ROZDZIAŁ. 54.

503 28 5
                                    

  Moi drodzy czytelnicy, ten rozdział będzie krótszy niż pozostałe. Dziękuję za cierpliwość i wytrwałość. Szczególnie tym które, są od początku i tym którzy są od nie dawna. Sorka bredzę, gorączka mnie bierze. Zapraszam do czytania...NIE CHCESZ, NIE CZYTAJ.

---------------------------------------------------------------------------

Pov. Eleonora

   Minęło już 25 lat, odkąd Tadeusz zaczął świrować, na punkcie tego cholernego toru. To był, kolejny powód przez który odeszła od tego starego głupca. Bałam się o Renatę i Erica, nie powinnam zostawiać ich z tym idiotą. Ale co ja  mogłam wtedy zrobić? Bez pracy, wiktu czy opierunku, samotna matka z dwójką dzieci. Kiedyś, to było nie do pomyślenia, a teraz...to na porządku dziennym. No cóż, chociaż wiem że mam wnuczkę i adoptowaną prawnuczkę. Wnioskuję po opowieści Erica i Tomiego, że Martyna, to dobra dziewczyna. I jeszcze, wybrała przystojniaka na męża. Tylko, czy On...nie jest dla niej  za stary? No cóż, to nie moja sprawa. Ważne, by była szczęśliwa i czuła się bezpieczna. I, na pewno tak jest, widzę po tym młodym mężczyźnie, iż zadba o moją wnuczkę. A z niej jest niezłe, ziółko no,no. 

Pov. Tadeusz

Ojciec

- John, Marcus musimy, zmienić metę. To wszystko, mi się nie podoba. Ta dziewucha tylko nas zwodzi. A my Marcusie, musimy poważnie porozmawiać, więc Johnie z łaski swojej, zostaw nas samych. I, idź powiadomić o przeniesieniu, niech zaczną już się pakować.

   Kiedy jeden z moich synów wyszedł, ja przeprowadzałem rozmowę z drugim. Chciałem wyjaśnień, ale to co mi powiedział. Myślałem że na miejscu, ukatrupię go gołymi rękoma. 

Marcus

- Ale, o co tobie chodzi, ojcze. Sam mówiłeś, że jeżeli ktoś oberwie, na akcji to jest już po nim.  Renata została postrzelona, więc spisałem ją na straty. Nie owijajmy w bawełnę, ona była słabym ogniwem. 

Ojciec

- ONA była, twoją siostrą! A, rodziny nie spisuje się na straty. Dlaczego, zabiłeś matkę Maxa? Ona, też była słabym ogniwem?

Marcus

- Nie. Ona była wścibską, suką. Musiałem ją uciszyć, miała za długi język.

Ojciec

- Cholera jasna! Co z ciebie, za człowiek. Kogo ja wychowałem. Jesteś...nie normalny Marcusie. Wstyd mi przynosisz. Zejdź mi z oczu, bo nie ręczę za siebie. Zajmij się pakowaniem.

Pov. Matt

   To dziś, już dzisiejszego wieczora uwolnię, ''moją Martynę''. Wszystko obmyśliłem, i powinno się wszystko udać. Naszykowałem prowiant, ciepłą odzież i kilka innych, najpotrzebniejszych rzeczy. Oraz znalazłem, odpowiednie miejsce na ukrycie się. Jestem z siebie zadowolony. Już nie długo, moja królowo jeszcze tylko 3 godziny. Zabiorę Ciebie, w czasie zmiany warty. Cholera kto znowu dzwoni? John, czego On chcę? 

  ROZMOWA TELEFONICZNA

Matt  

-Tak?

John

- Pakuj manatki, zmieniamy metę.

Matt

- Ale, dlaczego? Tak nagle, a jak coś się stanie?

John

- Młody, bez dyskusji. Mój ojciec, tak zarządził, podejrzewa jakiś przekręt.

Matt

- A, od kiedy...to ten stary pierdziel. Nami rządzi?

John

- Uważaj! I licz się, ze słowami. To mój ojciec. Nie pozwalaj sobie, ja dzwonię z informacją. Od ciebie zależy czy wykonasz polecenie. Chyba nie chcesz...by stała się Martynie, jakaś krzywda. Co?

Matt

- Spróbuj ja tknąć, chociażby palcem...

John

-To, co mały?

Matt

- Skończysz  gorzej...niż moi starzy. Ostrzegam ciebie John, i wiesz dobrze...do czego jestem zdolny. Będę za 6 godzin, muszę jeszcze  coś załatwić w firmie.

John

- Jasne.

KONIEC POŁĄCZENIA.

   Jasna cholera, muszę uwolnić ją szybciej. Bo później, nie będzie jak Skąd mam wiedzieć, gdzie ją przewiozą.

Pov. Marc

   Cholera jasna, co te szumowiny odpierdzielają. Musze powiadomić, Zaharego.

SMS '' Oni, zmieniają metę. Coś podejrzewają. Miejcie na wszystko oko, napiszę gdzie jedziemy''.

  Muszę iść powiadomić jakoś Martynę. Już wiem.

Marc

- Ty...tak do ciebie mówię gówniaro. Szykuj się, zmieniamy miejsce pobytu.

Martyna

- Co?! Jaja sobie robisz? Myślisz że uwierzę?

Marc

- Nie masz wyboru. Wież czy nie, od ciebie zależy. 

   Dziewczyna kiwnęła głową że rozumie. Podszedłem do niej i szepnąłem na ucho, by się nie bała i że jestem blisko.

Martyna

- Podłóż, nadajnik do samochodu Matta. On dzisiaj mnie stąd uwolni.

   Kiwnąłem głową na znak iż rozumiem, o co jej chodzi. I wyszedłem od niej, teraz tylko wypatrywać, przyjazdy tego psychopaty. Minęły jakieś 3 godziny, i zaczęło się ściemniać. Przyglądałem się temu, zamieszaniu z boku. Gdy mignęła mi, znajoma sylwetka chłopaka. Czyli to już. Zauważyłem, że on również zna drogę ucieczki tylnym wejściem. Więc postanowiłem podrzucić mu pluskwę. Kiedy to zrobiłem, wysłałem sms-a, do Zaharego. By śledził sygnał, swojej kobiety i że to już dzisiaj, będziemy mogli wszystko zakończyć. Na reścię.

C.D.N...

MY PASSION, MY LIFE.Where stories live. Discover now