej. Widać było, ból na jego twarzy. Więc to, co mówiła Martyna to prawda. Tylko, jest jedno pytanie.

Skąd Ona, o tym wszystkim wie?...

C.D.N...

MY PASSION, MY LIFE.Where stories live. Discover now