ROZDZIAŁ.19.

1K 54 2
                                    

POV. MARGARET

Kiedyś, ukatrupię tą babe. Daje mi kase bo uważa mnie, za siostre. To miłe, że traktuje mnie jak rodzinę, ale nawet rodzinie rodzonej, które są związane więzami krwi, nie są tak szczodre i mają swoje granice. A ta patafianka, jeszcze mi powiedziała że, jeżeli nie przyjmę tej kasy, to zerwie przyjaźń. A kasa, ani facet nie sranie na drodze naszej przyjaźni. Więc by nie stracić przyjaciółki, zgodziłam się na jej propozycję. Trzymam za nią kciuki, by te spotkanie wyszło dobrze.

POV.ZAHARY

Cholera jasna, jeszcze chwila i zobaczę tego sukinkota. Mam nadzieję że nie zdenerwuje mnie i zapanuje nad sobą. Nie chcę przynieść, mojej kobiecie wstydu. Ale jeżeli tylko spróbuje się zbliżyć, to nie ręczę za siebie. Zerkam na nią, mimo iż wiem że powinienem, skupić się na drodze. Lecz nie potrafię, szczególnie iż widzę że siedzi spięta, ale i piękna. Po cholere, wybra£em jej ten kostium. Mogłem ubrać ją w dresy.
"Ale i tak, wyglądałaby pięknie". I z tym się zgodzę, Martyna nawet w workach na śmieci, wyglądałaby seksownie. Szczególnie że wiem, co się pod nim kryje.

POV.MARTYNA
Nie stresuję się, samym spotkaniem a tym że, zaraz Zahary zobaczy się z Mattem. Nie chcę by moje kochanie się denerwowało, mam nadzieję że to spotkanie, jakoś minie.

MARTYNA
-Skupisz sie, w końcu na prowadzeniu, czy sama mam to zrobić? -powiedziałam "Taxowi" i położyłam swoją dłoń, na jego udzie. Bo to miejsce było najbliżej. Usłyszłam jak wciąga powietrze dość głośno ale i rozluźnia się nieco.

ZAHARY
-Kochanie... - powiedział zachrypniętym głosem, to seksowne. - ...jak nie chcesz, bym naprawde spowodował wypadek, to zabież tą swoją zgrabną rączkę, z mojego uda. Bo mój przyjaciel, się wybudza. A uwież mi, bardzo chciałbym powtóżyć, ubiegłom noc.

Naszą krótką wymianę zdań, przerwał dzwonek telefonu. Oczywiście mojego bo jakżeby inaczej. Bez sprawdzania kto dzwoni odebrałam połączenie.

MARTYNA
-Halo...tak, dobrze...nie... teraz w aucie. Zahary prowadzi...przekaże...również was kochamy. Jedziemy na spotkanie w firmie...zobaczymy. A co u was? To dobrze, oby tak dalej... Dobrze kończe tatku, bo dojeżdżamy, później zadzwonie, i opowiem jak poszło. Ucałuj Karine i pozdrów Teo.

Skączyliśmy rozmawiać i schowałam telefon do torebki. Z oddali widziałam budynek firmy, ja piernicze nie budynek a, pieprzony drapacz chmur. Oby mnie nie zemdliło, kocham adrenalinę i prętkość, ale nie nawidzę nadmiernej wysokości. A jeżeli będę miała, jechać na ostatnie piętro, to się pochlastam. Wszystko tylko nie to. Zatrzymaliśmy się przed tym monstrum. A ja, popatrzałam się, na Zaharego. Zaciskał szczękę, więc położyłam dłoń na jego ręce. Popatrzał na mnie i sprzedał mi, blady uśmiech.

MARTYNA
-Kochanie, nie przejmuj się. To tylko, nic nie warty palant, który zyskał firmę po tatusiu. Bądż sobom, tym samym facetem, którego kocham. -Pocałowałam go w koncik ust.

C.D.N....

MY PASSION, MY LIFE.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz